Wg rządu nauczyciele za mało pracują

(fot.PAP/Grzegorz Jakubowski)
PAP / mh

Rząd twierdzi, że polski nauczyciel jest złym nauczycielem, bo mało pracuje; tymczasem z badań wynika, że nauczyciele tygodniowo pracują średnio prawie 50 godzin - mówił przewodniczący oświatowej Solidarności Ryszard Proksa podczas protestu przed MEN.

"Rząd twierdzi, że polski nauczyciel jest złym nauczycielem, mało pracuje i trzeba go dociążyć. Niestety, jakoś statystyki całkiem inaczej mówią" - powiedział w czwartek przed gmachem MEN przewodniczący Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" Ryszard Proksa. Powołując się na badany ostatnio przez Instytut Badań Edukacyjnych czas pracy nauczycieli zwrócił uwagę, że "z przerwami lekcyjnymi, których nie policzono, nauczyciel polski średnio pracuje prawie 50 godzin". "A ona (minister edukacji Krystyna Szumilas - PAP) na rządzie mówi, że trzeba dołożyć dwie godziny nauczycielom do etatu, bo nie wypełniają 40-godzinnego czasu pracy" - powiedział Proksa.
W proteście oświatowej Solidarności przeciwko polityce oświatowej rządu uczestniczyło według służb porządkowych ok. 3,5 tys. osób, według organizatorów - ponad 4 tys. Demonstracja - jak mówili PAP związkowcy - miała przypomnieć społeczeństwu o szkodliwej polityce oświatowej rządu. Protestujący ubrani w koszulki z logo Solidarności trzymali transparenty z napisami "Cud premiera do szkół nie dociera", "MEN - Marnowanie Edukacji Narodowej", "Stop oszczędnościom w oświacie". Poza transparentami związkowcy przynieśli tekturowe maski z podobizną Szumilas; powiewały polskie i związkowe flagi; słychać było bębny, gwizdki i trąbki.
"To ministerstwo zniszczyło polską oświatę, zniszczyło system i jakość polskiej oświaty. A teraz jeszcze prowadzi do tzw. anarchii samorządowej, bo tyle mamy polityk edukacyjnych, ile samorządów" - powiedział Proksa. Jako przykład chaosu w polskiej edukacji podał wprowadzoną od 1 września ustawę obniżającą opłaty rodziców za opiekę przedszkolną (to tzw. ustawa przedszkole za złotówkę). Chodzi o organizację tzw. zajęć dodatkowych w przedszkolach; zdaniem części rodziców po wejściu ustawy w życie nie jest możliwa organizacja np. zajęć z języka angielskiego. Słowa Proksy spotkały się z głośnym aplauzem protestujących.
W petycji do minister edukacji związkowcy napisali, że domagają się m.in. większych nakładów finansowych na oświatę. Chcą także wstrzymania prac nad Kartą Nauczyciela, zaprzestania likwidacji szkół i zwolnień nauczycieli oraz naprawy reformy nauczania. "Oświata jest dobrem całego narodu i nie wolno jej traktować jako wydatek budżetowy, ale jako ważną i niezbędną inwestycję w przyszłość młodego pokolenia. Nie możemy pozwolić, aby krótkowzroczne i nieprzemyślane zmiany doprowadziły do dalszego obniżenia jakości kształcenia pokoleń Polaków" - podkreślili.
Podczas protestu działacze Solidarności przedstawili również "grzechy główne ministra edukacji narodowej", które spisali na rozdawanych ulotkach. Za najpoważniejsze "grzechy MEN" uznali szkodliwe zmiany podstawy programowej, likwidację szkół i prywatyzację oświaty, brak rzeczywistego dialogu społecznego, masowe zwolnienia pracowników oświaty, obniżanie jakości kształcenia, niedofinansowanie oświaty, wyzbywanie się odpowiedzialności państwa za oświatę, obowiązkowe posyłanie 6-latków do nieprzygotowanych szkół, drogie podręczniki i odstępowanie od wychowania historyczno-patriotycznego.
