Białoruś: Sannikau i Bandarenko na wolności

Andriej Sannikau (fot. EPA/Tatjana Zenkowicz)
PAP / drr

Na Białorusi uwolniono podczas weekendu dwóch więźniów politycznych - byłego kandydata na prezydenta Andreja Sannikaua i współpracującego z nim Źmiciera Bandarenkę. Obaj skierowali do prezydenta Alaksandra Łukaszenki prośby o ułaskawienie.

Unia Europejska powitała tę decyzję władz białoruskich jako pierwszy krok, za którym powinny nastąpić kolejne - zwolnienie wszystkich więźniów politycznych i umożliwienie im korzystania z pełni praw.

Także polskie MSZ, wyrażając w sobotę zadowolenie z uwolnienia Sannikaua, ponowiło apel o niezwłoczne uwolnienie wszystkich pozostałych więźniów politycznych na Białorusi.

Sannikau dostał w połowie maja 2011 roku wyrok pięciu lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze w związku z opozycyjną demonstracją w Mińsku w wieczór po wyborach prezydenckich 19 grudnia 2010 roku. Sąd uznał go za winnego organizacji masowych zamieszek. Odbywał ostatnio karę w kolonii karnej Wićba-3 w obwodzie witebskim, na wschodzie Białorusi.

DEON.PL POLECA

O podpisaniu przez Sannikaua prośby o ułaskawienie powiadomiła pod koniec stycznia jego żona Iryna Chalip. Jak powiedziała, opozycjonista uczynił to pod wpływem tortur.

Źmicier Bandarenka, skazany na dwa lata kolonii karnej, został w niedzielę zwolniony z kolonii karnej w Mohylewie. Skazano go pod koniec kwietnia 2011 roku na dwa lata pozbawienia wolności za udział w protestach po wyborach prezydenckich w grudniu 2010 roku. Jeszcze przed skierowaniem na odbywanie wyroku znalazł się w szpitalu więziennym z powodu poważnych problemów z kręgosłupem. Latem przeszedł w więzieniu operację kręgosłupa.

Pod koniec stycznia bieżącego roku zaostrzono mu warunki odbywania kary, m.in. poprzez odebranie laski, a także zakaz leżenia w ciągu dnia i noszenia ortopedycznego obuwia. Jego żona uznała to za tortury. Na początku lutego Bandarenka podpisał prośbę o ułaskawienie. Zaraz potem zwrócono mu laskę i obuwie ortopedyczne.

5 kwietnia prezydent Łukaszenka oświadczył, że rozpatrzy sprawy tych więźniów, którzy sami napisali prośbę o ułaskawienie. "Podejmiemy decyzję co do niektórych osób, które w końcu uznały zgubność swojego stanowiska i polityki wobec własnego państwa" - powiedział wówczas.

Szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton oraz komisarz UE ds. rozszerzenia i polityki sąsiedztwa Sztefan Fuele powitali w niedzielę uwolnienie Sannikaua i Bandarenki. Ashton określiła ich mianem "wybitnych symboli" zaangażowania w sprawę demokratycznej i europejskiej Białorusi. Podkreśliła, że skazano ich z przyczyn politycznych.

"Wzywam władze Białorusi do bezwarunkowego zwolnienia teraz wszystkich pozostałych więźniów politycznych i usunięcia wszelkich restrykcji w zakresie korzystania przez nich z praw obywatelskich i politycznych" - napisała Ashton w oświadczeniu i dodała, że z pewnością wpłynęłoby to na możliwość poprawy stosunków między UE a Białorusią.

Komisarz Fuele uznał uwolnienie Sannikaua i Bandarenki za "fundamentalny pierwszy krok" i dodał, że czymś naturalnym było oczekiwanie takiego posunięcia, "zwłaszcza w sytuacji, kiedy szef państwa obiecał ułaskawić tych, którzy o to poprosili". - Choć osobiście sądzę, że sprzeczne z zasadami współczesnej Europy i ludzką godnością jest zmuszanie ludzi do przyznawania się do czegoś, czego nigdy nie zrobili, kiedy ich jedyna +zbrodnią+ było wyrażanie własnej opinii - podkreślił Fuele.

Komisarz przypomniał, że UE wielokrotnie podkreślała, iż na Białorusi wszyscy więźniowie polityczni muszą być zwolnieni i zrehabilitowani; dopiero wtedy Bruksela będzie mogła rozważyć normalizację stosunków z Mińskiem.

Fuele wyraził opinię, że Sannikaua i Bandarenkę zwolniono "także w tym kontekście" i dlatego "jest to pierwszy krok, po którym powinny nastąpić kolejne".

Jacek Saryusz-Wolski, członek Parlamentu Europejskiego i wiceprzewodniczący Zgromadzenia Parlamentarnego Partnerstwa Wschodniego EURONEST, zauważył, że "zwolnienie z więzienia na podstawie wniosku o ułaskawienie wymuszonego przez tortury nie jest metodą, której ani Unia Europejska, ani Parlament Europejski oczekują".

W oświadczeniu ocenił, że "polityka sankcji nie zawsze działała, czego najdobitniejszym przykładem" jest stracenie Dźmitrego Kanawałaua i Uładzisłaua Kawalioua, sprawców zamachu bombowego w mińskim metrze. - Najwyraźniej jednak gdy UE zaczęła mówić jednym głosem i pokazała, że stać ją na przyjęcie bardziej radykalnych sankcji, władze w Mińsku drgnęły - podkreślił.

23 marca ministrowie spraw zagranicznych 27 państw UE po raz kolejny rozszerzyli sankcje wobec Białorusi, m.in. podejmując decyzję o zamrożeniu aktywów 29 firm należących do trzech oligarchów wspierających reżim Łukaszenki. W przyjętej deklaracji ministrowie zapowiedzieli wprowadzanie kolejnych sankcji, "dopóki wszyscy więźniowie polityczni nie zostaną uwolnieni".

Po poprzednim rozszerzeniu sankcji 28 lutego władze Białorusi zwróciły się do ambasadorów UE i Polski, aby opuścili ten kraj i udali się na konsultacje, oraz wezwały swoich ambasadorów w Brukseli i Warszawie na konsultacje do Mińska. W odpowiedzi wszystkie kraje UE podjęły decyzję o wycofaniu swych ambasadorów z Białorusi.

Decyzja w sprawie powrotu ambasadorów państw Unii Europejskiej do Mińska zostanie podjęta kolegialnie na początku przyszłego tygodnia - poinformowało PAP w niedzielę źródło w korpusie dyplomatycznym.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Białoruś: Sannikau i Bandarenko na wolności
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.