Zmarnowana uroczystość czy sukces demokracji
Metropolita gdański abp Sławoj Leszek Głódź uważa, że podczas uroczystego zjazdu Solidarności zapewne nie tylko Henryka Krzywonos, która polemizowała z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim, miała ochotę zabrać głos, ale właśnie ona miała najwięcej odwagi.
- Żyjemy w wolnym świecie, więc jak wolność słowa, to wolność słowa, a że tylko cztery stopnie (tyle schodów prowadziło na scenę - PAP) i do tego takie łagodne i mikrofony dobre, nagłośnienie jeszcze lepsze, więc myślę, że nie tylko ona miała ochotę przemówić. A ona miała najwięcej odwagi - powiedział abp Głódź.
Krzywonos-Strycharska niespodziewanie zabrała głos tuż po przemówieniu prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Krzywonos apelowała do Kaczyńskiego, by "nie buntował ludzi przeciwko sobie".
Borusewicz: zmarnowana uroczystość
Ta uroczystość jest zmarnowana przez tych, którzy się niegodnie zachowali - powiedział PAP marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, odnosząc się do zjazdu "Solidarności" z okazji 30. rocznicy Sierpnia'80, który odbywał się w poniedziałek w Gdyni.
- Jeśli gospodarze zapraszają kogoś do swojego domu to powinni zapewnić takie przyjęcie, którego nie powinni się wstydzić, a nie gwizdać i krzyczeć - powiedział Borusewicz.
Oceniając wystąpienie Henryki Krzywonos-Strycharskiej, która nieoczekiwanie zabrała głos po tym, gdy skończył mówić lider PiS Jarosław Kaczyński marszałek Senatu powiedział, że zareagowała tak "bo jeden z głosów nie był do końca zgodny z rzeczywistością". - Dobrze, że wystąpiła, ale za długo też mówiła - dodał.
- Solidarność jest propisowska i to wyraźnie. Przemówienie (Jarosława Kaczyńskiego) nie było przemówieniem łagodzącym sytuację. Myślałem, że będzie to przemówienie łagodzące - powiedział Borusewicz.
W innej krótkiej wypowiedzi dla dziennikarzy Borusewicz ocenił, że wystąpienie Kaczyńskiego było "konfrontacyjne".
Śniadek: ten zjazd był bardzo prawdziwy
Przewodniczący NSZZ "Solidarność" Janusz Śniadek uważa, że specjalny zjazd z okazji 30-lecia związku " był bardzo prawdziwy". "Pokazywał w sposób bardzo wyważony, ucywilizowany różne emocje, które targają Polską, naszym społeczeństwem, naszymi sercami i umysłami" - ocenił.
Podczas zjazdu niezaplanowane było wystąpienie sygnatariuszki Porozumień Sierpniowych Henryki Strycharskiej-Krzywonos, która skrytykowała prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i poprosiła go aby nie buntował ludzi przeciwko sobie. Część działaczy zarzuciła jej, że "przyniosła wszystkim wstyd".
Śniadek powiedział, że wystąpienie Krzywonos "bardzo go rozczarowało". Zaznaczył, że "nie żałuje, że pozwolił jej wystąpić i nie odebrał jej głosu". - Na zjeździe "S" domagała się głosu i ten głos dostała, ale w przeciwieństwie do niej dziś w Polsce jest wielu takich ludzi, których głosu słuchać się nie chce i głosu się nie daje. W życiu publicznym, w dialogu społecznym z tym rządem jesteśmy też tymi, którym głosu albo się nie daje, albo nie chce słuchać kiedy mówimy - podkreślił szef "S".
Wałęsa: Solidarność to niepoważny i niekulturalny związek
Solidarność to jest niepoważny związek, który nie potrafi się kulturalnie zachowywać - ocenił przebieg poniedziałkowego jubileuszowego zjazdu "S" w Gdyni legendarny przywódca związku Lech Wałęsa.
- Potwierdziło się to, co przypuszczałem. To jest niepoważny związek, który nie potrafi się kulturalnie zachowywać. To potwierdza to, co zawsze mówiłem, że demokracja to nic innego jak wojna każdego z każdym, tylko w żelaznych ramach prawa: prawa, do którego jesteśmy przekonani i szanujemy się nawzajem - powiedział w poniedziałek PAP Wałęsa.
Były prezydent przyznał też, że jest zadowolony, że zdecydował się nie uczestniczyć w jubileuszowym zjeździe. - Nie miałem ochoty przeżywać czegoś podobnego - powiedział.
Poproszony o komentarz do przemówienia prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, Wałęsa powiedział, że nie powinien on w ogóle zabierać głosu na zjeździe związku. - Jaki to klucz? Pierwszy premier (Tadeusz Mazowiecki) nie przemawiał, no jak to, no co to jest? Nie wiem czy na zasadzie losowania? To manipulacja polityczna - ocenił Wałęsa.
