Śledztwo ws. katastrofy i prokuratorskie zarzuty
Polska prokuratura wojskowa, która od ponad roku bada sprawę katastrofy smoleńskiej zapowiada, że zamierza stawiać zarzuty w tym śledztwie. Jednocześnie prokuratorzy kończą już realizację określonego w maju planu postępowania.
Przedstawiciele prokuratury przyznają jednak, że nie oznacza to końca śledztwa, a następny plan postępowania ma powstać po tym, jak prokuratura otrzyma raport komisji kierowanej przez ministra spraw wewnętrznych i administracji Jerzego Millera. Raport komisji Jerzego Millera ws. katastrofy smoleńskiej będzie jednym z najistotniejszych dowodów w prokuratorskim śledztwie w tej sprawie.
Prokuratura, w odróżnieniu od komisji Millera - która nie orzeka o winie ani o odpowiedzialności za katastrofę - może przedstawić zarzuty określonym osobom, jeśli uzna, iż mogą one ponosić część odpowiedzialności za tragedię. Szef NPW gen. Krzysztof Parulski nie ujawnił jednak, kiedy śledztwo miałoby wejść w fazę "przeciwko osobom".
Śledczy nadal nie dysponują wieloma ważnymi materiałami koniecznymi do formułowania wniosków w tym postępowaniu. Prokuratorzy oczekują m.in. na opinie biegłych z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych w sprawie zapisów dwóch rejestratorów pokładowych rosyjskiej produkcji z Tu-154M. Oryginalne zapisy z tych rejestratorów w czerwcu analizowali w Moskwie polscy biegli, którzy od wielu miesięcy pracują na kopiach zapisów. Termin wydania końcowych opinii uzależnione jest od przekazania do Polski przez stronę rosyjską protokołów z tych oględzin.
Od niedawna prokuratura posiada natomiast opinię odnosząca się do zapisów trzeciego z rejestratorów, w jakie wyposażony był Tu-154M. Chodzi o rejestrator ATM polskiej produkcji. Zapis tego urządzenia będzie czytelny dopiero po zestawieniu go z danymi odczytanymi z rejestratora głosowego. Rejestrator ATM ma dostarczyć obiektywnych danych o położeniu samolotu i pozycjach poszczególnych przyrządów sterowniczych oraz innych wskaźników, jakie w danym momencie widziała załoga samolotu.
Wojskowi prokuratorzy po raz pierwszy już trzy tygodnie po katastrofie ujawnili, jakie grupy zagadnień i wersje badane są w tej sprawie. I tak wersja I to usterki techniczne samolotu; wersja II to zachowanie załogi, w tym błąd w technice pilotowania i naruszenie regulaminowych zasad lotu; wersja III to zła organizacja i zabezpieczenie lotu, w tym nieprawidłowości polskiego personelu naziemnego i nieprawidłowości rosyjskiego personelu naziemnego; wersja IV obejmuje zaś zachowanie osób trzecich np. zamach terrorystyczny, sugestie i oczekiwania od załogi określonego postępowania.
Do tej pory w sposób rozstrzygający prokuratura wypowiedziała się na temat części ostatniego z tych wątków. Rok po katastrofie, na konferencji prasowej, prokuratorzy wojskowi poinformowali, że nie znaleziono przesłanek, by stwierdzić, że 10 kwietnia pod Smoleńskiem doszło do "czynu o charakterze terrorystycznym". - Takie stanowisko będzie potwierdzone w dokumencie kończącym postępowanie - mówił szef WPO płk Ireneusz Szeląg zastrzegając zarazem, że jeśli pojawiłaby się w tej materii jakaś nowa przesłanka, prokuratura wróci do badania tej hipotezy, na potwierdzenie której - jak podkreślił - dowodów dotąd nie stwierdzono.
Z ustaleń prokuratury wynika, że w momencie katastrofy piloci siedzieli na swych miejscach, brak jest więc podstaw do spekulacji, aby osoba trzecia zajmowała ich fotele. Jak podawała NPW, otrzymane z Rosji kopie dokumentów rosyjskiego śledztwa uprawniają tezę, że dowódca Sił Powietrznych gen. Andrzej Błasik był w kokpicie. Śledczy nie potwierdzili jednak okoliczności, z których można byłoby wysnuć wniosek o rzekomej kłótni gen. Błasika z dowódcą Tu-154M kpt. Arkadiuszem Protasiukiem. Takiego zdarzenia nie potwierdziły dotychczasowe zeznania świadków ani oględziny filmu z kamer Okęcia.
Prokuratura zajmuje się także działaniami kontrolerów lotu ze smoleńskiego lotniska. Chodzi przede wszystkim o Pawła Plusnina - kierownika lotów i Wiktora Ryżenkę - kontrolera strefy lądowania oraz Mikołaja Krasnokutskiego - zastępcę dowódcy bazy w Twerze, który na wieży sprawował nadzór w związku z wizytą 10 kwietnia. Działania kontrolerów wywołały duży rezonans medialny po przedstawieniu w połowie stycznia przez komisję kierowaną przez Millera części materiałów z badań. Wynikało z nich, że rosyjscy kontrolerzy popełnili liczne błędy, działali pod presją i nie byli wystarczającym wsparciem dla załogi Tu-154M.
