Charles Taylor winny zbrodni wojennych
Charles Taylor, były watażka, a następnie prezydent Liberii został uznany w czwartek przez Międzynarodowy Trybunał ds. Sierra Leone za winnego zbrodni wojennych. Został pierwszym od II wojny światowej przywódcą państwa, osądzonym przez międzynarodowy trybunał.
O tym, ile lat spędzi w więzieniu, 64-letni Taylor przekona się 30 maja, kiedy sędziowie trybunału, obradującego w miasteczku Leidschendam pod Hagą ustalą i ogłoszą wyrok.
Trybunał, powołany w 2004 r. przez ONZ i Sierra Leone do rozliczenia zbrodni wojennych, popełnionych w tym zachodnioafrykańskim kraju w latach 1991-2001, wydał już osiem wyroków. Skazał ośmiu obywateli Sierra Leone na kary więzienia od 15 do 52 lat.
Podczas wojny w Sierra Leone zginęło 100-150 tys. ludzi i dopuszczono się podczas niej wszelkich możliwych zbrodni, z ludożerstwem włącznie. Za głównego winowajcę wojny od zawsze uważano Charlesa Taylora z sąsiedniej Liberii, który sam wywołał wojnę domową we własnym kraju, a wywołując je też u sąsiadów, zamierzał rabować ich z cennych minerałów.
Taylor, który w 1997 r. został prezydentem Liberii, długo pozostawał bezkarny. Sprawiedliwość dosięgła go w 2003 r., gdy oblężony w stolicy przez rebeliantów, zgodził się złożyć władzę i wyjechać do Nigerii. Trzy lata później został aresztowany i wydany trybunałowi z Sierra Leone. Z Freetown wywieziono go do Hagi, ponieważ uznano, że pozostając w Afryce nawet jako więzień wciąż stanowił dla niej zagrożenie.
Proces Taylora toczył się od 4 czerwca 2007 r. do 11 marca 2011 r. Postawiono mu 11 zarzutów m.in. o mordy, grabieże, gwałty. Taylor powtarza, że nie jest winny żadnego z nich, a całą rozprawę uznał za maskaradę, przedstawienie, urządzone na pokaz przez "potężnych tego świata", by zwalić na niego winę za całe zło i odwrócić uwagę od prawdziwych zbrodniarzy.
Sąd nad Taylorem zostałby może zapomniany, jak wciąż trwające procesy zbrodniarzy winnych ludobójstwa w Rwandzie. Przypomniała o nim sławna modelka Naomi Campbell, wezwana do Hagi na świadka, by opowiedziała, jak podczas dobroczynnej kolacji wydanej w 1997 r. przez Nelsona Mandelę, Taylor obdarował ją diamentami. Dziennikarze, którzy zapomnieli o Taylorze i jego zbrodniach zjechali się do Hagi, by zobaczyć i wysłuchać pięknej Naomi.
Mimo pogardy dla sądu, na rozprawy Taylor stawiał się elegancko ubrany w najdroższe garnitury, nienagannie przygotowany, dyrygujący swoimi adwokatami. W wyznaczonych mu na areszt celach zgromadził ogromną bibliotekę literatury prawniczej i pięknej. Adwokaci Taylora opowiadali, że ostatnio zaczytywał się w najnowszej książce Zbigniewa Brzezińskiego "Strategic Vision", wydanej w styczniu.
W haskim areszcie Taylor przeszedł na judaizm, regularnie przyjmuje w celi rabina i przestrzega szabasu, podczas którego nie naradza się nawet z adwokatami. W areszcie ożenił się też po raz trzeci (ostatnia żona, Jewel, rozwiodła się z nim, gdy wyjechał z Liberii, a dziś szefuje jego dawnej partii i zasiada w senacie), a nawet spłodził córkę. Jego obecna żona, Victoria, sprowadziła się dla niego z Afryki do Hagi. Jeśli Taylor zostanie skazany na więzienie, będzie musiała przeprowadzić się do Wielkiej Brytanii, która zgodziła się, by liberyjski watażka odsiadywał wyrok na jej terytorium.
W 1985 r., czekając na rozprawę ekstradycyjną, Taylor niespodziewanie uciekł z więzienia. Dziś twierdzi, że nie uciekł, ale został wypuszczony przez oficerów CIA, którzy zwerbowali go do współpracy i odesłali do Afryki, by wywołał powstanie w Liberii i przejął władzę w kraju.W więzieniu skończył też najstarszy syn Taylor, Chuckie, szef jego gwardii przybocznej. W 2009 r. został skazany w USA za wojenne zbrodnie, jakich dopuścił się podczas wojny w Liberii (w latach 1989-2003 zginęło tam ćwierć miliona ludzi) i wtrącony do więzienia na 97 lat.
Skomentuj artykuł