Sześć zarzutów dla prezydenta Gdańska
Fakt postawienia mi przez prokuraturę zarzutów nie ogranicza mnie ani prawnie, ani faktycznie w możliwości sprawowania urzędu prezydenta miasta - oświadczył we wtorek prezydent Gdańska Paweł Adamowicz.
Prokuratura Apelacyjna w Poznaniu przedstawiła prezydentowi Gdańska sześć zarzutów dotyczących podania nieprawdziwych informacji w oświadczeniach majątkowych z lat 2010-2012.
"Uczciwość wobec gdańszczan, którzy w niedawnych wyborach po raz kolejny obdarzyli mnie zaufaniem i powierzyli mi dalsze prowadzenie spraw naszego wspaniałego miasta wymaga, bym poinformował ich, że wczoraj w Prokuraturze Apelacyjnej w Poznaniu postawiono mi zarzuty z art. 233 par. 1 i 6 kodeksu karnego w związku z nieprecyzyjnym wypełnieniem oświadczeń majątkowych" - podkreślił Adamowicz.
"Pomyliłem się, a później powieliłem błąd w paru kolejnych oświadczeniach, pomyłka była mechaniczna. Kiedy zorientowałem się, poprawiłem i podawałem uzupełniony stan majątkowy" - wyjaśnił prezydenta Gdańska podczas konferencji prasowej.
Adamowicz zastrzegł, że do końca śledztwa nie będzie udzielał komentarzy ani wyjaśnień mediom. "Mam nadzieję, że to zrozumiecie i moją wolę uszanujecie. Chodzi o mój interes prawny" - powiedział.
Poza odczytaniem oświadczenia Adamowicz dodał, że "na żadne pytania nie będzie odpowiadał, bo postępowanie się toczy". Zaznaczył, że potrwa ono jeszcze kilka miesięcy.
Jednocześnie podkreślił, że przedstawienie mu zarzutów nie ogranicza go ani prawnie, ani faktycznie w możliwościach sprawowania urzędu prezydenta miasta. "Nie wpłynie na naszą pracę ani sprawy miasta" - dodał Adamowicz. Poinformował też, że do zakończenia śledztwa występuje o zawieszenie swego członkostwa w PO.
Adamowicz zgodził się na podawanie pełnego imienia i nazwiska. Na pytanie dziennikarzy, czy ma zamiar podać się do dymisji, wychodząc z sali odpowiedział, że "prezydentem jest do 30 listopada 2018 roku".
O możliwości popełnienia przez prezydenta Gdańska przestępstwa związanego ze składanymi przez niego oświadczeniami majątkowymi Centralne Biuro Antykorupcyjne zawiadomiło Prokuraturę Generalną w 2013 roku. Prokurator generalny przekazał zawiadomienie do poznańskiej prokuratury apelacyjnej.
Po przekazaniu sprawy do prokuratury w Poznaniu Adamowicz podczas konferencji prasowej jako przykład swoich pomyłek w oświadczeniach podał m.in. nieumieszczenie w oświadczeniu jednego z posiadanych mieszkań oraz niższy wpływ z wynajmu mieszkań niż faktycznie uzyskał z tego tytułu.
"Przepisując z jednego dokumentu na drugi, po prostu pomyliłem się" - mówił wówczas. Poinformował, że podał także nieprawdziwą wartość funduszy inwestycyjnych, tłumacząc to tym, że oświadczenia majątkowe wypełnia się w kwietniu, ale stan musi dotyczyć grudnia poprzedniego roku. W 2013 r. Adamowicz odmówił podania szczegółów dotyczących pomyłek, ale poinformował, że wraz z żoną jest właścicielem siedmiu mieszkań, z których pięć kupił, zaciągając kredyty.
We wtorek prokurator Hanna Grzeszczyk z Prokuratury Apelacyjnej w Poznaniu poinformowała PAP, że śledczy postawili Pawłowi Adamowiczowi łącznie sześć zarzutów.
"Dotyczą one podania w złożonych oświadczeniach majątkowych nieprawdziwych danych co do posiadanych zasobów pieniężnych oraz nieruchomości. Zarzuty dotyczą lat 2010-2012. Za popełnione czyny grozi kara pozbawienia wolności do trzech lat" - dodała Grzeszczyk. Jak mówiła, prezydent Gdańska złożył w prokuraturze wyjaśnienia, będą one weryfikowane. Nie chciała mówić, czy przyznał się do stawianych mu zarzutów.
CBA skontrolowało oświadczenia majątkowe prezydenta Gdańska z lat 2007-2012. Biuro badało prawidłowość złożenia oświadczeń i ich prawdziwość; sprawdzano też przestrzeganie przez samorządowca ograniczeń i obowiązków, jakie nakładają przepisy na osoby pełniące funkcje publiczne. Kontrola CBA trwała od października 2012 do czerwca 2013 roku. Z kolei prokuratura badała oświadczenia złożone od 2009 roku, wcześniejsze się przedawniły.
50-letni Paweł Adamowicz rządzi Gdańskiem piątą kadencję. W ostatnich wyborach samorządowych jesienią 2014 r. w drugiej turze wyborów na prezydenta miasta pokonał posła PiS Andrzeja Jaworskiego. W samorządzie gdańskim działa od chwili jego powstania w 1990 r.
Specjalne oświadczenie w sprawie Adamowicza wydał prezydent Sopotu Jacek Karnowski. "Z dużą rezerwą podchodzę do zarzutów prokuratorskich i szybkiego ferowania wyroków" - napisał Karnowski. Jak podkreślił, w jego przypadku "to przecież sama prokuratura umorzyła większość zarzutów".
Prezydent Sopotu ocenił, że "bardzo łatwo w naszym kraju można zniszczyć człowieka i jego dotychczasowy dorobek". Jak dodał, "Paweł Adamowicz zrobił bardzo wiele dla Gdańska". Wierzy, że Adamowicz "oczyści się i dalej będzie budował silną pozycję Gdańska i całej metropolii w Polsce i w Europie".
Karnowski był bohaterem tzw. afery sopockiej. Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku na początku oskarżyła go o osiem czynów, w tym siedem natury korupcyjnej. Najpoważniejszy zarzut związany był z zawiadomieniem złożonym przez przedsiębiorcę Sławomira Julkego, który twierdził, że w marcu 2008 r. Karnowski zażądał od niego łapówki w postaci dwóch mieszkań.
W toku sprawy w sumie pięć korupcyjnych zarzutów zostało umorzonych przez samych śledczych lub sądy, które nie dopatrywały się przestępstwa w działaniach prezydenta Sopotu. Umorzony został też zarzut związany z rzekomą korupcyjną propozycją, jaką Karnowski miał złożyć Julkemu.
Od września 2014 r. przed Sądem Rejonowym w Sopocie trwa proces Karnowskiego, oskarżonego o przyjęcie dwóch łapówek oraz poświadczenie nieprawdy. To jedyne zarzuty z "afery sopockiej", które trafiły do aktu oskarżenia. Karnowski nie przyznaje się do tych zarzutów. Twierdzi, że prokuratura od początku działała w jego sprawie w sposób tendencyjny i nieobiektywny.
Po wybuchu afery Prezydent Sopotu zrezygnował z członkowstwa w PO i do tej pory nie wrócił do partii.
Skomentuj artykuł