Smutny bilans Święta Niepodległości

Smutny bilans Święta Niepodległości
(fot. PAP/Paweł Supernak)
PAP / psd

Liczący kilkanaście tysięcy osób "Marsz Niepodległości" przeszedł w piątek ulicami stolicy. Część jego uczestników kilkakrotnie starła się z policją. Są ranni, straty materialne i ok. 200 zatrzymanych.

- Trwają kolejne zatrzymania. Policjanci koncentrują się między innymi na ustaleniu wszystkich uczestników demonstracji, którzy brali udział w tych zajściach i dopuścili się złamania prawa - powiedział rzecznik policji. Jak dodał, analizowane są m.in. zapisy z kamer monitoringu miejskiego.

Podkreślił, że w zapewnienie bezpieczeństwa na ulicach miasta zaangażowani są nie tylko stołeczni policjanci. - To bardzo duża liczba funkcjonariuszy. W Warszawie są także policjanci z ośmiu innych województw, zarówno umundurowani, jak i po cywilnemu. Ich działania będą trwały jeszcze wiele godzin - powiedział Sokołowski.

Z informacji KGP wynika, że rannych zostało ośmiu funkcjonariuszy. "W wielu przypadkach doszło do agresywnych zachowań wobec policjantów, którzy zabezpieczali demonstracje" - powiedział rzecznik.

Rzecznik zapewnił, że policja reaguje adekwatnie do zagrożenia. - W każdym przypadku funkcjonariusze działają bardzo zdecydowanie. Policjanci wielokrotnie wzywali ucztesników demonstracji do zachowania spokoju. Gdy dochodzi do naruszenia prawa, sprawcy są zatrzymywani. W tym przypadku użyto armatek wodnych i gazu - powiedział Sokołowski.

 

Zamieszanie wokół legalności "Marszu Niepodległości"

 

W pewnej chwili ratusz podał, że Marsz Niepodległości został zdelegalizowany. - Przez moment była taka sytuacja, że zwróciliśmy się z prośbą do organizatora marszu niepodległości, by rozwiązał swoje zgromadzenie ze względu na sytuację, jaką mieliśmy na placu Konstytucji, kiedy policja została zaatakowana przez młodych ludzi kamieniami i butelkami - powiedziała Ewa Gawor z biura bezpieczeństwa stołecznego ratusza.

 

Jak dodała, organizatorzy poprosili wtedy policję o chwilę zwłoki. Rozwiązano zgromadzenie na pl. Konstytucji, a marsz - nadal jako legalna manifestacja - ruszył ulicami Warszawy w stronę pomnika Romana Dmowskiego na Placu na Rozdrożu - punktu docelowego.

 

Stracia z policją, zdemolowany plac Konstytucji

 

Do pierwszych starć uczestników "Marszu Niepodległości" z policją doszło na pl. Konstytucji. Zanim część uczestników ruszyła ok. 15.00, na rogu pl. Konstytucji i ul. Koszykowej doszło do przepychanek uczestników marszu z kordonem policji oddzielającym ich od uczestników organizacji lewicowych. Uczestnicy marszu napierali na kordon; policja użyła armatek wodnych i pałek, uzyto tez gazu łzawiącego. W reakcji rzucano w policję kamieniami.

 

- Uczestnicy demonstracji na placu Konstytucji zaatakowali policjantów, którzy zostali obrzuceni różnymi przedmiotami. W ich kierunku poleciały m.in. butelki i kamienie. Zdecydowaliśmy się na użycie środków przymusu bezpośredniego - powiedział rzecznik Komendy Głównej Policji. Dwóch funkcjonariuszy zostało rannych.

 

Przed 15.00 na pl. Konstytucji zaczęły wybuchać petardy, rzucane w stronę kordonu policjantów w pełnym rynsztunku. Policja wezwała uczestników marszu do zachowań zgodnych z prawem; o spokój apelował też prezes Młodzieży Wszechpolskiej Robert Winnicki.

Manifestacja ruszyła z pl. Konstytucji ulicą Waryńskiego, w kierunku południowym. Przeszli ulicami Goworka, Spacerową, Belwederską, Al. Ujazdowskimi na Pl. Na Rozdrożu. Przemarsz przebiegał spokojnie, nie licząc wybuchających co pewien czas rac i petard. Pod pomnikiem Dmowskiego czekało kilkaset osób z flagami.

