Wybory to taka nasza "wojna domowa"

Wybory to taka nasza "wojna domowa"
Swoje poparcie dla Komorowskiego zadeklarowali Andrzej Wajda i Władysław Bartoszewski (fot. PAP/Radek Pietruszka)
PAP / wab

- Za kilka tygodni rozstrzygnie się los Polski - podkreślił premier Donald Tusk podczas prezentacji w Warszawie komitetu poparcia dla kandydatury Bronisława Komorowskiego.Według premiera Komorowski może być patronem dobrych zmian, współtwórcą porozumienia wszystkich Polaków.

- Jesteśmy dzisiaj tu nie tylko dlatego, że łączy nas sympatia i uznanie dla marszałka Bronisława Komorowskiego. Wydaje się, że powodem tym najprawdziwszym jest szczere przekonanie, że za kilka tygodni (...) rozstrzygnie się los Polski na najbliższe lata - zaznaczył premier w warszawskich Łazienkach, gdzie prezentowany jest komitet poparcia dla Komorowskiego, który liczy 160 osób.

Tusk podkreślił, że nadchodzące wybory prezydenckie to jest "bardzo poważny bój", bo chodzi tu o sprawy fundamentalne dla Rzeczpospolitej. - Znamy Ciebie wszyscy jako dziedzica narodowej tradycji, w Twoim przypadku nie jest to puste słowo. To są setki lat tradycji najgłębiej patriotycznej, to jest duma polskiej szlachty, to są powstania narodowe, to jest rodzina, to jest pamięć, to są dzieła, z których wszyscy Polacy są dumni, a w których Komorowscy przez wieki uczestniczyli i je współtworzyli - mówił szef rządu.

- Jest pewien fenomen w Bronisławie Komorowskim - to niewyjaśnialna do końca sytuacja, w której wszyscy go słuchają, chociaż nikt się go nie boi - mówił premier. - W życiu publicznym chyba nigdy z nikim się nie pokłócił, ale potrafił przeprowadzać własne projekty, ważne sprawy dla Polski, dlatego że wszyscy go słuchają, chociaż nikt się go nie boi.

- Chcemy prezydenta Rzeczypospolitej, którego wszyscy w Polsce i na świecie słuchają, ale nikt z Polaków się go nie boi. Chcemy też prezydenta Bronisława Komorowskiego, dlatego że posiadł umiejętność rozmowy z każdym z osobna, ale też z nami Polakami jako całością. To rzadki dar, niezbędny by być tym wymarzonym prezydentem RP - mówił Tusk. - Chcemy ruszyć z tymi naszymi sprawami do przodu, które przez swary, konflity, brak zrozumienia na szczytach władzy, nie szły w takim tempie, o jakim Polacy marzą - dodał.

Według niego Komorowski może być patronem dobrych zmian, współtwórcą porozumienia wszystkich Polaków. - Jest coś, co każe nam mówić o Bronisławie Komorowskim, że to jest dobry człowiek. Chcemy mieć dobrego prezydenta. Dobry człowiek będzie dobrym prezydentem. Dobro przyciąga dobro - podkreślił.

 

"Do ostatniego tchu"

Prof. Władysław Bartoszewski, członek komitetu poparcia dla kandydatury Bronisława Komorowskiego na prezydenta powiedział, że "do ostatniego tchu" będzie wspierał marszałka Sejmu w wyborach prezydenckich.

Zdaniem Bartoszewskiego, obecna Polska z rządem Donalda Tuska i kandydatem Komorowskim, jest na świecie widziana bardzo pozytywnie. - Zupełnie obcy ludzie różnych narodowości przychodzą do mnie i mówią: "Drogi panie Bartoszewski, ale ten Komorowski to będzie wybrany" - opowiadał Bartoszewski.

- Póki sił, do ostatniego tchu będę głosił potrzebę powołania Komorowskiego, aby Polska nie zeszła w opinii świata na miejsce między Grecją a Bułgarią i Rumunią pod względem stabilizacji, zaufania, szacunku, możliwości - zapewnił Bartoszewski.

