"Fryderyk Chopin" nie może opuścić portu

PAP / drr

Polski żaglowiec "Fryderyk Chopin" nie może opuścić portu w Falmouth. Został zabezpieczony z powodu roszczeń, z jakimi wystąpiła firma, której holownik odholowywał go po utracie dwóch masztów do portu - poinformował PAP armator żaglowca Dariusz Czajka.

Jak dodał, obecnie trwają negocjacje z firmą. - Żądają od nas (od fundacji "Szkoła pod Żaglami", która organizowała pechowy rejs na Karaiby - PAP) 300 tys. dolarów za trzy dni holowania. My wyceniamy koszty ich pracy na 40 tys. funtów. Trwają rozmowy, mamy brytyjskich adwokatów. Dopóty nie zostanie zawarte porozumienie, żaglowiec jest jednak aresztowany i nie może wyjść z portu - powiedział Czajka, który jest rektorem Wyższej Europejskiej Szkoły Prawa i Administracji w Warszawie.

Zaznaczył równocześnie, że fundacja zamierza w ciągu najbliższych dwóch tygodni wystąpić do sądu przeciwko ubezpieczycielowi - PZU, który odmówił przyznania odszkodowania. - Obecnie, by pokryć koszty związane z holowaniem i naprawą statku potrzebujemy ok. 1,5 mln zł - powiedział.

Pod koniec października "Fryderyk Chopin" stracił oba maszty przy sztormowej pogodzie w odległości ok. 160 km na południowy zachód od wysp Scilly na Atlantyku i został odholowany do portu Falmouth w Kornwalii, gdzie nadal przebywa. 36 gimnazjalistów musiało przerwać rejs na Karaiby i wróciło autokarami do kraju.

Oględzin statku dokonał rzeczoznawca PZU i sporządził raport. Koszt remontu statku na miejscu, w stoczni Penndenis w Kornwalii, oceniany jest na 900 tys. złotych, zaś w stoczni w Polsce na 700 tys. - 1,5 mln zł. Jak wylicza kpt. statku Krzysztof Baranowski, koszt odpowiada około jednej trzeciej wartości statku, a w PZU ubezpieczony był do pełnej wartości.

Fundacji "Szkoła pod Żaglami" zależy, by remont przeprowadzić w Anglii, ponieważ umożliwiłoby to wznowienie przerwanego rejsu w stosunkowo krótkim czasie. Od różnych firm Fundacja otrzymała oferty pomocy - m.in. od gdańskiego żaglomistrza Sail Service oraz od gliwickiej firmy SPLOT produkującej liny i sznurki.

Na miejscu cały czas jest m.in. kapitan statku Krzysztof Baranowski - legenda polskiego żeglarstwa, pierwszy Polak, który dwukrotnie opłynął samotnie kulę ziemską.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Fryderyk Chopin" nie może opuścić portu
Komentarze (4)
L
luśka
26 grudnia 2010, 23:01
Niestety macie rację, większość konfliktów na płaszczyźnie ubezpieczeń jest spowodowana nie zapoznaniem się z OWU
A
aaudytor
23 grudnia 2010, 12:16
Czytanie OWU, a właściwie nieczytanie, główny grzech i zaniedbanie większoci ubezpieczających się.
Bogusław Płoszajczak
23 grudnia 2010, 11:39
Do tej pory podobne historie zdarzały się łodziom będącym własnością średnio poważnych armatorów. Przykro mi, że takie informacje czytam na temat "Fryderyka Chopina".
T
Tomiiii
23 grudnia 2010, 11:33
Tyle krzyku o to że armator nie przeczytał uważnie umowy i teraz ma pretensje do ubezpieczyciela.