Tusk: uchronić przed inwazją i rozpadem

(fot. PAP/Radek Pietruszka)
PAP / mh

Premier Donald Tusk ocenił we wtorek, że najważniejszym zadaniem jest obecnie uchronienie Ukrainy przed rosyjską inwazją oraz przed rozpadem. Tusk uznał wtorkowe wypowiedzi prezydenta Rosji Władimira Putina za dowód skuteczności działań społeczności międzynarodowej, w tym UE.

"Odbieramy wystąpienie prezydenta Putina jako dowód na to, że działania opinii międzynarodowej i instytucji takich jak Unia Europejska są skuteczne. Widać wyraźnie, że przywódcy Rosji zreflektowali się i że sami dostrzegają potrzebę innego, politycznego rozwiązania konfliktu" - powiedział Tusk na wtorkowej konferencji prasowej.
Szef rządu stwierdził, że bardzo ważne jest - i trzeba to nadal podkreślać bardzo stanowczo - że w interesie całej wspólnoty międzynarodowej leży deeskalacja sytuacji. Jak mówił, "deeskalacja" to ostatnio bardzo często używane słowo, i - dodał - niezależnie od tego, że czasem niektórych bawi, ma ono swój ładunek. "Rozładowanie atmosfery, rozładowanie napięcia musi polegać na odstąpieniu przez Rosję od agresywnych planów wobec Krymu i Ukrainy" - oświadczył Tusk.
Podkreślił jednocześnie, że dalszym krokiem musi być realizacja planu pomocy dla Ukrainy. Dodał, że ten plan jest "ambitny, bardzo trudny i będzie wymagał dużo czasu oraz pieniędzy różnych instytucji finansowych". "Jesteśmy jednak zdeterminowani, by unikając konfliktu, unikając ryzyk ten plan wspólnie z innymi państwami przeprowadzić" - podkreślił szef rządu.
Zdaniem Tuska reakcja międzynarodowa na działania prezydenta Rosji Władimira Putina zaczyna przynosić efekty. Premier podkreślił, że jeśli uda się doprowadzić do stabilizacji ekonomicznej i finansowej na Ukrainie oraz przeprowadzić tam wybory prezydenckie, "to będziemy w miejscu, o którym miesiąc temu mogliśmy tylko pomarzyć - nie tylko Ukraińcy, ale i cała wspólnota międzynarodowa".
Tusk przyznał, że zdaje sobie sprawę, że "tu nic łatwo nie przyjdzie". Ocenił jednocześnie, że "najczarniejszy wariant chyba udało się zatrzymać".
Prezydent Putin powiedział na wtorkowej konferencji prasowej podkreślił, że nie ma obecnie potrzeby użycia sił zbrojnych na Ukrainie, ale - jak zastrzegł - Rosja ma taką opcję. Jak mówił, jeśli we wschodnich regionach zacznie się zamęt, to Rosja pozostawia sobie prawo użycia wszelkich środków. Według niego ewentualne użycie na Ukrainie rosyjskich sił zbrojnych będzie zgodne z prawem międzynarodowym. Putin oświadczył też, że na Ukrainie doszło do antykonstytucyjnego przewrotu i zbrojnego przejęcia władzy. 
Putin mówił, że na Ukrainie działają bojówkarze, których "przygotowano za granicą, w Litwie i Polsce i na samej Ukrainie". Nawiązując do tych słów Putina Tusk zadeklarował, że traktuje je z jednej strony, jako docenienie pozycji Polski, "choć mocno przesadzonej, jeśli chodzi o ten aspekt". 
"Obecność Polaków w Kijowie nie miała takiego charakteru, jaki przypisuje prezydent Putin. Wszyscy widzieliśmy, że wielu polskich obywateli wyrażało pełną solidarność z tymi, którzy walczyli o demokrację, natomiast nie mogę zaakceptować tych sformułowań, jakie padły na tej konferencji. One są bardzo, bardzo dalekie od rzeczywistości" - podkreślił premier.
Dodał jednocześnie, że słowa te mogą świadczyć o tym, że "nasza strategia, nasz plan przynosi efekty". Tusk powiedział, że traktuje słowa Putina jako "skazaną z góry na porażkę próbę wyjęcia Polski (...) z solidarnie działającej wspólnoty Zachodu".
"To znaczy, że to co przygotowywaliśmy od długiego czasu, więc działanie Polski w obrębie Unii Europejskiej i budowanie takiego wspólnotowego solidarnego zachowania wobec Rosji przynosi dziś efekty i zdaje się, że irytuje niektórych, w tym autora tych dzisiejszych słów w Moskwie" - stwierdził Tusk.
Premier ocenił również, że trzeba być bardzo powściągliwym, jeśli chodzi o ocenę zapowiedzi, iż Rosja nie będzie posługiwała się siłą i że nie będzie decydowała się na żadne kroki inwazyjne.
"Pamiętajmy, że prezydent Putin powiedział, że ciągle zachowują prawo do takiego ewentualnego działania. Ale widać wyraźnie, że solidarność międzynarodowa i biorąc pod uwagę nasze dotychczasowe doświadczenia - oprócz solidarności, także taka konsekwencja w działaniu w tych dniach, przyniosła skutek" - powiedział szef polskiego rządu. 
Tusk zapowiedział, że Polska nadal będzie inicjowała działania wspólnoty międzynarodowej, w tym UE i NATO, których celem jest  wyeliminowanie zagrożenia rosyjską inwazją na Ukrainę. Przypomniał, że na wniosek Polski odbyło się spotkanie Rady Północnoatlantyckiej zwołane w trybie art. 4 Traktatu Waszyngtońskiego (który mówi o wspólnych konsultacjach stron "ilekroć zdaniem którejkolwiek ze stron zagrożone będą integralność terytorialna, niezależność polityczna lub bezpieczeństwo). "To ważne, ponieważ jeszcze kilka dni temu niektórzy nasi partnerzy byli bardzo powściągliwi i niechętni, aby zwoływać w tym trybie Radę Północnoatlantycką" - zaznaczył.
Tusk ocenił jednocześnie, że polska polityka, jeśli chodzi o relacje z Rosją, musi być polityką racjonalną, wyzbytą złudzeń i iluzji, ale także romantycznych zapędów. "W interesie Polski są jak najlepsze relacje polsko-rosyjskie i europejsko-rosyjskie, w interesie Polski jest, aby polityka wobec Rosji była maksymalnie wspólnotowa" - podkreślił.
Według premiera polska polityka względem Rosji powinna być taka jak w ostatnich latach. "Kiedy jest okazja i są możliwości róbmy dobre interesy i budujmy dobre relacje, kiedy nasz partner, nasz sąsiad postępuje niewłaściwie, niezgodnie z interesem wspólnoty międzynarodowej, kiedy łamie zasady tak jak to jest w przypadku tego, co się dzieje na Ukrainie, Polska musi być dobrze przygotowana, by w sposób istotny znaczący i wspólnotowy umieć się temu przeciwstawić" - powiedział Tusk.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Tusk: uchronić przed inwazją i rozpadem
Komentarze (1)
Bogusław Płoszajczak
4 marca 2014, 17:35
Fakt, wartość gwarancji które mamy my czy tym bardziej Ukraina okazuje się być wyższa od tego co mieliśmy w 1939 roku!