Przeliczyli na pieniądze zaufanie wyborców
Pięciu lat więzienia i 54 tys. zł grzywny za korupcję dla b. posłanki PO Beaty Sawickiej oraz 3,5 roku więzienia i 36 tys. zł grzywny dla burmistrza Helu Mirosława Wądołowskiego zażądał w środę prokurator. Obrona chce uniewinnienia. Ciąg dalszy mów końcowych - 24 kwietnia.
Sawicka jest oskarżona o przyjęcie 100 tys. zł łapówki od podających się za biznesmenów agentów CBA. Wądołowski także miał zostać przez nich skorumpowany w ramach policyjnej prowokacji. Obojgu grozi do 10 lat więzienia.
- Trudno dostrzec w tej sprawie okoliczności łagodzące. Jedyna - to wcześniejsza niekaralność oskarżonych. Kary nie mogą być łagodne, zważywszy na funkcje publiczne, jakie sprawowali podsądni - członek władzy ustawodawczej i przywódca wspólnoty lokalnej - przeliczyli na pieniądze zaufanie, jakim obdarzyli ich wyborcy, nie powinni więc liczyć na łagodne kary. Popełnili przestępstwa z chciwości - mówił prok. Rafał Maćkowiak, uzasadniając żądanie kar.
- Korupcja narusza demokrację, godzi w stabilność rozwoju społeczeństwa, obok przestępczości zorganizowanej to największe zagrożenie dla instytucji państwowych - oświadczył na wstępie oskarżyciel.
Według niego prowokację policyjną wobec Sawickiej i Wądołowskiego zastosowano prawidłowo, w zgodzie z prawem polskim, międzynarodowym oraz zgodnie z orzecznictwem trybunałów międzynarodowych. - I Sawicka, i Wądołowski przyznali, że przyjęli przedmioty o obiektywnie wysokiej wartości - od biznesmenów - jako posłanka na Sejm i jako burmistrz. Choćby z tego powodu ich zachowanie powinno podlegać karze - uznał.
Oskarżyciel wrócił do stycznia 2007 r., gdy trwał organizowany przez pewną firmę kurs dla członków rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa (po którym zdaje się państwowy egzamin). Jak podkreślił prok. Maćkowiak, CBA skierowała na ten kurs swego człowieka ("agenta Tomka", znanego pod kryptonimem Tomasz Piotrowski - to dzisiejszy poseł PiS Tomasz Kaczmarek) wcześniej, niż zapisała się na niego grupa posłów.
Prokurator przypomniał, że uczestnicy kursu zeznawali, iż "Piotrowski nikomu się nie narzucał". - Posłowie zresztą nie ujawniali, że są parlamentarzystami - zaczęła o tym mówić Sawicka. Mało tego, Sawicka podjęła działania w celu załatwienia zdania egzaminu państwowego na członków rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa. Była o tym mowa na kolacji, jaką Sawicka zorganizowała w hotelu Sheraton, ale osoba, którą posłanka o to poprosiła, odmówiła spełnienia tej prośby - powiedział prok. Maćkowiak.
- Nie mówi się o karze, gdy nie ma winy - tak żądanie prokuratora skomentował mec. Jacek Dubois, obrońca Sawickiej. On i mec. Mikołaj Pietrzak zabiorą głos na następnej rozprawie 24 kwietnia. W środę o uniewinnienie burmistrza Wądołowskiego wniósł jego obrońca mec. Jacek Potulski. Jego zdaniem CBA nie miało podstaw, by rozpoczynać operację przeciwko jego klientowi.
- Wielka operacja wokół burmistrza, rzekomy Amerykanin z tłumaczką, plany wielkiej inwestycji - zabiegi o inwestora nie pokazują nic innego jak to, że gmina Hel jest gminą bardzo dobrze zarządzaną, co potwierdzają liczne nagrody - mówił adwokat. Jak podkreślił, obiecywane przez "inwestora" 150 etatów dla Helu, to zero procent bezrobocia w gminie - trudno więc się dziwić, że władze samorządowe zabiegały o taką inwestycję, a nie "wyrzucały biznesmenów za drzwi" - jak zdaniem prokuratora powinno się postąpić z osobami proponującymi korupcję.
Adwokat przywołał zeznania b. wiceszefa CBA Macieja Wąsika, który mówił przed sądem, że zegarek dla burmistrza (z logo założonej przez CBA firmy-przykrywki dla agentów-biznesmenów) "miał być informacją, że jest taka firma". - A więc to był gadżet reklamowy, a burmistrz wręczył biznesmenom drogi album o gminie - podkreślił obrońca burmistrza. Podtrzymał on, że jego klient nie przyjął łapówki, bo nie wiedział nawet, co jest we wręczonej mu teczce, z którą chwilę później został zatrzymany przez CBA.
Sprawa wywołała wątpliwości PO i części mediów co do domniemanego politycznego tła operacji specjalnej CBA wobec Sawickiej (usuniętej wtedy z PO). Ona sama prosiła w emocjonalnym wystąpieniu szefa CBA, by jej "nie linczował publicznie". Twierdziła, że padła ofiarą prowokacji agenta CBA. Uznała, że oficerowie CBA przekroczyli uprawnienia, podejmując wobec niej inwigilację i że namawiali ją do przestępstwa. Kamiński temu zaprzeczał.
Skomentuj artykuł