Mówiąc o wystąpieniu premiera Donalda Tuska, Wałęsa podkreślił, że "premierowi przeszkadzano, ale wystąpienie było sensowne".
Komentując spontaniczne przemówienie w czasie zjazdu znanej działaczki Solidarności Henryki Krzywonos, która weszła na scenę by skrytykować słowa Jarosława Kaczyńskiego, Wałęsa powiedział: "Od tego momentu przekonała mnie do siebie. Wcześniej miała ostry język, ale nie wchodziła tak spontanicznie".
Chwedoruk o zjeździe Solidarności: dobrze, że jest różnica zdań
Dla demokracji to dobrze, że rocznicy Solidarności towarzyszy różnica zdań; Solidarność uczyła odmienności - ocenił w rozmowie z PAP politolog z Uniwersytetu Warszawskiego dr Rafał Chwedoruk.
- Jedność Solidarności zawsze była bardziej mitem niż rzeczywistością. Był to tak naprawdę krótki moment, trudny do uchwycenia z dzisiejszej perspektywy - powiedział Chwedoruk.
- Myślę, że to dobrze, że rocznicy towarzyszy jakaś odmienność, różnica zdań. Jeśli Solidarność była szkołą czegoś, to właśnie różnorodności. Dla demokracji to dobrze, że coś się dzieje, że rocznice nie są tylko nudnym składaniem wieńców - powiedział, pytany o polemiczne wystąpienia, oklaski i gwizdy na gdyńskim zjeździe z okazji 30. rocznicy Solidarności.
- Istotą ruchu społecznego jest żywiołowość, udział w konflikcie. W ruch społeczny z natury jest wpisana spontaniczność, żywiołowość, niekontrolowana reakcja. W tym sensie też dobrze, że nie wszyscy są jednakowo kochani przez jakąś grupę. Ruch społeczny jest ważniejszy niż polityczny savoir vivre - podkreślił politolog.
Zaznaczył, że dzisiejsze konflikty między dwoma postsolidarnościowymi ugrupowaniami nie mają tak czytelnego podłoża, jak spory w łonie Solidarności w latach 80. i 90. - Wtedy spory dotyczyły granic kompromisu, modelu organizacyjnego związku, stosunku do samorządu pracowniczego. Dziś, mam wrażenie, że jest to bardziej spór personalny nałożony na sierpniową rocznicę - dodał.
Markowski o zjeździe Solidarności: przegraliśmy wielką rzecz
Przegraliśmy wielką rzecz, to było smutne spotkanie - tak zjazd Solidarności z okazji 30. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych ocenił w poniedziałek politolog z Polskiej Akademii Nauk prof. Radosław Markowski.
Podczas poniedziałkowego zjazdu, gdy prezydent Bronisław Komorowski i premier Donald Tusk opuszczali salę obrad związkowców w Gdyni, rozległy się gwizdy. Uczestnicy zjazdu krzyczeli: "Solidarność", a potem: "Tu jest Polska". Gwizdami i okrzykami było też przerywane przemówienie premiera.
- Jest rzeczą okropnie niskiej kultury cywilizacyjnej sytuacja, w której związkowcy zapraszają do hali premiera i prezydenta kraju, po czym na nich gwiżdżą - zaznaczył Markowski. Dodał, że w przemówieniach prezydenta i premiera nie było nic kontrowersyjnego, co uzasadniałoby taką reakcję.
Politolog zaznaczył, że Solidarność w momencie powstania była ruchem początkowo związkowym, ale później ewoluowała w kierunku wielkiego ruchu społecznego, aż w końcu była "siłą narodowowyzwoleńczą". - To było dużo więcej, niż to co chcą dzisiaj związki zawodowe przedstawiać, że tam byli wyłącznie robotnicy (...) był to wielki ruch, który odcisnął piętno na tym, co się wówczas działo - zaznaczył.
- Solidarność lat 1980-81 była niesamowitym zasobem kapitałowym naszego społeczeństwa (...) świadczą o tym wydarzenia, które wtedy się działy, bohaterstwo tych ludzi i rozsądek obu stron, które wtedy wynegocjowały porozumienie - mówił.
Markowski zaznaczył, że smutek może budzić fakt, iż na zjeździe prawie nie było gości zagranicznych. - Większość polityków nie chce uczestniczyć w tym, co z tą Solidarnością się stało - powiedział.
Politolog wskazał, że w Europie Zachodniej związki zawodowe pełnia ważną rolę. "Tylko tam związki zawodowe mają za sobą ogromne instytuty badawcze (...) polscy związkowcy poza lokalnymi przypadkami nie przychodzą do negocjacji z planami restrukturyzacji na przykład jakieś gałęzi przemysłu" - mówił.
Skomentuj artykuł