Trzeci dzień protestów związkowców
(fot. PAP/Leszek Szymański)
PAP / kn
Debaty, wolna trybuna dla mówców i odsłonięcie "pomnika" premiera Donalda Tuska - tak w deszczu minął trzeci dzień protestu trzech central związkowych przeciw polityce rządu. W związkowym miasteczku przed Sejmem trwały przygotowania do sobotniej manifestacji.
W piątek liderzy Solidarności, OPZZ i Forum Związków Zawodowych przy dźwięku fanfar odsłonili przed Sejmem naturalnej wielkości figurę Donalda Tuska. Styropianowa imitacja pomnika ze złota przedstawia premiera z piłką pod pachą. Drugą rękę premier ma wyciągniętą, jakby wskazywał kierunek. Figura jest w czapce, jaką Tusk miał podczas wizyty w Peru, po której część mediów nadała mu przydomek "Słońce Peru". Na cokole widnieje napis: "Premierowi Naród", a całość jest wzorowana na pomniku przywódcy Korei Północnej, Kim Ir Sena.
W laudacji podczas odsłonięcia "pomnika" rzecznik "S" Marek Lewandowski "oddawał cześć premierowi". "Niewysłowiona jest wdzięczność i niewypowiedziane uwielbienie nasze. Za to, co dla poddanych swoich, ciężką pracą na co dzień, harówką nieludzką czynisz" - czytał Lewandowski. "Pracy tytanie, piłki harpaganie" - zwrócili się do premiera związkowcy, "dziękując" m.in. za brak ustawy o referendum, wydłużenie wieku emerytalnego, "za możliwość pracy na umowy śmieciowe", żłobki i złą sytuację służby zdrowia.
Związkowcy zapowiadają, że będą nieśli figurę podczas sobotniej manifestacji, a potem chcą, by objeżdżała kraj, szczególnie upadłe zakłady pracy.
Premier powiedział dziennikarzom, że na pomnik nie zasługuje. Nie widział go, ale jeśli jest on słoneczny i sympatyczny, to dziękuje i cieszy się.
Tusk pytany o sobotnią wielką manifestację wieńczącą Ogólnopolskie Dni Protestu pod hasłem "Dość lekceważenia społeczeństwa" powiedział, że nie spodziewa się aktów agresji ze strony związkowców. "Mam nadzieję, że związkowcy wytrzymają nerwowo, tak jak do tej pory, a my na pewno będziemy dobrze przygotowani, ale nie damy żadnego powodu do bycia agresywnym" - zapewnił.
Ocenił, że jest dużo powodów do niezadowolenia, ale nie ma ostrego konfliktu społecznego. Nie zgadza się ze stanowiskiem związków, ale nie narzeka, że od czasu do czasu na ulicach pojawiają się demonstrujący.
W dwóch debatach zorganizowanych w piątek w miasteczku poruszano tematy społeczne i obywatelskie. Związkowcy podkreślali podczas nich, że nie może być dialogu bez zaufania. Tłumaczyli, że zrezygnowali z prac w Komisji Trójstronnej, bo rząd nie dotrzymywał zawartych ze związkami umów.
W ich ocenie podjęta dyskusja o likwidacji przywilejów związkowych jest próbą odwrócenia uwagi od rzeczywistych problemów społecznych i powodów protestu. Przekonywali, że uprawnienia związkowców - które nie powinny być nazywane przywilejami - są gwarancją niezależności związku.
Ekspert, prof. Ryszard Bugaj podkreślił, że niezależnie od tego, co mówią autorzy projektu ustawy o ograniczeniu praw związkowych, godzi ona w elementarne warunki działania związków zawodowych. "Jestem optymistą, cenię inteligencję premiera i mam nadzieję, że swoich kolegów zdyscyplinuje, że ta ustawa nie wejdzie w życie" - mówił.
W debacie obywatelskiej związkowcy i eksperci rozmawiali o tym, że prawo do referendów obywatelskich nie może być fikcją, a przeprowadzenie referendum powinno być obligatoryjne po zebraniu odpowiedniej liczby podpisów.
