Pałac Buckingham opublikował oficjalne ślubne zdjęcia Williama i Kate. Tymczasem nowożeńcy opuścili już królewską rezydencję helikopterem i odlecieli w nieznanym kierunku. Jednak nie w podróż poślubną - tę przełożyli na późniejszy termin.
Książę William po weekendzie, spędzonym we dwoje z żoną gdzieś w Wielkiej Brytanii, wróci do służby jako pilot śmigłowca ratunkowego RAF, a na miesiąc miodowy za granicą młoda para uda się w późniejszym terminie - poinformował w sobotę Pałac św. Jakuba.
William i Kate Middleton - a raczej księżna Cambridge, bo taki tytuł otrzymała po ślubie małżonka wnuka Elżbiety II - przed południem odlecieli z Pałacu Buckingham śmigłowcem, co wywołało domysły na temat miejsca ich miesiąca miodowego.
Według wydanego w sobotę komunikatu świeżo upieczeni małżonkowie "postanowili nie udawać się od razu na miesiąc miodowy", a po weekendzie spędzonym "we dwoje w Wielkiej Brytanii książę w przyszłym tygodniu wróci do pracy jako pilot śmigłowca ratunkowego". Poinformowano, że para nie uda się do rezydencji na wyspie Anglesey w północnej Walii, ale zostanie w W. Brytanii i prosi, by w czasie tego krótkiego wyjazdu, jak również w czasie miesiąca miodowego za granicą "uszanowano ich prywatność".
Miejsce, w którym William i Catherine spędzą miesiąc miodowy, jest pilnie strzeżoną tajemnicą.
Wśród typów bukmacherów pojawiały się: Seszele, Kenia, któraś z wysp Wielkiej Rafy Koralowej, prywatna wysepka na Karaibach czy grecka Korfu. Bukmacherzy nie wykluczają także Jordanii wraz ze zwiedzaniem starożytnej Petry.
W uroczystości ślubnej w Opactwie Westminsterskim uczestniczyło 1,9 tys. gości, a przejazd ślubnego orszaku obserwowało ok. 1 mln mieszkańców Londynu i turystów. Oprawę zapewniło ok. 1 tys. żołnierzy różnych formacji i 6 orkiestr wojskowych. Porządku pilnowało ok. 5 tys. policjantów w mundurach i po cywilnemu. Aresztowano ponad 50 osób, w tym kilkunastu anarchistów. Koszty bezpieczeństwa oceniane są na ok. 20 mln funtów.
Sieć BBC podała w sobotę, że w samej Wielkiej Brytanii książęcy ślub oglądały ponad 24 miliony ludzi. Brytyjskie władze szacowały, że na całym świecie transmisję obejrzą dwa miliardy ludzi.
Skomentuj artykuł