Wysiadamy z autobusów, bo są za drogie

"Dziennik Gazeta Prawna" / PAP / drr

Każdej podwyżce cen biletów w transporcie publicznym w miastach towarzyszy odpływ pasażerów - alarmuje "Dziennik Gazeta Prawna".

Prezydenci miast narzekają, że muszą dopłacać do utrzymania autobusów, tramwajów i metra. Coraz częściej podnoszą więc ceny biletów. Niestety nie biorą pod uwagę, że w ten sposób jednocześnie odstraszają mieszkańców od korzystania z transportu publicznego.

Z informacji zebranych przez "Dziennik Gazetę Prawną" w największych miastach Polski wynika, że każda podwyżka opłat za przejazd łączy się ze zmniejszeniem liczby pasażerów.

Jak przekonuje Karol Trammer, ekspert od transportu publicznego, to głównie przez ceny biletów ludzie nie chcą podróżować komunikacją miejską. Obniżki zdecydowanie poprawiłyby sytuację - i to zarówno na drogach, jak i w kasach miejskich przedsiębiorstw komunikacyjnych.

DEON.PL POLECA

Analizując strukturę podwyżek cen biletów, można zauważyć wspólny dla wszystkich miast trend - starają się zmusić mieszkańców, aby przestawili się na bilety okresowe. Bo dzięki temu mają zapewnione regularne dochody.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wysiadamy z autobusów, bo są za drogie
Komentarze (5)
MR
Maciej Roszkowski
18 lutego 2013, 12:46
Moje obserwacje nt. komunikacji miejskiej są pozytywne, przynajmniej na tych trasach którymi jeżdżę. Oczywiście zdarzaja się klopoty, ale mnie spotykaja rzadko. Metro i tramwaj jadą bardzo szybko, bo nie stoją w korkach. Jednostkowy koszt dojazdu z Wesołej pod W-wą autobusem to chyba 2,50 (mam bilet roczny, więc tańszy). Ta sama droga moim samochodem  to 6 zł. + klopoty z parkowaniem i ewentualny koszt tego parkowania.
W
Wojtek1957
7 lutego 2013, 09:11
(dokończenie) To wszystko kosztuje a wpływy z (drogich!) biletów pokrywają podobno jedynie 1/3 kosztów. Może czas pomyśleć o racjonalizacji i zmniejszeniu kosztów, zamiast podnoszenia ceny biletów i wyciągania ręki po dotacje. Kiedyś były MZK, teraz stworzono "ZTM", zapewne z nowymi, licznymi urzędnikami. Wiadomo, że gęsta sieć komunikacji publicznej "sprzyja" bezdomnym. Niektórzy z nich w chłodne dni traktuję autobusy i tramwaje jak dom. (Taki bezdomny znalazłby noclegownię, ale po co to ma robić, skoro są autobusy i tramwaje). Może trzeba by pomyśleć o publicznych (i przymusowych) łaźniach dla takich pasażerów? To m. in. dlatego pojazdy komunikacji miejskiej bywają brudne. Nowe foteliki pokryte tkaniną szybko się brudzą - stare były łatwiejsze do mycia.
W
Wojtek1957
7 lutego 2013, 09:10
Odnoszę wrażenie, że w Warszawie komunikacja miejska działa nie po to, by wozić pasażerów, lecz by spełniać jakieś urzędnicze wytyczne i postulaty prestiżowe. Przykłady: 1. Kiedyś, w niedzielę rano wybierałem się z rodziną na lotnisko, by polecieć do Paryża. Ruch był mały, więc(?) autobus odjechał z przystanku 5 minut przez rozkładowym czasem (następny za 30 minut) i zatrzymał się przed przejściem, przez które właśnie przechodziliśmy. Mimo prośby kierowca nie otworzył drzwi (pewnie przekroczyłby przez to jakiś b. ważny przepis, bez spowodowania utrudnienia ruchu, bo ten był znikomy). Skutek - nerwy, bo jechaliśmy z kilkoma przesiadkami... 2. Tramwaje jeżdżą "stadami", ostatni w "stadzie" bywa pustawy, ale nie poczeka na przystanku do kolejnej zmiany świateł. 3. Tramwaje w lecie bywają przesadnie chłodzone, za to w zimie jest w nich czasem ponad 22 stopnie. Po co? Poza tym po co wycofywać stare, ale jeszcze sprawne (i często niedawno remontowane!) tramwaje (z lat 50-tych, z wygodnymi fotelikami) i "Ikarusy". Czyżby ich eksploatacja była już nieopłacalna?  4. Tramwaje i autobusy są przemalowywane w kolory żółto-czerwono-czarne. Żółty i czerwony, to barwy Warszawy, ale skąd czarny? Czyżby sympatia do Niemiec? W ten sposób przemalowano także nowe (wówczas) tramwaje 3101..3115. Po co? Kiedyś wszystko było kremowo-czerwone, potem żółto-buraczkowe, po co to zmieniano? cdn.
K
krakus
7 lutego 2013, 08:32
Policzmy. Autobus w Krakowie jedzie ze średnią prędkością 20km/h, wliczając postoje na przystankach. W 15 minut przejedzie ok 5 km. Cena za te 5 km wynosi 2zł. Za 100 km zapłacimy 40 zł. Można za to kupić 7-8 litrów paliwa. Jazda oszczędnym autem w mieście kosztuje tyle, co jazda autobusem, a jeśli jeździmy na gaz - dużo taniej. Przy gazie nawet bilety miesięczne robią się nieekonomiczne. Przez 8-9 miesięcy w roku można jeździć na rowerze, którym jazda nie kosztuje nic.
R
red
24 stycznia 2013, 10:45
Jeżeli w Krakowie po ostatniej podwyżce najtańszy bilet normalny podrożał o 40% z 2.00 zł za 15 minut na 2.80 za 20 minut (tak samo ulgowy 1.00 (15min) -> 1.40 (20 min) i w Krakowie są osoby, dla których 15 minut jest wystarczające to naprawdę się nie chce jeździć tramwajem. Sam zdecydowanie chętniej jeżdżę samochodem, bo korzystam z parkingów w chwili gdy nie obowiązuje czas płatny. Może to i droższe, ale wygodne. Poza tym odcinki 10- minutowe często można pokonywać pieszo co też robię.