Usunięto usterkę polskiego Tu-154M
W polskim samolocie Tu-154M usunięto usterkę, która uniemożliwiała przeprowadzenie eksperymentów na potrzeby prowadzonych badań dot. katastrofy smoleńskiej - poinformował we wtorek rzecznik Dowództwa Sił Powietrznych ppłk Robert Kupracz.
To obecnie jedyny polski tupolew; druga maszyna tego typu rozbiła się pod Smoleńskiem.
"Teraz dokładnie sprawdzane są wszystkie podzespoły +tutki+. Za dwa-trzy dni samolot będzie gotowy do oblotu o statusie HEAD (przewozów osób pełniących najwyższe funkcje w państwie - PAP)" - powiedział Kupracz. Podkreślił, że dopiero wtedy będzie można mówić o innych lotach Tu-154M, w tym planować eksperymenty na potrzeby śledztwa smoleńskiego.
Eksperymenty podczas lotu drugiego polskiego Tu-154M o numerze bocznym 102 planują Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego oraz prokuratura wojskowa prowadząca śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej.
W tupolewie uszkodzony był wyświetlacz systemu TAWS - ostrzegającego o zbliżaniu się do ziemi. Urządzenie zostało naprawione w USA, w piątek wróciło do Polski, w poniedziałek zamontowano je w samolocie.
Według styczniowego raportu Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) Federacji Rosyjskiej do bezpośrednich przyczyn katastrofy Tu-154M 101 należało m.in. zignorowanie ostrzeżeń systemu TAWS, który głosowo ostrzegał o bliskości ziemi i nakazywał poderwanie samolotu.
O usterce w Tu-154M o numerze 102 poinformowano w pierwszej połowie lutego. Kupracz mówił wtedy, że usterka polega na tym, że "zmienił się kolor wyświetlacza jednego z urządzeń", choć wskazania tego urządzenia są poprawne. Dodawał, że z powodu usterki samolot na razie nie może być wykorzystywany do lotów o statusie HEAD. "Aby eksperyment był miarodajny, samolot musi mieć taki sam status jaki miał tupolew podczas tragicznego lotu 10 kwietnia" - zaznaczał.
"Zdaniem komisji nie jest to drobna usterka. Jest to integralny element systemu TAWS, to ważny element. Nie możemy dopuścić do tego, by lot próbny (...) był przeprowadzony przy niesprawnym urządzeniu, którego działanie chcemy sprawdzić" - mówił wówczas zastępca szefa polskiej komisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej, płk Mirosław Grochowski.
Jak wyjaśniał, uszkodzona jest nie "zwykła kontrolka, tylko zintegrowany wielofunkcyjny wyświetlacz". "Jeżeli chcemy wiedzieć, jak działał TAWS przy podejściu na lotnisko nieprogramowane, bo taki element chcemy sprawdzić, to musimy wiedzieć, co na tym wyświetlaczu się wyświetla" - wyjaśniał zastępca szefa komisji.
Kierujący komisją badającą okoliczności katastrofy minister spraw wewnętrznych Jerzy Miller informował, że z powodu tej usterki prace nad raportem końcowym komisji mogą się przedłużyć o sześć tygodni.
Według pierwotnych zapowiedzi raport polskiej komisji badającej katastrofę miał być gotowy w lutym. W połowie stycznia poinformowano o przygotowaniach do eksperymentu, który ma polegać na próbnym locie bez odwzorowywania warunków atmosferycznych, które panowały 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku. Lot Tu-154M o numerze 102 miałby wykazać m.in. czy załoga samolotu numer 101, który uległ katastrofie, miała dość czasu na przerwanie zniżania i bezpieczne poderwanie samolotu, by odejść na drugi krąg bądź odlecieć na lotnisko zapasowe.
Grochowski już wcześniej wyrażał opinię, że w momencie, gdy padła komenda dowódcy załogi "odchodzimy", było to jeszcze możliwe. Eksperyment ma zbliżyć komisję do odpowiedzi na pytanie, dlaczego po komendzie "odchodzimy" lot skończył się katastrofą.
Z kolei płk Ryszard Filipowicz z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie informował w połowie lutego, że w najbliższym czasie wojskowa prokuratura okręgowa zamierza przeprowadzić eksperyment procesowy na pokładzie Tu-154M, w którym uczestniczyć będą biegli z zakresu fonoskopii z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie. Wyjaśniał, że będzie to odrębny eksperyment, przeprowadzony niezależnie od zapowiadanego przez polską komisję. Poinformował też, że eksperyment służyć będzie identyfikacji dźwięków nagranych na taśmie z czarnych skrzynek.
"Komisja badania wypadków lotniczych przeprowadzi eksperyment z udziałem innych biegłych i dotyczący innych dziedzin. Natomiast niewykluczone, że za jakiś czas, dłuższy czy krótszy, ten eksperyment zostanie powtórzony z udziałem biegłych, których powoła prokuratura wojskowa do wydania kompleksowej opinii" - dodawał Filipowicz.
Skomentuj artykuł