Bliski Wschód: Demonstracje i 50 ofiar w Syrii

(fot. EPA/Khaled el Fiqi)
PAP / drr

Piątek, dzień cotygodniowych modlitw, stał się na Bliskim Wschodzie okazją do organizowania manifestacji politycznych. W Syrii około 50 osób zginęło, gdy siły bezpieczeństwa użyły ostrej amunicji i gazu łzawiącego przeciwko antyrządowym demonstrantom.

To najbardziej krwawy w Syrii dzień od rozpoczęcia demonstracji przeciwko prezydentowi Baszarowi el-Asadowi w połowie marca. W całym kraju w wyniku interwencji służb bezpieczeństwa rannych zostało kilkadziesiąt osób. Co najmniej 20 osób uważa się za zaginione, więc liczba zabitych może wzrosnąć - ostrzegają obrońcy praw człowieka. Większość ofiar zmarła od postrzału, a część na skutek zatrucia po rozpyleniu przez służby gazu łzawiącego.

Wielotysięczne demonstracje odbyły się w całym kraju: w prowincji Dara, na południowym zachodzie, gdzie ponad miesiąc temu rozpoczęły się protesty, w Damaszku i na stołecznych przedmieściach, a także w zachodnich miastach Banias, Hama, Latakia i Hims. W al-Kamiszli na północnym wschodzie, gdzie liczna jest mniejszość kurdyjska, ok. 5 tys. arabskich, kurdyjskich i chrześcijańskich manifestantów protestowało przeciwko korupcji.

Syryjscy opozycjoniści koordynujący protesty zażądali w piątek zniesienia monopolu partii Baas na władzę i utworzenia demokratycznego systemu politycznego.

W pierwszym wspólnym oświadczeniu od rozpoczęcia protestów pięć tygodni temu przedstawiciele Lokalnych Komitetów Koordynacyjnych z różnych regionów Syrii napisali, że "żądania wolności i godności mogą być zrealizowane wyłącznie poprzez pokojowe przemiany demokratyczne".

Od rozpoczęcia protestów w połowie marca w demonstracjach zginęło w Syrii ponad 220 ludzi.

Również w Jemenie setki tysięcy ludzi wzięły udział w demonstracjach przeciwników i zwolenników prezydenta w różnych miastach.

W stołecznej Sanie przeciwnicy rządzącego od 32 lat prezydenta Alego Abd Allaha Salaha zorganizowali demonstrację pod hasłem "piątek ostatniej szansy". Z kolei zwolennicy szefa państwa zebrali się przed pałacem prezydenckim na akcji pod nazwą "piątek pojednania".

By uniemożliwić starcia między dwoma obozami, w stolicy rozmieszczono wojsko i policję. Demonstracje oddalone były od siebie o kilka kilometrów.

Protesty antyprezydenckie odbyły się także w Taizzie, na południowym zachodzie Jemenu.

Tego samego dnia jemeńskie władze przystąpiły do akcji odwetowej przeciwko wysokiej rangi wojskowym, którzy przeszli do obozu przeciwników Salaha. Źródła wojskowe twierdzą, że aresztowano kilku jemeńskich oficerów.

Sam Salah z uznaniem wypowiedział się o przedstawionym przez Radę Współpracy Zatoki Perskiej planie przekazania władzy, zastrzegając, że musi to być procedura zgodna z konstytucją. Zasugerował w ten sposób możliwość sprawowania urzędu do końca obecnej kadencji w 2013 roku, choć plan Rady w obecnej wersji przewiduje, że w ciągu miesiąca od jego wejścia w życie Salah zrezygnuje ze stanowiska.

Z kolei w Omanie, w południowym mieście Salala, ok. 3 tysięcy osób domagało się reform. Była to jedna z największych manifestacji od ich rozpoczęcia przed dwoma miesiącami. Protestujący w Omanie koncentrują swoje żądania na podwyżkach płac, zwiększeniu liczby miejsc pracy i walce z korupcją.

W Egipcie prokurator generalny zdecydował o przedłużeniu o 15 dni aresztu tymczasowego byłego prezydenta Hosniego Mubaraka w ramach śledztwa dotyczącego krwawego tłumienia antyprezydenckich demonstracji na początku roku. Prokuratorzy kontynuowali w piątek przesłuchanie byłego prezydenta, który od półtora tygodnia przebywa w szpitalu.

W Libii kolejny dzień toczyły się walki wojsk Muammara Kadafiego z siłami powstańczymi. Libijska telewizja al-Dżamahirija poinformowała, że w nocy w bombardowaniu przez siły NATO Syrty, rodzinnego miasta Kadafiego, zginęło dziewięć osób.

Przewodniczący kolegium szefów sztabów sił zbrojnych USA, admirał Mike Mullen powiedział, że w wyniku ataków powietrznych sojuszu Libia straciła 30-40 proc. potencjału bojowego swych sił lądowych. Wyraził opinię, że walki w Libii "zmierzają ku sytuacji patowej".

Wizytę w powstańczej stolicy, Bengazi, na wschodzie Libii, złożył amerykański senator John McCain, który wezwał USA do uznania utworzonej przez rebeliantów Narodowej Rady Libijskiej.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bliski Wschód: Demonstracje i 50 ofiar w Syrii
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.