Dodatkowe karty do głosowania w Bułgarii
Bułgarska prokuratura poinformowała w przeddzień wyborów parlamentarnych, że wraz z agencją bezpieczeństwa narodowego DANS przejęła w nocy z piątku na sobotę 350 tys. gotowych do transportu kart wyborczych, wydrukowanych powyżej zamówionej przez rząd liczby.
Właściciel drukarni, stołeczny radny z ramienia rządzącej do lutego centroprawicowej partii GERB Jordan Boczew, twierdzi, że chodzi o wybrakowane karty.
W komunikacie, opublikowanym na stronie internetowej prokuratury, stwierdza się, ekipa prokuratury i DANS wkroczyła do drukarni Multiprint w Konstinbrodzie pod Sofią po otrzymanym sygnału o przygotowywanym fałszowaniu niedzielnych wyborów.
"W magazynach drukarni znaleziono 350 tys. wydrukowanych i gotowych do wyekspediowania kart wyborczych. Przesłuchano świadków. Karty są zabezpieczone, pod wzmocnioną ochroną. W sprawie toczy się postępowanie wstępne" - stwierdza się w komunikacje.
Drukarnia Multiprint, ), wygrała konkurs na drukowanie 6,8 mln kart do głosowania, czyli tylu, ile jest uprawnionych do głosu według oficjalnych statystyk. Dokumenty miały być gotowe w środę. "8 maja drukarnia spełniła swoje zobowiązania wynikające z umowy i wszystkie karty zostały przetransportowane do okręgowych ośrodków administracyjnych. Znalezione karty przekraczają zamówioną liczbę" - stwierdza prokuratura.
Według krajowych mediów chodzi o próbę sfałszowania wyborów na bardzo wielką skalę. Według ostatnich sondaży w niedzielnym głosowaniu spodziewany jest udział około 3,5 mln obywateli, chodzi więc o ok. 10 proc. głosów.
MSW na razie odmawia komentarza, Centralna Komisja Wyborcza zwołała nadzwyczajne posiedzenie.
Właściciel drukarni w rozmowie z komercyjną agencją prasową Fokus zaprzeczył sugestiom, że była to próba sfałszowania wyborów. Boczew tłumaczył, że chodziło o wybrakowane karty.
Rzeczniczka partii GERB (Obywatele na rzecz Europejskiego Rozwoju Bułgarii) Sewdelina Arnaudowa opublikowała oświadczenie, w którym podkreśliła, że "twierdzenia o rozbitej drukarni fałszywych kart są niezgodne z prawdą". Wiadomości o tym w mediach uznała za prowokację. Podczas akcji prokuratury i DANS "nie zatrzymano przedstawicieli naszej partii" - dodała.
Oprócz GERB żadna inna partia polityczna nie dementowała udziału w tym kolejnym skandalu.
Lider Bułgarskiej Partii Socjalistycznej (BPS), głównej rywalki GERB, Sergiej Staniszew powiedział, że "chodzi o próbę totalnego sfałszowania" wyborów.
Wybory będą pilnie obserwowane przez pięć zagranicznych oraz 15 krajowych organizacji pozarządowych. W obawie przed fałszerstwami pięć partii opozycyjnych wobec rządzącego do niedawna GERB-u zwróciło się do austriackiego instytutu badań publicznych i konsultacji SORA o przeprowadzenie równoległego obliczenia głosów.
Według ostatnich sondaży, ogłoszonych w czwartek i piątek, szanse dwóch głównych rywali: GERB-u i lewicy są prawie równe.
Skomentuj artykuł