Chiny są zainteresowane naszym regionem

Chińscy wystawcy na targach w Hanoverze (fot. EPA/Peter Steffen)
PAP / drr

Premier Chin Wen Jiabao przyjeżdża do Polski w momencie, gdy Chińczycy - corocznie inwestujący za granicą dziesiątki miliardów dolarów - coraz bardziej interesują się Europą Środkowo-Wschodnią.

Rozwój stosunków gospodarczych był ważnym punktem wizyty w Chinach prezydenta Bronisława Komorowskiego pod koniec 2011 r. Wizyta Wen Jiabao ma być kontynuacją kontaktów na najwyższych szczeblach.

W ocenie wiceministra spraw zagranicznych Jerzego Pomianowskiego, Chiny to kraj, w którym polityczne kierownictwo odgrywa i odgrywać będzie bardzo ważną rolę, jeśli chodzi o rozwój kontaktów gospodarczych. Premierowi Wen Jiabao towarzyszyć będą przedstawiciele 300 chińskich firm.

Chiny to największy eksporter świata, posiadacz największego rynku wewnętrznego, największych rezerw walutowych, które - według danych chińskiego banku centralnego - na koniec 2011 r. sięgały 3,2 bln dol.

Według danych polskiego ministerstwa gospodarki, w 2010 r. Chiny wyeksportowały towary za ponad 1,5 bln dol., importowały za ponad 1,3 bln, tym samym będąc drugim - po USA - importerem świata. Według ostatnich danych GUS, w 2011 r. Polska sprzedała Chinom towary za 1 mld 350 mln euro, importowała z tego kraju za ponad 13 mld. Niekorzystne dla Polski saldo sięgnęło niemal 12 mld euro.

O ile import z Chin to ok. dziesiątej części ogółu polskiego importu, to na liście krajów, do których Polska eksportuje najwięcej, Chiny są poza pierwszą dziesiątką.

Według danych MG, Polska sprzedaje do Chin przede wszystkim metale nieszlachetne, maszyny i chemikalia. Z kolei ponad połowa wartości importu to wyroby elektromaszynowe, w tym najróżniejsze części i podzespoły elektroniczne, komputery. Ważne pozycje w imporcie to także odzież, zabawki, galanteria.

Obok handlu coraz większego znaczenia w skali globalnej nabierają chińskie inwestycje zagraniczne. Według danych polskiego ministerstwa gospodarki do 2010 r. Chiny zainwestowały za granicą 280 mld dol. W dodatku - jak podkreśla firma doradcza Deloitte - tempo tych inwestycji utrzymywało się w momentach najgłębszego kryzysu finansowego w latach 2008-2009 i nie maleje mimo kryzysu w strefie euro. Z szacunków Deloitte wynika, że w 2011 r. Chińczycy zainwestowali za granicą 64 mld dol.

Dane z ostatnich lat pokazują zainteresowanie chińskich inwestorów Europą. Według firmy doradczej Deloitte w 2009 r. na kontynencie tym Chińczycy dokonali 15 proc. swoich transakcji zagranicznych, w 2011 r. było to już niemal 30 proc., a przewiduje się, że za dwa lata ponad połowę transakcji fuzji i przejęć Chińczycy dokonają w Europie, a ich wartość może wynieść 40 mld dol. W dodatku stale rośnie odsetek takich transakcji dokonywanych w Europie Środkowej i Wschodniej.

Deloitte podkreśla, że Chińczycy inwestują w danym kraju według określonego schematu. Jeśli znajdują tam interesujące ich surowce, zaczynają inwestycje w wydobycie. W następnej kolejności inwestują w produkcję i przedsięwzięcia infrastrukturalne, a ponieważ wszystkie transakcje potrzebują wsparcia finansowego, na kolejnym etapie na miejscu pojawiają się chińskie banki, nastawione na obsługę klientów ze swojego kraju. Później Chińczycy inwestują w produkty konsumenckie i transport, a następnie w zaawansowane technologie, jak przemysł farmaceutyczny, media czy telekomunikację.