Podczas marszu wznoszono okrzyki np.: "Precz z Brukselą", "Bóg, Honor, Ojczyna", "Kłamstwa Michnika wyrzuć do śmietnika!", "Bohaterom cześć i chwała!", "Roman Dmowski wyzwoliciel Polski". Śpiewano przyśpiewki: "Biało-czerwone to barwy niezwyciężone!". Kilka transparentów głosiło: "Stop dyskryminacji Polaków na Litwie".

Po godzinie 17.00, gdy uczestnicy marszu zebrali się na Placu na Rozdrożu, przedmiotem agresji kilkuset zamaskowanych uczestników manifestacji stały się samochody mediów obsługujących wydarzenie. Najpierw grupka zamaskowanych szalikami i kominiarkami młodych ludzi zniszczyła samochód TVN Meteo, skacząc po jego dachu i przebijając opony. Kilkakrotnie próbowano przewrócić stojący obok wóz transmisyjny TVN24 kołysząc nim na boki. Ostatecznie, przy wtórze znanego ze stadionu warszawskiej Legii skandowania haseł obraźliwych dla spółki ITI, samochód został podpalony. Uszkodzono też samochody Polsatu i Polskiego Radia.

Ok. godz. 18 policja opanowała sytuację na pl. Na Rozdrożu. W pobliżu pomnika Dmowskiego zostało jeszcze kilkaset osób, ale zachowywały się spokojnie, obok sprzedawano kiełbaski i gorącą herbatę.

Szef Młodzieży Wszechpolskiej Robert Winnicki oświadczył, że zamieszki na ulicach Warszawy to efekt prowokacji osób, które chciały oczernić marsz. Jak zaznaczył, "nie czuje się odpowiedzialny za prowokacje, które nie dotyczyły kolumny marszowej".

Kontrmanifestacja w starciu z policją

 

Około południa grupa około 100 osób zaatakowała policjantów, a następnie zabarykadowała się w kawiarni na rogu ul. Nowy Świat i Świętokrzyskiej.

 

Z relacji świadków wydarzenia wynika, że do interwencji policji doszło po tym, gdy na ulicy grupa przedstawicieli organizacji lewicowych wdała się w bójkę z grupą narodowców. Policja zaczęła ich rozdzielać.

Przedstawiciele organizacji lewicowych, niektórzy w kapturach i szalikach przysłaniających twarze, zabarykadowali się w kawiarni na rogu ul. Nowy Świat i Świętokrzyskiej. Na miejscu było kilkanaście furgonów policyjnych. Osoby, które zabarykadowały się w kawiarni, po kilku godzinach zostały wyprowadzone przez policjantów do furgonetek.

Z informacji przekazanych przez policję wynika, że wśród zatrzymanych są także osoby, które na demonstracje w Warszawie przyjechały z Niemiec. Rzecznik nie chciał podać więcej informacji.

Kilka dni przed demonstracjami media podawały, że do Warszawy przyjadą także przedstawiciele niemieckich organizacji antyfaszystowskich. Rzecznik KSP informował wówczas, że policja analizuje doniesienia medialne i informacje zawarte w internecie na ten temat, a także, że jest w kontakcie z policją innych krajów.

Za naruszenie nietykalności funkcjonariusza i udział w bójce grozi kara do trzech lat więzienia.

Pogotowie: 29 rannych przewieziono do szpitali  

 

29 osób rannych w piątkowych zamieszkach w Warszawie zostało przewiezionych do szpitali - poinformował PAP rzecznik pogotowia Marek Niemirski. Policja podaje, że rannych zostało 40 funkcjonariuszy.

Poszkodowani zostali przewiezieni do szpitali przy ul. Banacha, Solec, Lindleya, Stępińskiej i lecznicy MSWiA. "Stan osób, które trafiły do szpitali, jest stabilny. Doznali obrażeń w wyniku pobić, potłuczeń" - powiedział PAP Niemirski.

Wieczorem Mariusz Mrozek z Komendy Stołecznej Policji poinformował PAP, że w wyniku starć lekko rannych zostało 40 funkcjonariuszy. "22 policjantów zostało przewiezionych do szpitali. Większość z nich po udzieleniu pomoc i badaniach lekarskich opuściła szpitale" - powiedział Mrozek.

Uszkodzonych zostało 14 radiowozów.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Smutny bilans Święta Niepodległości
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.