Sejm: za dużo walki politycznej i happeningów
Posłowie zasiadający w Sejmie od wielu lat krytycznie wypowiadają się o ostatnim roku działalności izby. Za dużo walki politycznej, happeningów, wojny polsko-polskiej i odrzucania projektów opozycji - to niektóre z opinii politycznych weteranów z Wiejskiej.
O ocenę pierwszego roku VII kadencji Sejmu PAP spytała parlamentarzystów, którzy zasiadają w ławach poselskich od kilku kadencji.
Zdaniem posłów koalicji PO-PSL pracę izby w ostatnim roku zdominowała "wojna polsko-polska" i walka polityczna. Z kolei posłowie opozycji krytykują to, że ich projekty są często odrzucane w pierwszym czytaniu - bez względu na wartość merytoryczną, a rola kontrolna Sejmu nad rządem jest iluzoryczna.
Zarówno przedstawiciele koalicji, jak i opozycji mówią o deficycie merytorycznej pracy.
Według polityka PO Andrzeja Halickiego pierwszy rok VII kadencji Sejmu upłynął pod znakiem "wojny polsko-polskiej". "Wojna polsko-polska stała się normą w każdej debacie publicznej, nieistotne jest niestety meritum sprawy, istotne jest to, jak się odnosimy do kwestii smoleńskiej, powstał podział na patriotów i nie-patriotów, dobrych i złych katolików. Te podziały są bardzo widoczne i niestety chyba trwałe w ciągu tego roku" - podkreślił.
Jak dodał, w obecnym Sejmie zaskakująco mało jest prawników, a coraz większa liczba posłów, którzy nie pracują nad ustawami, robi "ogólne zamieszanie". "Ta tendencja jest niebezpieczna, zamiast się poprawiać, jakość polskiej debaty spada" - ocenił polityk Platformy.
Według niego ciężko będzie - przy tym poziomie emocji i płytkości debaty - namówić ludzi do udziału w kolejnych wyborach.
Stanisław Żelichowski (PSL) uważa, że ostatni rok działalności Sejmu można opisać hasłem "podkręcanie atmosfery, podkręcanie walki politycznej", a to - jak mówił - "droga donikąd". "Polakom najmniej teraz potrzebna jest walka wszystkich ze wszystkimi, trzeba szukać tego, co nas łączy, a nie tego, co nas dzieli" - podkreślił.
"Zanim parlamentarzyści coś powiedzą, powinna być u nich chwila refleksji, niestety tego nie ma. Tragedia smoleńska zamiast nas połączyć, podzieliła nas w sposób wręcz niesłychany" - powiedział Żelichowski. Jak dodał, dwie największe partie nawzajem się nakręcają - bo bez siebie nawzajem ich byt byłby wątpliwy.
Według Żelichowskiego każdy temat - który jest w Sejmie - zamienia się w awanturę polityczną, bez żadnej podstawy merytorycznej. "Nie ma alternatywy - koalicja ma taki, a taki pomysł, a opozycja inny i spieramy się, który pomysł jest lepszy. Jest ściganie się na demagogię, miałem nadzieję, że opozycja będzie jednak bardziej merytoryczna i będzie zmuszała koalicję do wysiłki intelektualnego. Tak niestety nie jest" - mówił polityk PSL.
Poseł PiS Jarosław Zieliński ocenia ostatni rok działalności Sejmu "najgorzej ze wszystkich poprzednich kadencji i lat". Według niego problemem jest to, że funkcja kontrolna Sejmu nad rządem - zapisana w konstytucji - "w tej chwili jest już zupełnie iluzoryczna". Jego zdaniem kontroli "nie ma tak naprawdę, bo jeśli nie zgłasza danego wniosku koalicja rządowa, to praktycznie opozycja jest pozbawiona jakiegokolwiek głosu".
Polityk skrytykował m.in. to, że projekty opozycji składane w Sejmie są zwykle odrzucane w pierwszym czytaniu, a przedstawiciele rządu często nie odpowiadają na pytania stawiane im przez posłów. "Mamy do czynienia z łamaniem w większym stopniu niż dotychczas, niż nawet w poprzedniej kadencji - która również pod tym względem była niedobra - przyjętych reguł i zwyczajów sejmowych przez panią marszałek Sejmu"- zarzucił Zieliński.
Poseł PiS stwierdził też, że w izbie mamy obecnie do czynienia ze "zdziczeniem obyczajów", które - jego zdaniem - wnosi Ruch Palikota.
Lider RP Janusz Palikot (wcześniej polityk PO) mówiąc o ostatnim roku pracy Sejmu zwrócił uwagę, że poprawki opozycji są odrzucane bez względu na ich merytoryczną zawartość, a projekty koalicji rządzącej są przygotowywane w rządzie i przynoszone do parlamentu.
"To fikcja, która powoduje, że Sejm w ogóle nie ma sensu - skoro nie ma prawdziwych debat, wnioski opozycji są traktowane ilościowo - do odrzucenia, a nie jakościowo, a posłowie koalicyjni nie piszą żadnych wniosków, tylko dostają je z kancelarii premiera. To jest po prostu parodia Sejmu" - stwierdził Palikot w rozmowie z PAP.
Według polityka RP, praca posłów jest źle zorganizowana, a parlamentarzyści nie mają odpowiednich pomieszczeń do pracy. Palikot oświadczył również, że Dom Poselski powinien zostać zlikwidowany - pieniądze przeznaczone na jego utrzymanie powinny stanowić formę dopłat do mieszkań posłów na mieście, a sam budynek - przekształcony w miejsca pracy dla posłów.
Także posłanka SLD Krystyna Łybacka skrytykowała sposób obchodzenia się w izbie z projektami opozycji. "To jest kadencja, w której mamy brak tolerancji czy zrozumienia dla faktu, że także opozycja ma prawo wnosić projekty. Bardzo niewiele projektów, które nie są projektami rządowymi czy wnoszonymi przez posłów koalicji zyskuje akceptację, nawet jeśli merytorycznie są słuszne, bardzo długo leżakują" - zauważyła.
Według niej ostatni rok działania Sejmu był mniej merytoryczny, a bardziej skupiony na happeningach. "To jest kadencja, w której jest mnóstwo happeningów, które ze sobą niesie Ruch Palikota, ale także mnóstwo wydarzeń, które odciągają od codziennej pracy, w których z kolei prym wiedzie PiS" - oceniła.
Poseł Solidarnej Polski Ludwik Dorn, pytany o ocenę roku działalności Sejmu, stwierdził: "Od 2007 roku Sejm został skonstruowany tak, by nie był merytoryczny. Argument opozycji - choćby nie wiem jak mocny - nie ma żadnej siły, działa argument siły większości".
Według niego, koalicja PO-PSL nawet nie "sili się" na to, by zachowywać pozory - "nawet nie próbuje odpowiedzieć na kontrargumenty, które wysuwa opozycja".
"Natomiast jest pewna różnica - weszliśmy w okres kryzysu gospodarczego, który dotyka też Polskę, a którego skutki zaczęły się ujawniać właśnie w 2012 roku oraz ciągle żyje przez swe konsekwencje sprawa smoleńska - te czynniki (...) sprawiły, że polityka wróciła do Sejmu" - stwierdził Dorn.
Skomentuj artykuł