Ross - zawodowy dyplomata, doradca i bliskowschodni wysłannik trzech amerykańskich prezydentów, Republikanina George H.W. Busha (1989-1993) i dwóch prezydentów z Partii Demokratycznej, Billa Clintona (1993-2001) i Baracka Obamy (2009-2017) - w wywiadzie dla telewizji ABC wyraził w czwartek przekonanie, że decyzja Trumpa o uznaniu Jerozolimy za stolicę Izraela, obok spełnienia obietnicy wyborczej, była motywowana także "osobistą niechęcią Trumpa do rozwiązań tymczasowych".
Przykładem takich rozwiązań - jak wskazał Trump, gdy ogłaszał w środę swą decyzję - było podpisywanie przez jego poprzedników w Białym Domu co sześć miesięcy przez prawie 20 lat klauzuli do ustawy o ambasadzie w Jerozolimie. Ustawa ta została przyjęta miażdżącą przewagą głosów przez obie izby amerykańskiego Kongresu w roku 1995.
Klauzula po każdym jej podpisaniu przez urzędującego prezydenta powodowała odroczenie przeniesienia ambasady z Tel Awiwu do Jerozolimy na kolejne sześć miesięcy z powodu "interesów bezpieczeństwa narodowego".
"Po dwóch dekadach (podpisywania - PAP) tej klauzuli nie jesteśmy bliżej osiągnięcia porozumienia o trwałym pokoju pomiędzy Izraelem a Palestyńczykami. Wydaje mi się, że błędne jest przekonanie, iż powtarzanie tej samej formuły może obecnie przynieść odmienne rezultaty" - powiedział Trump w środowym wystąpieniu.
Opinię tę podziela Dennis Ross. W analizie statusu Jerozolimy opublikowanej na portalu ośrodka politologicznego The Washington Institute, specjalizującego się w tematyce bliskowschodniej, ekspert wspólnie z swoim współpracownikiem Davidem Makovskym podkreślił, że "od roku 2014 nie było żadnych poważnych negocjacji pomiędzy Izraelem a Palestyńczykami".
W tym samym czasie - przypomnieli Ross i Makovsky - "UNESCO i Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło szereg silnie upolitycznionych rezolucji pomijających związki Żydów z Jerozolimą". Przykładem może być - jak wskazali autorzy publikacji - rezolucja uchwalona przez ONZ 30 listopada br., która "wzywa wszystkie państwa do poszanowania świętych miejsc Jerozolimy jak meczet Al-Aksa, nie wspominając ani słowem, że Wzgórze Świątynne i inne miejsca w Jerozolimie są świętymi miejscami judaizmu".
Niezależnie od motywów prezydenta Trumpa, to jego "(...) decyzja o ustanowieniu Jerozolimy stolicą Izraela kończy z podtrzymywaną przez 70 lat fikcją, że Jerozolima nie jest stolicą Izraela, jednak nie jest ani katastrofą, ani rozwiązaniem narzuconym z góry przez USA" - argumentują Ross i Makovsky w czwartek w komentarzu opublikowanym na portalu miesięcznika "Foreign Policy".
Przeciwnie, "(...) prezydent Trump w swoim wystąpieniu wyraźnie podkreślił, że +Waszyngton nie zajmuje stanowiska w kwestiach dotyczących ostatecznego statusu Jerozolimy, a konkretny zakres izraelskiej suwerenności w tym mieście i sporne zagadnienia granic powinny być przedmiotem negocjacji zainteresowanych stron+".
"Teraz najważniejsze jest, aby to przesłanie nie zostało wypaczone przez takich przeciwników pokoju jak Hamas, Hezbollah, Iran czy Al-Kaida i dotarło w nieskażonej formie do Palestyńczyków i przywódców państw arabskich" - argumentują autorzy komentarza zatytułowanego "Przeprowadzka ambasady USA do Jerozolimy nie jest katastrofą".
Skomentuj artykuł