Tusk we Francji, główny temat prezydencja
Premier Donald Tusk przybył w piątek rano z wizytą do Francji. Z prezydentem Nicolasem Sarkozym i premierem Francoisem Fillonem będzie rozmawiał o priorytetach polskiej prezydencji, w tym o budżecie UE i rozszerzeniu Unii.
- Wizyta premiera Donalda Tuska w Paryżu wynika ze zbliżającego się przewodnictwa Polski w Radzie Unii Europejskiej - powiedział PAP rzecznik prezydencji Konrad Niklewicz.
Przypomniał, że premier w ciągu ostatnich miesięcy spotkał się m.in. z szefami rządów Holandii, Bułgarii, Cypru, Danii, Wielkiej Brytanii, Szwecji oraz z szefami najważniejszych unijnych instytucji, zarówno w kraju, jak i za granicą.
- Za każdym razem w trakcie tych rozmów (premier) buduje poparcie dla programu polskiej prezydencji. Chcemy nasze priorytety skonsultować z partnerami w UE i zagwarantować, że uda się je w całości zrealizować - podkreślił Niklewicz.
Pod koniec czerwca KE ma opublikować komunikat, przedstawiający ogólne zarysy wieloletnich ram finansowych. Polska w czasie swojego przewodnictwa w UE będzie moderowała negocjacje w tej sprawie.
W czasie naszej prezydencji prace nad budżetem jednak się nie zakończą, przejmie je kolejny kraj obejmujący przewodnictwo w UE, Dania. Jednym z punktów spornych jest wielkość unijnego budżetu, zwłaszcza w kontekście problemów finansowych części krajów Unii.
Za zmniejszaniem unijnego budżetu opowiadają się płatnicy netto (więcej wpłacający do budżetu niż z niego otrzymujący). Są to m.in.: Niemcy, Francja, Wielka Brytania czy Szwecja. Kraje te oczekują, że w wieloletnich ramach finansowych wysokość budżetów rocznych będzie wynosić mniej niż 1 proc. dochodu narodowego brutto (DNB) wszystkich krajów Unii.
Po drugiej stronie barykady są państwa opowiadające się za zwiększaniem budżetu, tzw. beneficjenci netto (więcej dostający ze wspólnej kasy niż do niej wpłacający). Wśród nich są kraje takie jak: Polska, Węgry, Rumunia, Bułgaria oraz Hiszpania i Portugalia. Chciałyby one, żeby budżety roczne wynosiły powyżej 1 proc. DNB Unii, czyli tak jak jest obecnie.
Rozmowy obu premierów mają też dotyczyć sytuacji w Afryce Północnej. Tusk kilkakrotnie ogłaszał, że Polska nie weźmie udziału w operacji wojskowej w Libii. Sarkozy wyraził w ubiegłym tygodniu chęć udania się wraz z premierem Wielkiej Brytanii Davidem Cameronem do stolicy libijskich powstańców Bengazi. Wykluczył zaś możliwość prowadzenia mediacji z libijskim przywódcą Muammarem Kadafim.
Polski premier będzie ponadto rozmawiał w Paryżu o bieżących problemach związanych ze strefą Schengen. Sarkozy wezwał do zmodyfikowania zasad Schengen, by kraje członkowskie mogły czasowo przywracać kontrolę swych granic, gdy napływa przez nie zwiększona liczba migrantów z krajów spoza UE. Propozycję tę popierają również Włochy.
Tusk zadeklarował, że jest gotów wysłuchać wszystkich argumentów swoich partnerów we Wspólnocie na rzecz wyeliminowania negatywnych zjawisk związanych m.in. z nielegalną imigracją. Podkreślił jednocześnie, że dla Polski jest rzeczą oczywistą, iż "Europa bez granic, swoboda przekraczania tych symbolicznych już dzisiaj granic między państwami UE, jest jednym z najwyżej cenionych atutów bycia we Wspólnocie Europejskiej".
Na temat gazu łupkowego rozmawiano podczas ubiegłotygodniowej wizyty prezydenta USA Baracka Obamy w Polsce. Szef polskiego rządu powiedział wówczas, że współpraca z USA w sprawie gazu łupkowego będzie wspólnym biznesem i wspólnym bezpieczeństwem energetycznym.
Nie brak jednak przeciwników tego źródła energii wśród najbardziej wpływowych państw UE.
Niechętni wobec wydobycia gazu łupkowego są francuscy deputowani, którzy przed kilkunastoma dniami uchwalili ustawę przewidującą zakaz wydobycia gazu łupkowego przy użyciu techniki kruszenia hydraulicznego. Wbrew stanowisku lewicowej opozycji projekt dopuszcza jednak eksploatację tego surowca innymi metodami.
Wydobyciu gazu z łupków niechętni są również Niemcy, choć mają jego złoża.
Tusk podkreślał, że bez względu na ograniczenia dotyczące poszukiwań gazu łupkowego we Francji i w Niemczech, Polska będzie postępować "wedle własnego rozeznania". Zasugerował, że ograniczenia te mogą być skutkiem lobbingu.
Skomentuj artykuł