Upartyjniony Senat to nie jest izba refleksji

Upartyjniony Senat to nie jest izba refleksji
(fot. Michał Józefaciuk / senat.gov.pl)
PAP / drr

25 lat po odrodzeniu, Senat zdominowany przez dwie autorytarnie rządzone partie, nie pełni roli izby refleksji - mówią PAP politolodzy. Nic jednak nie wskazuje, by pomysły likwidacji izby miały szanse na realizację - oceniają.

Wybory do Senatu 4 czerwca 1989 r. - w przeciwieństwie do wyborów do Sejmu - były całkowicie wolne. "Solidarność" zdobyła wówczas 99 ze 100 mandatów senatorskich. Izbę wyższą parlamentu, zlikwidowaną w wyniku sfałszowanego referendum w 1946 r., reaktywowano na podstawie porozumień Okrągłego Stołu.

Podczas obecnej VIII kadencji w Senacie zasiada 62 senatorów PO, 29 senatorów PiS (w ostatnich dniach zmarł senator Henryk Górski), dwoje PSL, czterech senatorów niezależnych i jeden niezrzeszony. Senatorowie po raz pierwszy w 2011 r. zostali wybrani w jednomandatowych okręgach wyborczych.

Zdaniem politologa Radosława Markowskiego jednomandatowe okręgi wyborcze przyczyniły się do upartyjnienia izby wyższej i podziału mandatów między dwie dominujące partie. "Mylili się ci, którzy mówili, że dzięki jednomandatowym okręgom wyborczym, w Senacie znajdą się społecznicy" - podkreśla.

W ocenie Markowskiego, jeśli istnienie Senatu jest w ogóle uzasadnione, to jako "izby namysłu i nadzoru", a w związku z tym w wyborach powinna obowiązywać proporcjonalność, "by Senat reprezentował wszystkich - nawet półprocentowe mniejszości". Markowski zaznacza, że to w izbie niższej - nie w Senacie - jest potrzeba wyłonienia silnej, jednopartyjnej egzekutywy.

Politolog Jarosław Flis uważa natomiast, że już poprzedni system w wyborach do Senatu faworyzował największe partie. "Problem polega na tym, że zwycięska partia w wyborach parlamentarnych zawsze miała w Senacie większość" - zauważył. Podkreślił, że w obecnej kadencji Senatu "główne partie polityczne funkcjonują w oparciu o absolutną dominację swoich liderów (...) Decyzje zapadające w Senacie są bardziej kwestią dyscypliny partyjnej. Partia rządząca ma większość i może narzucać swoją wolę" - powiedział.

Flis uważa, że ograniczenie roli Senatu wynika także z relacji: parlament-rząd. "Parlament ma przegłosowywać i nie zgłaszać swoich inicjatyw, nie dyskutować zbyt mocno nad projektami rządowymi" - mówił Flis. Dodał, że w obecnej kadencji Senat zabezpiecza PO przed koalicjantem na wypadek, gdyby Sejm głosami opozycji i koalicji wprowadził niechciane przez Platformę poprawki. "Zgodne z logiką byłoby, gdyby grupy marginalne, mniejsze partie miały większą szansę zdobycia mandatu w Senacie, nie w Sejmie" - podkreśla.

W ocenie ekspertów mimo pojawiających się co jakiś czas pomysłów likwidacji Senatu, los izby wyższej nie jest zagrożony.

"Sprawa likwidacji Senatu jest oczywiście najgłośniej podnoszona przez tych, którzy nie mają tam swoich przedstawicieli. To paradoks, że likwidację izby wyższej może przeprowadzić tylko ten, kto wygrał wybory. Ten, kto wygrał wybory, ma zwykle większość w Senacie i nie widzi potrzeby pozbywania się narzędzia w rozgrywkach parlamentarnych" - mówił Flis.

Likwidację Senatu proponują obecnie m.in. Twój Ruch, SLD, Solidarna Polska. Platforma Obywatelska w 2005 r. w ramach akcji "Powiedz 4 x TAK dla Polski" zbierała podpisy pod wnioskiem o referendum m.in. ws. likwidacji Senatu.

Likwidacja Senatu wymagałaby zmian w konstytucji; ich dokonanie z inicjatywy Sejmu wymaga zgody Senatu udzielanej bezwzględną większością głosów, w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Upartyjniony Senat to nie jest izba refleksji
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.