"To ustawa pod dyktando ośrodków in vitro"

(fot. shutterstock.com)
KAI / slo

To projekt najgorszy ze wszystkich dotychczasowych, pisany pod dyktando ośrodków in vitro, legalizujący i zapewniający dalszy, zwłaszcza finansowy, rozwój tego rynku - uważa dr Maciej Barczentewicz, ginekolog, prezes zarządu Fundacji Instytut Leczenia Niepłodności Małżeńskiej w Lublinie, komentując treść zmodyfikowanego po konsultacjach społecznych projektu ustawy o leczeniu niepłodności, którego autorem jest ministerstwo zdrowia.

Barczentewicz natomiast podkreśla: "Jedynie całkowity zakaz in vitro i inseminacji na terenie Polski jest dopuszczalnym i dobrym rozwiązaniem ze względów etycznych, ale również naukowych".

Publikujemy pełny tekst komentarza dr. Macieja Barczentewicza:

DEON.PL POLECA

Pierwszy wniosek, jaki nasuwa się po lekturze projektu ustawy o leczeniu niepłodności, jest taki, że to projekt najgorszy ze wszystkich dotychczasowych, pisany pod dyktando ośrodków in vitro - mający na celu zalegalizowanie istniejących praktyk i zapewnienie dalszego rozwoju, w tym zwłaszcza finansowego (możliwość finansowania ze środków publicznych) tego rynku.

Na etapie konsultacji społecznych zlekceważono wszystkie opinie wychodzące ze środowisk katolickich - a przecież w Polsce większość społeczeństwa identyfikuje się Kościołem katolickim. Świadczy to o wyjątkowej arogancji autorów. Wyjątkowo perfidna jest manipulacja semantyczna, czyli - mówiąc prościej - celowe fałszowanie znaczenia słów poprzez wielokrotne używanie terminu "medycznie wspomagana prokreacja" dla określenia technik i procedur sztucznego rozrodu, czyli produkcji dzieci na szkle laboratoryjnym.

Ciało, które rodzi się z innego ciała - to jest znaczenie słowa prokreacja, a teologia dodaje, że wszelkie formy życia tworzy transcendentny Bóg, i że dusza ludzka tworzona jest w każdym osobniku indywidualnym aktem kreacji. Sztucznie wspomagane zapłodnienie pozaustrojowe jest procedurą zmierzającą do uzyskania zygoty (dziecka na etapie embrionalnym) poza organizmem kobiety.

Używanie terminu "prokreacja" jest kolejną zasłoną dymną mającą na celu oswojenie społeczeństwa z wprowadzaną mocą ustawy legalizacją procedur, które w ogóle nie powinny być zalegalizowane, a w szczególności: inseminacji homologicznej i heterologicznej, zapłodnienia in vitro, diagnostyki preimplantacyjnej, czyli selekcji dzieci na etapie embrionalnym (określenia, które z nich nie są godne życia), zamrażania "nadliczbowych" dzieci w stadium embrionów, adopcji prenatalnej.

Kierując się dobrem człowieka i ludzkości, Magisterium Kościoła katolickiego wprowadza zupełny zakaz powyższych procedur (vide instrukcja "Dignitas personae"): "... należy wykluczyć wszelkie techniki sztucznego zapłodnienia heterologicznego oraz techniki sztucznego zapłodnienia homologicznego zastępujące akt małżeński (...). Kościół uważa za etycznie nie do przyjęcia oddzielanie prokreacji od całkowicie osobistego kontekstu aktu małżeńskiego (...). Kriokonserwacja embrionów jest nie do pogodzenia z szacunkiem należnym embrionom ludzkim (...). Nie do przyjęcia są propozycje wykorzystania tych embrionów w celach badawczych albo przeznaczenia ich do celów terapeutycznych, ponieważ embriony są traktowane jako zwykły "materiał biologiczny", co prowadzi do ich zniszczenia (...).

Kolejną manipulacją jest nadawanie "statusu centrum leczenia niepłodności" tylko ośrodkom posiadającym laboratorium do produkcji dzieci na szkle, przedstawianie procedur wspomaganego rozrodu jako terapeutyczne, chociaż takimi nie są, nie leczą niepłodności, jedynie "zaradzają" bezdzietności poprzez dostarczenie dziecka na zamówienie dorosłych (małżonkowie po przejściu tych procedur nadal pozostają niepłodni).