W tym kontekście wymienia się planowane pojawienie się w Polsce dwóch chińskich banków, które obecnie czekają na decyzje Komisji Nadzoru Finansowego. Bank of China oraz Industrial and Commercial Bank of China (ICBC) to jedne z największych banków świata. Według Deloitte, pojawienie się chińskich banków w Polsce oznacza, że Chińczycy myślą poważnie o inwestowaniu w Polsce i chcą mieć do dyspozycji na miejscu własne instytucje finansowe.

Pierwsza chińska inwestycja infrastrukturalna w Polsce zakończyła się spektakularnym niepowodzeniem. Konsorcjum, w skład którego wchodziła chińska firma Covec, zaoferowało najniższą cenę i miało wybudować dwa odcinki autostrady A2 między Strykowem a Konotopą. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad odstąpiła w 2011 r. od kontraktów z Chińczykami, po tym, jak konsorcjum przestało płacić podwykonawcom, a następnie zażądało renegocjacji umów.

GDDKiA zażądała 120 mln zł kar umownych. Ale chińskie banki reprezentujące Covec uzyskały od sądu w Chinach zawieszenie wypłat z tego tytułu. Dyrekcja zaskarżyła te decyzje, sprawa jest w toku.

Przyczyn tego konfliktu można upatrywać także w różnicach kulturowych. Jak informuje poradnik dla polskich biznesmenów Polsko-Chińskiej Izby Gospodarczej, w Polsce podpisanie kontraktu jest decyzją ostateczną, a jego zerwanie niesie za sobą konsekwencje prawne, natomiast w Chinach kontrakt nie znaczy wiele, jest tam wstępem do projektu, okazaniem dobrych intencji, symbolicznym gestem.

"Nieznajomość znaczenia kontraktu zarówno przez stronę polską - w Chinach wszystko może być negocjowane na każdym etapie - jak i stronę chińską - w Polsce raz podpisana umowa nie podlega negocjacji - doprowadziła do sytuacji, gdy przegrały obie strony, co w Chinach uznawane jest za sytuację najbardziej niekorzystną" - czytamy w poradniku.

Jednak chińskie firmy zabiegają już o warte ok. 30 mld zł kontrakty na budowę bloków w polskich elektrowniach. Do przetargów stanęły m.in. Shanghai Electric Group i China National Electric Engineering Corporation. Zdaniem specjalistów mogą zaoferować bardzo atrakcyjne warunki. Największą dotychczas bezpośrednią chińską inwestycją w Polsce był zakup za 59 mln dol. cywilnej części Huty Stalowa Wola przez koncern Guangxi Liugong Machinery. Wśród dalszych potencjalnych transakcji wymienia się kupno przez Chińczyków fabryki łożysk oraz firm z sektora chemicznego i telekomunikacyjnego.

W ocenie prezesa Państwowej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych Sławomira Majmana, w gospodarczych stosunkach polsko-chińskich głównym problemem jest brak wiedzy o sobie i wynikające z tego bariery, np. kulturowe. Dlatego w lutym cztery ministerstwa i cztery agencje uruchomiły wspólny program promocyjny Go China. Jego zadaniem jest zwiększenie wymiany handlowej z Chinami, przyciągnięcie chińskich inwestycji i rozszerzenie współpracy między firmami.

Premier Chin Wen Jiabao będzie pierwszym od 25 lat szefem chińskiego rządu odwiedzającym Polskę.

W czerwcu 1987 r., kiedy Warszawę odwiedził Zhao Ziyang, oba państwa były jeszcze w zupełnie innej epoce. Jak pisała w 1987 r. polska prasa, "rozmowy w Warszawie, jak się oczekuje, przyczynią się do umocnienia i utrwalenia obopólnie korzystnej współpracy obu krajów". - Budujemy socjalizm zgodnie z rzeczywistością naszych krajów i usilnie walczymy o zachowanie pokoju na świecie - mówił na otwarcie tamtej wizyty premier Zhao.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Chiny są zainteresowane naszym regionem
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.