Hasan Rowhani nowym prezydentem Iranu
Hasan Rowhani, duchowny i polityk o umiarkowanych poglądach, wygrał wybory prezydenckie w Iranie - podał w sobotę w telewizji irański minister spraw wewnętrznych Mustafa Mohammad Nadżar.
W piątkowych wyborach, w których frekwencja wyniosła 72,7 proc. (ponad 36 mln oddanych głosów), Rowhani zdobył 50,7 proc. Do głosowania uprawnionych było ponad 50 z 80 mln Irańczyków.
Najbliższy rywal Rowhaniego, 51-letni burmistrz Teheranu Mohammad Bagher Ghalibaf, uważany za pragmatycznego konserwatystę, został daleko w tyle z około 16,5 proc. głosów.
W sobotę irański rial wzmocnił się o ok. 4 proc. wobec dolara.
W reakcji na rezultat wyborów Wielka Brytania zaapelowała do Rowhaniego o "wprowadzenie Iranu na nową drogę", a zwłaszcza o to, by zmniejszył "obawy społeczności międzynarodowej co do irańskiego programu jądrowego" i podjął "konstruktywne stosunki ze społecznością międzynarodową, poprawiając sytuację polityczną i w zakresie praw człowieka".
Szef francuskiego MSZ Laurent Fabius w komunikacie oświadczył, że nadzieje społeczności międzynarodowej na poprawę stosunków z Iranem są silne, "zwłaszcza w odniesieniu do jego programu nuklearnego i zaangażowania w Syrii".
65-letni Rowhani, duchowny o umiarkowanych poglądach, był blisko związany z byłym prezydentem Haszemim Rafsandżanim. Znany jest przede wszystkim jako szef delegacji na negocjacje nuklearne z wielkimi mocarstwami za rządów prezydenta reformatora Mohammada Chatamiego do 2005 r.
W 2003 r. podczas negocjacji z ministrami spraw zagranicznych Francji, W. Brytanii i Niemiec Rowhani zgodził się na zawieszenie wzbogacania uranu (trwało ono w latach 2003-2005) oraz przyjęcie protokołu dodatkowego do układu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej (NPT), pozwalającego na niezapowiadane inspekcje instalacji nuklearnych.
Uważany za centrystę Rowhani sygnalizował, że zmniejszy napięcie, które powstało między Iranem a Zachodem w związku z irańskim programem atomowym i wdroży "kartę praw obywatelskich" w kraju.
Były brytyjski szef dyplomacji Jack Straw, który rozmawiał z Rowhanim podczas negocjacji w latach 2003-05, nazwał go "bardzo doświadczonym dyplomatą i politykiem", a na poziomie osobistym - człowiekiem "ciepłym i zaangażowanym".
Według Suzanne Maloney z amerykańskiego think thanku Brookings Institution, "wydaje się, że Iran może być blisko przyprawienia świata o szok".
Ale jak pisze anglojęzyczna gazeta izraelska "Jerusalem Post", jest mało prawdopodobne, by rezultat wyborów, w których startowało sześciu kandydatów, w tym czterech konserwatystów i dwóch polityków o umiarkowanych poglądach, zmienił stosunki Iranu ze światem zewnętrznym, o których decyduje najwyższy ajatollah Ali Chamenei. Nowo wybrany prezydent może jednak zmienić konfrontacyjny styl swego poprzednika Mahmuda Ahmadineżada, który w wyborach prezydenckich nie startował, ponieważ stanowisko to piastował przez dwie kadencje i nie mógł ubiegać się o trzecią.
Rowhani może jednak stworzyć istotny pomost między zwolennikami ajatollaha Chameneiego, przeciwnymi jakimkolwiek ugodom z Zachodem, a reformatorami zepchniętymi na boczny tor w ostatnich czterech latach, którzy uważają, że Iran powinien zdobyć się na większy pragmatyzm w stosunkach zagranicznych oraz w sprawach wewnętrznych - dodaje gazeta.
Chamenei zapowiadał, że wysoka frekwencja wyborcza będzie chronić Iran przed jego wrogami. Na kogo głosował sam - nie wiadomo. Mówił, że nie wiedzą tego nawet jego własne dzieci.
Wcześniej, próbując utrzymać ciągłość polityczną wobec krajowej opozycji i zachodnich przeciwników, twierdził, że niezależnie od rezultatów wybory będą stanowiły wotum zaufania dla 34-letniej Republiki Islamskiej i sprawowanego w niej systemu rządów.
Skomentuj artykuł