Inną manipulacją służącą uzasadnieniu uchwalenia ustawy jest podawanie nieprawdziwych danych statystycznych: podano m.in. "że według Światowej Organizacji Zdrowia stale lub okresowo dotkniętych problemem niepłodności jest około 60-80 mln par na świecie (…) a problem ten dotyczy 10-15 proc. par w wieku rozrodczym (…). Liczba par, które nie mogą doczekać się potomstwa, rośnie. Krajowi eksperci przyjmują, że w Polsce leczenia metodą medycznie wspomaganego rozrodu może obecnie wymagać około 15 tys. par".

Tymczasem najnowsze badania opublikowane przez Światową Organizację Zdrowia, przeprowadzone 2012 r. w 190 krajach, wykazują, że na świecie w 2010 r. niepłodność pierwotna rozumiana jako niemożność urodzenia dziecka po 5 latach związku występowała u 1,9 proc. kobiet w wieku 20-44 lata, a niepłodność wtórna (po co najmniej jednej ciąży) u 10,5 proc. kobiet. Dane te są stabilne na przestrzeni ostatnich 20 lat - od roku 1990! Niemożność urodzenia dziecka po 5 latach związku dotyczyła na całym świecie ok. 48,5 mln par. (źródło: “PLOS Medicine: National, Regional, and Global Trends in Infertility Prevalence Since 1990: A Systematic Analysis of 277 Health Surveys", 1Publication date: Dec. 2012 PLoS Med 9(12): e1001356 - dostęp internetowy 22.01.2015).

W Polsce natomiast nie ma żadnych wiarygodnych badań o częstości problemu z płodnością, wszystkie szacunki brane są "z sufitu" dla uzasadnienia założonej tezy. Jedyne dostępne badanie ankietowe przeprowadzona przez CBOS mówi, że tylko 11 proc. kobiet w wieku od 18 do 39 lat jest bezdzietnych, a więc nie bezpłodnych, mogą się jeszcze starać co poczęcie. (Raport "Postawy prokreacyjne Polaków", CBOS Polska 2010).

Rzeczony projekt jest bardzo liberalny, wzorowany na standardach brytyjskich, ale legalizacja nawet "najlżejszej" wersji ustawy (vide Italia: w ostatnim czasie, po procesach w Strasburgu, otrąbiono sukces wprowadzenia dawstwa zarodków, które pierwotnie było zakazane!) prowadzi do równi pochyłej - otwieramy furtkę, a później wszystko będzie możliwe w imię postępu, tolerancji itp.

Jedynie całkowity zakaz in vitro i inseminacji na terenie Polski jest dopuszczalnym i dobrym rozwiązaniem ze względów etycznych, moralnych, ale również naukowych: biologicznych i genetycznych. Tylko nauka oparta na prawdziwej aksjologii i bioetyce naprawdę służy dobru indywidualnego człowieka i całej ludzkości.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"To ustawa pod dyktando ośrodków in vitro"
Komentarze (3)
N
Neri
23 stycznia 2015, 07:34
Tak to jest właśnie biznes, teraz darmowa pigułka "dzień po", potem parę ładnych wydarzeń w stylu : "Gimnazjalista ciężko chora po zażyciu tabletek" (rozwiązaniem oczywiście będzie seks edukacja od przedszkola) i na koniec niepłodność tychże , więc jakie rozwiązanie ? In vitro w opakowaniu „lek na bezpłodność „
C
Caroline
23 stycznia 2015, 08:58
Dokładnie tak. Mam 16 lat... I to co widze mnie przeraża i nie potrafie sobie wyobrazić skutków tych "nowatorskich" ustaw... A wszystko tylko dlatego żę komuś wciąż mało pieniędzy, władzy...
ZC
Z Chicago
23 stycznia 2015, 17:24
W Stanach " dzień po" może sobie kupić 8 latek. I co? I nic. Nikt nie słyszy o " przypadkach śmierci" i " schorzeniach po zażyciu. Ludzie maja rozum, o który Kosciol nigdy ich nie podejrzewa.