Do chwili nadania depeszy resort edukacji nie ustosunkował się do przedstawionych zarzutów oświatowej Solidarności.
Po przedstawieniu żądań wobec resortu związkowcy przemaszerowali Al. Ujazdowskimi przed gmach Sejmu, gdzie - przywitani przez szefa NSZZ "Solidarność" Piotra Dudę - zakończyli protest. W rozmowie z PAP Duda skrytykował działania MEN. "To jest nasze +być albo nie być+. Widzimy tę degradację w oświacie i nie przyjmuję, że jest taka a nie inna demografia (chodzi o niż demograficzny, który w ocenie MEN jest przyczyną zwolnień nauczycieli; w tym roku szacunkowo pracę straci ok. 7 tys. nauczycieli - PAP), bo naprawdę nakłady na oświatę z roku na rok są coraz mniejsze" - mówił Duda.
Kluczowym problemem - jego zdaniem - jest "brak długofalowego, ponadpartyjnego programu dla oświaty, taki który byłby kontynuowany przez lata". "Co rząd to inne pomysły. Jedni proponują gimnazja, inni chcą je likwidować. Co roku nowe podręczniki. To jest brak jakichś wspólnych działań ponadpartyjnych dla ludzi, dla rodziców, którzy kształcą swoje dzieci. To jest dzisiaj najważniejszy problem, który mamy w edukacji" - powiedział szef NSZZ "Solidarność".
Zaznaczył też, że przewidziana pomoc rządu dla zwalnianych nauczycieli w postaci 100 mln zł, tak by mogli się przekwalifikowywać i znaleźć inną pracę, jest nieporozumieniem. Jego zdaniem, resort edukacji mógłby ochronić nauczycielskie etaty poprzez zmniejszenie liczby uczniów w klasach.
Podczas manifestacji oświatowa Solidarność wyraziła również ubolewanie, że w proteście przeciwko polityce MEN razem z nimi nie uczestniczył Związek Nauczycielstwa Polskiego. Prezes ZNP Sławomir Broniarz wyjaśnił w czwartek dziennikarzom, że związek nie został o proteście powiadomiony. "Na posiedzeniach Międzyzwiązkowego Komitetu wspólnie przyjęto, że 11 września odbędą się pikiety pod ministerstwami: Spraw Wewnętrznych, Sprawiedliwości, Zdrowia, Gospodarki, Skarbu Państwa oraz Pracy i Polityki Społecznej. W tym gronie nie było ministerstwa edukacji" - tłumaczył Broniarz.
Poinformował też, że zgodnie z ustaleniami Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego w czwartek miała odbyć się pod Sejmem debata edukacyjna. Związek zaakceptował propozycje pozostałych central, by wzięli w niej udział eksperci. Jednak na początku września dwie pozostałe centrale - oświatowa Solidarność i FZZ - odstąpiły od debaty i w pismach do ZNP poinformowały, że nie widzą celowości takiego spotkania. "Z przykrością stwierdzamy, że dzisiejsza pikieta pod MEN łamie wspólne związkowe ustalenia. Zastanawiamy się, czemu takie działanie ma służyć" - powiedział Broniarz. Dodał jednak, że nauczyciele zrzeszeni w ZNP - niezadowoleni z bieżącej sytuacji w oświacie - wezmą jednak udział w Ogólnopolskich Dniach Protestu i przyjadą na manifestację w sobotę 14 września.
Protest Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" to kontynuacja Ogólnopolskich Dni Protestu organizowanych w Warszawie przez NSZZ "Solidarność", OPZZ i Forum Związków Zawodowych. Kulminacją protestów ma być wielka manifestacja w sobotę.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wg rządu nauczyciele za mało pracują
Komentarze (2)
M
Max
12 września 2013, 20:33
"Rząd twierdzi, że polski nauczyciel jest złym nauczycielem, bo mało pracuje..." Ja twierdzę, że polski premier jest złym premierem, bo mało pracuje, a za dużo harata w gałę.
D
DNA
12 września 2013, 17:13
A rząd źle rządzi i bierze pieniądze za brak kompetencji.