Dwaj polscy prokuratorzy przesłuchali kontrolerów w Moskwie w pierwszej połowie lutego. "To kluczowe dowody" - tak ocenili te zeznania na konferencji prasowej wkrótce po powrocie.
Prowadzone są także dwa inne wydzielone postępowania w sprawie katastrofy. Pierwsze, którym również zajmują się prokuratorzy wojskowi, dotyczy lądowania samolotu Jak-40 w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 r. z kilkunastoma pasażerami - m.in. dziennikarzami - na pokładzie, którzy mieli obsługiwać uroczystości w Katyniu. W drugim, w gestii cywilnych prokuratorów, jest badana organizacja lotów do Smoleńska z 7 i 10 kwietnia w zakresie odpowiedzialności osób, które nie są wojskowymi.
Jak-40 wylądował kilkadziesiąt minut przed katastrofą Tu-154M. W chwili lądowania warunki na lotnisku były już bardzo trudne. Opublikowane stenogramy rozmów świadczą, że kontrolerzy nie widzieli samolotu. Gdy wylądował, wyczyn pilota skwitowali krótko: "zuch".
W końcu lutego do prokuratury wojskowej wpłynęło zawiadomienie dowódcy Sił Powietrznych gen. Lecha Majewskiego o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez załogę tego samolotu. Wskazano w nim, że załoga wykonała lądowanie w warunkach atmosferycznych poniżej minimalnych, do których była wyszkolona, czym mogła naruszyć przepisy wykonywania lotów.
Cywilni prokuratorzy z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga badają ewentualność niedopełnienia obowiązków lub przekroczenia uprawnień - od września 2009 r. do 10 kwietnia 2010 r. - przez urzędników kancelarii prezydenta i kancelarii premiera, MSZ, MON, polskiej ambasady w Moskwie oraz BOR - w związku z wizytami w Katyniu premiera Donalda Tuska (7 kwietnia) i prezydenta Lecha Kaczyńskiego (10 kwietnia). W tym postępowaniu trwają przesłuchania ponad stu świadków, mają one zakończyć się w drugiej połowie września.
Na tempo pracy polskich śledczych wpływa fakt, że duża część dowodów w sprawie - świadków katastrofy, szczątków samolotu oraz znalezione na miejscu tragedii czarne skrzynki tupolewa - jest w Rosji. Dlatego polskie prokuratury kierują do Rosji wnioski w sprawie pomocy prawnej.
Prokuratura wojskowa przekazała 13 wniosków o pomoc prawną: 8 - do Rosji, 3 - do Białorusi, 1 - do USA i 1 - do Danii. Część wniosków została zrealizowana, niektóre są w trakcie realizacji. Ponadto jeden wniosek do Rosji wysłała Prokuratura Okręgowa Warszawa Praga.
Polskie wnioski na razie zostały zrealizowane częściowo. Do Polski przekazane zostały m.in. zeznania świadków, protokoły i dokumentacja fotograficzna z oględzin miejsca katastrofy, protokoły badania miejsca katastrofy dokonanego w październiku przez grupę polskich archeologów i geofizyków, opis przedmiotów osobistych znalezionych na miejscu katastrofy oraz protokoły z ekspertyz genetycznych szczątków ofiar. Na prośbę strony polskiej zabezpieczony został także wrak tupolewa.
Polska prokuratura nie dysponuje jeszcze całością dokumentacji sądowo-medycznej dotyczącej ofiar tragedii. Prokuratura nie ujawnia jednak, jak dużo materiałów brakuje. Dopiero po przeanalizowaniu pełnej dokumentacji dotyczącej sekcji możliwe będzie rozpatrzenie trzech wniosków dotyczących ekshumacji dwóch ofiar smoleńskiej katastrofy (takie wnioski złożyły rodziny Przemysława Gosiewskiego i Zbigniewa Wassermanna). Polscy prokuratorzy gromadzą dokumentację medyczną na temat urazów i operacji, jakie przeszły wcześniej osoby, które zginęły w katastrofie - posłuży ona do sporządzenia polskiej opinii sądowo-lekarskiej.
Własne śledztwo w sprawie katastrofy prowadzone jest przez prokuraturę rosyjską. Polska otrzymała od Rosji 12 wniosków o pomoc prawną. Dotyczyły one m.in. przesłuchań określonych świadków - bliskich ofiar katastrofy, przekazania dokumentów regulujących zasady ruchu powietrznego obowiązujących załogę tupolewa, certyfikatów i zezwoleń posiadanych przez tą załogę załogi statku powietrznego Tu-154M oraz protokołów przesłuchań świadków, których zeznania mają istotne znaczenie dla rosyjskiego śledztwa. Do Rosji wysłano z Polski 51 tomów akt.
Skomentuj artykuł