"Nikt nie neguje, że w Ruandzie i Burundi są ludzie, którzy cierpią, tylko tak za bardzo na co dzień się tym nie zajmujemy. Jeżeli Polska, by miała spaść do rangi zainteresowania, jaką obdarzona jest Ruanda, Burundi w świecie, to byłby najlepszy argument za wybraniem człowieka, który ma doświadczenie w hodowli zwierząt futerkowych, natomiast nie ma doświadczenia bycia ojcem czegokolwiek i czymkolwiek, tylko - jak twierdzi Lech Wałęsa - (jest) autorem zawodowej dekonstrukcji" - mówił Bartoszewski.

Jak dodał, on wie, że Bronisław Komorowski jest człowiekiem "tak delikatnym, tak kulturalnym, tak koncyliacyjnym, że on tego mówić nie będzie". "Ale ja - jako bezpartyjny wesoły staruszek - mogę to mówić i będę to mówił" - powiedział Bartoszewski. Były minister spraw zagranicznych podkreślał zalety Komorowskiego - działalność w harcerstwie, 30-letnie małżeństwo i wychowanie pięciorga dzieci.

Bartoszewski wspominał też wspólne internowanie w czasie stanu wojennego, m.in. zorganizowane wówczas przez więźniów obchody czterdziestolecia powołania AK.

Także reżyser Andrzej Wajda wyrażając poparcie dla Komorowskiego ocenił, że nadchodzące wybory prezydenckie to "walka o wszystko" pełna namiętności, to taka nasza "wojna domowa". Jednocześnie zaapelował do władz telewizji publicznej, by zapewniała na antenie czas także kandydatowi PO na prezydenta.

Z powodu choroby na prezentację komitetu poparcia dla marszałka Sejmu nie przybył były premier Tadeusz Mazowiecki. W liście do Komorowskiego były premier napisał, że uważa jego kandydaturę za najlepszą. "Tylko on jest w stanie nadać temu urzędowi właściwy wymiar i ponadpartyjny charakter, łącząc, a nie dzieląc wszystkich Polaków" - napisał o kandydacie PO.

"Traktuję to jako zobowiązanie"

Bronisław Komorowski, dziękując za udzielone mu poparcie, powiedział, że traktuje je jako zobowiązanie, aby działać w stronę Polski nowoczesnej, Polski, która ma silny fundament tradycji, ale jest wymierzona w przyszłość, dąży do pojednania polsko-polskiego.

- Dziękuję, bo mam świadomość, że za tymi wszystkimi gestami i ciepłymi słowami stoi nie tylko życzenie, aby się udało, ale również stoją życiorysy, marzenia wielu z nas; także doświadczenia, osiągnięcia, sukcesy. (...) Jestem głęboko przekonany, że stoją za tym również marzenia o tym, aby w Polsce nastąpiło pojednanie polsko-polskie. (...) Traktuję to jako zobowiązanie, aby działać w stronę Polski nowoczesnej, Polski, która ma silny fundament tradycji, ale Polski wymierzonej w przyszłość, dążącej do współpracy i pojednania polsko-polskiego - powiedział kandydat PO.

Jak mówił, nie chodzi o zwycięstwo konkretnego człowieka, ale - o zwycięstwo, "które oznacza wygranie wizji Polski, kształtu prezydentury. Mam świadomość, że za tymi poparciami stoi marzenie o normalności, o tym, aby Polska unowocześniała się coraz szybciej i wyraźniej, aby stawała się cząstką integrującego się świata europejskiego, dobrego świata, który idzie w dobrą stronę - podkreślił.

- Mam świadomość, że za tym stoi marzenie o tym, by prezydentura służyła rozwiązywaniu konkretnych spraw przy podjęciu przynajmniej próby porozumienia i znalezienia takiego politycznego minimum, które mogłoby stanowić podstawy funkcjonowania państwa. Mam nadzieję, że sprostam tym marzeniom - dodał.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wybory to taka nasza "wojna domowa"
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.