Dwaj polscy alpiniści uznani za zaginionych

(fot. flickr.com/ by ilfagiano)
PAP/ ad

Od godziny czwartej polskiego czasu nie ma kontaktu z dwójką alpinistów - Tomaszem Kowalskim i Maciejem Berbeką, którzy we wtorek po zdobyciu szczytu Broad Peak (8051 m), schodzili na przełęcz (7900 m).

Kierownik wyprawy Krzysztof Wielicki uznał ich za zaginionych.

"Krzysztof Wielicki przekazał wiadomość, że Kowalskiego i Berbekę uznaje za zaginionych" - poinformowł PAP rzecznik ekspedycji Grzegorz Chwoła.

Dodał, że z pozostałą dwójką, Adamem Bieleckim i Arturem Małkiem, która również stanęła we wtorek na szczycie, baza (4900 m) utrzymuje kontakt.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Dwaj polscy alpiniści uznani za zaginionych
Komentarze (9)
O
oska
17 marca 2015, 18:24
Chodzenie po górach wymaga sporego poświęcenia i dobrego sprzętu. Buty i ciepłe ubranie to nie wszystko. Trzeba również mieć odpowiedni sprzęt, który zapewni nam bezpieczeństwo. Czołówka- [url]http://www.3210sport.pl/czolowki-turystyczne/266-black-diamond-czolowka-spot-130-lumenow-czarny.html[/url] namiot, liny, itp. na pewno będą nam niezbędne.
B
brzoza
7 marca 2013, 23:35
Chłopaki zostali i to jest smutne, jednak dokonali czegoś, czego przeciętny człowiek nie jest wstanie zrozumieć i pojąć, trzeba by tam być żeby to zrozumieć..........o ile pamiętam, a byłem wtedy mały, tak brzmiała odpowiedź Kukuczki na zadane pytanie przez W.Szaranowicza, jak to jest?, poco to robić?,jakie to uczucie? Podziwiajmy tych ludzi, takich jest coraz mniej.......bo kto nie ryzykuje ten naprawdę nie żyje i za życia jest martwy!
J
j
7 marca 2013, 22:40
@RP Narażamy życie każdym działaniem, zwykle tym bardziej wartościowym, im bardziej narażamy życie.
R
RP
7 marca 2013, 14:46
Czy na prawde warto narazac zycie tylko po to byc zbobyc szczyt? Czy to nie jest swjego rodzaju arogancja? Co o tym mysliscie drodzy deonowicze?
J
j
7 marca 2013, 14:12
@kasia doczytałem, że współcześnie istnieją helikoptery, które jednak mogą przekraczać granicę 6000-8000 m. Podobno jakiś helikopter wylądował nawet na Mt. Everest. Problemem są tutaj warunki pogodowe, nośność na takiej wysokości, szybkie zużycie paliwa ograniczające efektywny zasięg oraz - podobno - brak możliwości ponownego uruchomienia silników bez dostarczenia dodatkowego tlenu z zewnątrz, w przypadku, gdy helikopter musi lądować i wyłączyć rotor. Poza tym temperatura obecnie w Himalajach spada poniżej -30 st C, więc uruchomienie silnika, może być w ogóle problematyczne.  Nigdy nie słyszałem o użyciu helikopterów w Himalajach podczas akcji ratunkowych. Zresztą, tam, jeśli ktoś zaginie na 12 godzin w warunkach zimowych, to w zasadzie jego los jest już przypieczętowany, a samo zorganizowanie akcji i dostarczenie helikoptera, nie mówiąc o akcji poszukiwawczej, będzie trwało prawdopodobnie dłużej - no i narazi życie kolejnych ludzi.
J
j
7 marca 2013, 12:50
@kasia Na tej wysokości powietrze ma gęstość tylko 10% z tego, co na wysokości, na której znajdują się miasta w Polsce. Nie da się zbudować helikoptera, który byłby w stanie latać na tej wysokości - ciężar samego śmigła byłby zbyt duży, by nawet bardzo szybko obracające się śmigło mogło go unieść w tak rzadkim powietrzu. Po drugie, na tej wysokości nawet samo oddychanie jest problemem. Po każdych kilkunastu krokach musisz odpocząć. Jeśli odpoczynek trwa zbyt długo, niedotlenienie organizmu, które trwa cały czas od momentu, gdy wspinacz przekracza 7500-8000m npm może spowodować omamy i w efekcie, podejmowanie błędnych, nieracjonalnych decyzji. Na wysokości 8000m bez butli tlenowej możesz przeżyć, w zależności od indywidualnych zdolności - powiedzmy - kilka - kilkanaście godzin. Nie mówię tu o zdolnościach adaptacyjnych, bo do takiej wysokości nie można się zaadoptować, to raczej pytanie, jak długo jesteś w stanie umierać. Jak długo mózg wytrzyma bez odpowiedniej dawki tlenu. Zmiany w mózgu są nieodwracalne. Wspinacz, który raz wszedł na ośmiotysięcznik, traci część komórek mózgowych. Jeśli często wraca w góry, a pobyty powyżej granicy 8000m są długie, to prawdopodobieństwo śmierci na dużej wysokości rośnie lawinowo. Dlatego największe szanse przeżycia mają ci wspinacze, którzy uprawiają szybką wspinaczkę - jak na przykład dawniej Wielicki, która polega na zdobyciu ośmiotysięcznika i zejściu do bazy w ciągu kilkunastu godzin. W zimie taka wspinaczka jest jednak niemal niemożliwa.  To wszystko dobrze wiedzieli obaj wspinacze. Można twierdzić, że nieodpowiedzialnością w ogóle była próba zdobycia przez nich szczytu w sytuacji, gdy było oczywiste, że pozostała dwójka przewyższa ich fizycznie, a nawet po tym, gdy zdobyła szczyt. Z drugiej strony zdobycie szczytu to cel każego wspinacza z osobna. To ich decyzja. Jeśli chodzi o pomoc w wysokich górach, na wyskokościach powyżej 7500, to ZAWSZE jest ona związana z bezpośrednim narażaniem życia ratowników. 
K
kasia
7 marca 2013, 12:14
powinni ich szukac inni ratownicy powinno sie zbudowac helikopter który by mogł wzbic sie  aby ich uratowac  zanim jeszcze wyruszyli na wspinaczkie i co beda sie inni cieszyc ze weszli  byli pierwsi i co z tego skoro zycia ludzkiego nikt im nie zwróci  szkoda przeciez mieli rodziny ktore na nich czekali co nam pozostał po tej wspinaczce tragedia dwóch ludzi  nie jest to wydarzenie godne cieszenia sie ze weszli  ale nie wrlocili sleziłam ich wejscie bardzo mi smutno bo myslałam ze beda wszyscy na dole a nie tylko 2 a tamtych 2 zostało i moze juz nikt ich nie znajdzie tragedia
6 marca 2013, 12:02
Smutne...Bo naprawdę musiałby sie chyba zdarzyć jakiś cud.
S
Survival
6 marca 2013, 11:51
Polecajmy ich w modlitwie, bo po ludzku to szanse mają niewielkie,