"Załoga była zaskoczona tym, co się stało"

Na stronie internetowej MSWiA opublikowano stenogramy rozmów załogi Tu-154 (fot. PAP/Grzegorz Jakubowski)
tvn24.pl / zylka

- Zacząłem czytanie od ostatnich stron. Drugi pilot mówi "odchodzimy", a nawigator dalej odlicza wysokość. Mogę wnioskować, że samolot ma prędkość opadania ok. 14 m/s. To jest prędkość niespotykana przy podejściu. Normalnie jest trzy razy mniejsza. Samolot zbliża się do ziemi bardzo szybko - komentował Krzysztof Krawcewicz z "Przeglądu Lotniczego" na antenie TVN24.

DEON.PL POLECA

Zastanawiał się także dlaczego nikt z członków załogi nie zareagował na komendę wypowiedzianą przez drugiego pilota. - Jeżeli ktokolwiek z załogi rzuci komendę, to nikt nie pyta "dlaczego?" - po prostu trzeba to wykonać. Słowa są rzucane jakby na wiatr i nic się nie dzieje - dodał.

- Załoga była zaskoczona tym, co się stało. Nie mam co do tego wątpliwości. Byłbym ostrożny w ferowaniu dalekich wniosków - podkreślał Tomasz Tuchołka z firmy ATM, która produkuje czarne skrzynki.

Krawcewicz zastanawiał się również, czy piloci operują tą samą wysokością, co kontroler. - Jest fragment, w którym kontroler upewnia się, czy zajęli 500 metrów. Zastanawiam się, kto w tym momencie mówi 200 metrów. Nie jest także zaznaczone, która kwestia jest wypowiadana w jakim języku. Jeżeli pilot odzywa się po rosyjsku, to raczej do wieży. Gdy mówi po polsku, to zapewne do załogi - mówił Krawcewicz.

Pytany o pierwszą reakcję po przeczytaniu ujawnionych dziś stenogramów, pilot samolotów pasażerskich Oskar Maliszewski powiedział, że jest poruszony tym, co zobaczył

- Pogoda, która była tego dnia, nie pozwalała lądować. Załoga była zdeterminowana z jakiś powodów, żeby to zrobić. Zawsze pilot ma możliwość spróbowania podejścia do minimów i sprawdzenia. Później jest stwierdzenie "Arek, widzimy 200 metrów" - pogoda się pogarszała, ona nie uprawnia nawet do lądowania na w pełni wyposażonym Okęciu - mówił na antenie TVN24 kpt. Maliszewski.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Załoga była zaskoczona tym, co się stało"
Komentarze (8)
A
Alfista
2 czerwca 2010, 13:04
W takim usytuowaniu samolotu w stosunku do pasa samolot nie mógł bezpiecznie wylądować.
G
gosc9
2 czerwca 2010, 12:04
To było do ciebie lemingu ;-/,
VD
veto dla fanatyzmu
2 czerwca 2010, 10:51
veto dla ślepego naiwniactwa, sługusostwa i bezmyślności Pełna zgoda, więcej takich postów
G
gosc9
2 czerwca 2010, 10:12
veto dla ślepego naiwniactwa, sługusostwa i bezmyślności
VD
veto dla fanatyzmu
2 czerwca 2010, 09:57
Dobrze, że już skończyły się te fantazje o zamachach.
P
patio
2 czerwca 2010, 09:18
Nie było błędu pilotów - zeszli do wysokości 100 m, następnie zawiśli kilka sekund, następnie padła komenda odchodzimy - i od tego momentu zostaje wyłączony automat, aby przejść na ręczne sterowanie aby szybciej wznieść się w górę - zaczynają się dziać dziwne rzeczy - samolot spada z prędkością 10 a niekiedy więcej metrów na sekundę - może to świadczyć o awarii - dlaczego cała para poszła na maksymalny gaz i coś spowodowało, że samolot nie unosił się w górę tylko ewidentnie spadał - gdyby lądował powinien schodzić z wysokości maksymalnie 3 metry na sekundę - samolot najprawdopodobniej stracił sterowność. To jest bardzo ważne z tego momentu mieli co najmniej 34 sekundy do lądowania przy raptownym traceniu wysokości nastąpiło to około 10 sekund. Piloci mogli zejść na wysokość 100 - 80 m to jest wystarczające aby samolot wznieść w górę. Zwracał na to uwagę szczególnie pilot który na Tupolewach przelatał ponad 20 000 godzin. Nikt z ekspertów nie zaprzeczył, że piloci nie mogli zejść do tego pułapu. Nikt póki co nie jest w stanie powiedzieć dlaczego samolot spada tak szybko w ostatniej fazie. Piloci, załoga do samego końca próbowali ratować samolot - świadczy o tym skupienie/cisza w kokpicie w ostatnich sekundach, gdy piloci najprawdopodobniej walczyli z niemocą podniesienia samolotu w górę - padają w ostatnim momencie słowa przekleństwa - to świadczy o ich niemocy. Oni nie lądowali oni raptownie tracili wysokość, zdawali sobie sprawę doskonale jakie są warunki pogodowe.
jazmig jazmig
1 czerwca 2010, 20:21
Zarejestrowano ostrzeżenie systemu TAWS o godz. 8.40 i 6 sekund czasu polskiego. Automatyczny głos powiedział: "TERRAIN AHEAD" (ziemia przed tobą). 9 sekund wcześniej załoga komunikowała, że jest 400 metrów nad ziemią. Ostrzeżenie TAWS powtórzyło się po 25 sekundach i jeszcze raz, po kolejnych 10 sekundach. Piloci informowali, że są 200 i 100 metrów nad ziemią. O godz. 8.40 i 42 sekundy TAWS podawał kilkakrotnie: PULL UP (do góry). Załoga meldowała, że jest 90 metrów nad ziemią. Gdy byli jeszcze 10 metrów niżej, osoba oznaczona jako drugi pilot powiedział "odchodzimy". O 8.40 i 53 sekundy załoga podawała, że jest na wysokości 50 metrów od ziemi. To wówczas kontroler wieży powiedział: "Horyzont 101", który jest nakazem zakończenia procedury zniżania. Powtórzył to jeszcze raz trzy sekundy później. Katastrofa nastąpiła 10 sekund później. ******** Jak widać, załoga błędnie oceniała wysokość, na jakiej znajduje się samolot. Dziwne jest, że zignorowali ostrzeżenia TAWS, jakby uważali, że wiedzą lepiej, jak wysoko się znajdują.
Stanisław Miłosz
1 czerwca 2010, 19:09
Właśnie dla utwierdzenia w takich wnioskach zostało to opublikowane. Bez zsynchronizacji zapisu tych rozmów (zakładając, że są prawdziwe) z innymi faktami np. nagraniami tego co działo się w "wieży" kontroli lotów, z rejestratorami parametrów technicznych, jest to bezwartościowe dla wyjaśnienia rzeczywistych przyczyn. Żargon lotnictwa, monosylaby i półsłówka każdy może sobie na swój sposób zinterpretować. Tu jednoznacznie cel jest taki sam od początku: presja prezydenta i niekompetencja pilotów. I taką tezę nieznający się na rzeczy czytelnik sobie w głowie zakoduje.