Przewodniczący NSZZ "S" Piotr Duda przypomniał, że wniosek o referendum podpisany przez prawie 2,5 mln obywateli został w Sejmie odrzucony i do referendum nie doszło. "Czas najwyższy, aby rządzący podzielili się władzą ze społeczeństwem" - przekonywał.
W debacie Rafał Górski z kampanii "Obywatele decydują" apelował o stworzenie dla inicjatywy referendów obywatelskich szerokiego poparcia społecznego - bez względu na poglądy polityczne i środowiska.
Przed kancelarią premiera solidaryzując się ze związkowcami protest zorganizowało Prawo i Sprawiedliwości. Partia zbojkotowała piątkowe posiedzenie Sejmu - rano klub obradował poza gmachem Sejmu, a po południu politycy protestowali przed kancelarią. Protestowało kilkudziesięciu polityków PiS i sympatycy tej partii - mieli wpięte znaczki Solidarności.
Zdaniem Jarosława Kaczyńskiego reformy rządu, m.in. zmiany w emeryturach, łamią prawa pracowników. "To jest najlepsze miejsce, w którym można powiedzieć +dość+, bo tu za nami jest gmach, w którym urzędują ci, którzy naprawdę podejmują decyzje. Czy są to decyzje suwerenne (...) nie wiemy, ale wiemy, że oni za nie odpowiadają. Za te decyzje odpowiada Donald Tusk, przedstawiciele PSL i ci wszyscy, którzy dzierżą dzisiaj najwyższe urzędy" - mówił Kaczyński.
Według lidera PiS prawa pracowników w Polsce są drastycznie łamane. Jak mówił, podwyższa się im wiek emerytalny, zmienia się reguły czasu pracy w ten sposób, że pracownik w istocie traci "wszystko, co było zdobyczą już nie dziesięciolecia, a ostatniego przeszło stulecia".
"Nie uczestniczymy w posiedzeniu Sejmu, bo nie chcemy mieć nic wspólnego z tymi, których łączy jedno: są w opozycji, ale w opozycji wobec PiS" - powiedział prezes. Zaznaczył, że PiS jest z tymi, którzy chcą innej Polski. Kaczyński przekonywał, że obecnie życie publiczne w ogromnej mierze opiera się na kłamstwie.
W miasteczku kolorowo było od parasoli oraz związkowych emblematów, widocznych nie tylko na transparentach i flagach, ale też na przeciwdeszczowych kurtkach. Oprócz organizatorów protestu widać wyróżniające się na zielono związki działkowców i rolników, którzy w centralnym miejscu ustawili czarną trumnę z napisem "Rolnictwo". Widoczne są też m.in. stowarzyszenia broniące praw ojców czy obrońcy krzyża, którzy ustawili się z dużym transparentem: "Obudź się Polsko, powróć do Boga".
Kilkadziesiąt osób skorzystało po południu z "wolnej trybuny" - możliwości przekazania swoich poglądów przez członków organizacji społecznych, inicjatyw obywatelskich, innych organizacji wspierających protest i zwykłych ludzi. Pomimo ulewnego deszczu przemówieniom o różnej treści przysłuchiwało się kilkadziesiąt osób. Wystąpienia trwały do wyczerpania listy mówców.
Związkowców w przerwach między debatami rozgrzewała muzyka na żywo oraz ciepłe napoje i posiłki wydawane w jednym z namiotów.
Na sobotę zaplanowano kulminację protestu - wielotysięczną manifestację w centrum stolicy. Organizatorzy manifestacji zapowiadają udział 100 tys. osób. NSZZ "S" wyruszy sprzed Sejmu, OPZZ - sprzed Pałacu Kultury, a FZZ - sprzed Stadionu Narodowego. Z Ronda Dmowskiego pójdą wspierające protest Kluby "Gazety Polskiej".
Po dojściu do ronda de Gaulle'a o godz. 13 wyjdzie wspólna manifestacja - przez Nowy Świat i Krakowskie Przedmieście pod Pałac Prezydencki, skąd dojdzie na Plac Zamkowy i rozwiąże się.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł