Demonstracje przeciw reformie rynku pracy
Setki osób zebrały się w czwartek w Madrycie, protestując przeciw reformie rynku pracy. Demonstrowano również w innych miastach Hiszpanii. To kolejna fala protestów przeciw liberalizacji rynku pracy w kraju dotkniętym rekordowym bezrobociem.
W stolicy demonstranci, którzy zebrali się przed budynkiem Kongresu Deputowanych nieśli transparenty z napisami: "Koniec kontraktów śmieciowych", "Niech winni zapłacą za kryzys" i "Nie - dla niesprawiedliwej reformy pracy". Protesty zorganizowano również na ulicach Sewilli, Barcelony, Saragossy, Badajoz, Caceres i innych miast Hiszpanii.
Tłum protestował przeciw reformie, która jest właśnie przedmiotem parlamentarnej debaty - wyjaśnia AFP. 1 maja na ulice Madrytu wyszły dziesiątki tysięcy ludzi domagając się zarzucenia tej reformy. W czwartek związkowcy poinformowali, że protesty będą kontynuowane.
Liderzy dwóch głównych hiszpańskich związków zawodowych: przewodniczący UGT Candido Mendez i szef CCOO Fernandez Toxo dołączyli do protestujących, a potem sami zanieśli list do Kongresu Deputowanych, żądając od jego szefa i rzeczników poszczególnych ugrupowań parlamentarnych, by nie poparli reformy w głosowaniu.
"To skandal, (władze) uderzają w najsłabszych, w ludzi pracujących, którzy są większością, a rozdają pieniądze bankom" - powiedziała uczestnicząca w proteście 49-letnia Carmen Rodrigues, czyniąc aluzję do decyzji rządu, podanej w środę do wiadomości publicznej, zgodnie z którą fundusze państwowe zasilą zagrożony bank Bankia. Został on niedawno częściowo znacjonalizowany - przypomina AFP.
Reforma, przeciw której protestują zarówno związki zawodowe, jak tłumy niezrzeszonych pracowników miała wprowadzić bardziej elastyczne regulacje rynku pracy, np. obniżenie wysokości odpraw dla zwalnianych pracowników. Stworzono też zachęty dla pracodawców zatrudniających osoby młode i pracowników po 45. roku życia.
Nowe przepisy nie uchroniły kraju przez wzrostem bezrobocia. Sięgnęło ono rekordowego poziomu i przekracza obecnie 24 proc.; wśród ludzi młodych wynosi ponad 50 proc. Gabinet premiera Mariano Rajoya tłumaczył jednak, że wprowadzane zmiany nie mogą przynieść natychmiastowych rezultatów, a jedynie zreformować rynek, by na dłuższą metę stworzyć nowe miejsca pracy.
Protestujący zwrócili swój gniew przeciw bankom i polityce ich dofinansowywania, jednak to właśnie potencjalne załamanie sektora finansowego może sprawić, że Hiszpania podzieli los Grecji. Niedawno obniżone ratingi iberyjskich banków podbiły oprocentowanie hiszpańskich obligacji. A jak powiedział w środę w Paryżu Rajoy, Hiszpania nie będzie w stanie na dłuższą metę finansować się na rynkach przy obecnym poziomie rentowności papierów dłużnych skarbu państwa.
Skomentuj artykuł