Jerzy Janowicz wygrał z trzecim w rankingu światowym mistrzem olimpijskim Brytyjczykiem Andym Murrayem 5:7, 7:6 (7-4), 6:2 i awansował do ćwierćfinału halowego turnieju rangi ATP Masters 1000 na twardych kortach w Paryżu (pula nagród 2,43 mln euro).
Trzy lata starszy Murray to mistrz olimpijski z Londynu i triumfator tegorocznego US Open. Od kilku lat należy do ścisłej światowej czołówki.
Pierwszy set to bardzo wyrównany pojedynek. Obaj tenisiści wygrywali gemy przy swoich serwisach. Siłą Polaka były mocne i długie zagrania na zmianę z zaskakującymi skrótami, kiedy piłka lądowała tuż za siatką.
Pochodzący z Łodzi Janowicz dobrą okazję na pierwsze przełamanie miał przy prowadzeniu 5:4. Jednak Murray, głównie dzięki precyzyjnym serwisom, doprowadził do wyrównania, a chwilę później to on po raz pierwszy w tym meczu przełamał rywala. Pomógł mu w tym Polak, ponieważ gema zakończył jego pierwszy podwójny błąd serwisowy. W następnej odsłonie po zaciętej walce na przewagi wygrał zwycięzca tegorocznego US Open i to on triumfował w pierwszym secie 7:5.
W drugiej partii "Jerzyk" zmienił taktykę i unikał skrótów, bazując głównie na długich i precyzyjnych wymianach. Do stanu 3:3 obaj wygrywali własne gemy serwisowe. Jednak w kolejnym Szkot po raz pierwszy w tym secie przełamał podanie Janowicza, który sprawiał wrażenie jakby opadł z sił.
Po chwili zrobiło się 5:3 dla finalisty tegorocznego Wimbledonu, a wkrótce miał on pierwszą piłkę meczową. Polak jednak nie poddał się, obronił meczbola, a następnie doprowadził do remisu 5:5, a nawet objął prowadzenie.
O losach seta zdecydował tie-break. W nim Janowicz popisał się kilkoma klasowymi zagraniami, a po jednym z nich rywal uniósł kciuk, doceniając akcję rywala. Polak wygrał 7-4 i wyrównał stan pojedynku.
"To były przełomowe momenty spotkania. Obroniony meczbol dodał Janowiczowi pewności siebie, co widać było zwłaszcza w tie-breaku. Nie miał nic do stracenia i grał naprawdę dobrze. Uderzał piłkę mocno, a przy tym kąśliwie, tuż nad siatką" - powiedział po meczu Murray, który miał do siebie pretensje o słabą koncentrację.
"Zwłaszcza podczas serwisu powinienem być bardzo skupiony. Słabe podanie stwarzało rywalowi okazję do ataku, co skwapliwie potrafił wykorzystać. W niektórych momentach grałem po prostu niechlujnie i zapłaciłem za to słoną cenę" - podkreślił.
Decydująca partia przebiegała pod dyktando znacznie niżej notowanego Polaka. Co prawda to Brytyjczyk wygrał pierwszego gema, ale pięć kolejnych rozstrzygnął na swoją korzyść Janowicz, który w tym okresie świetnie prezentował się na korcie. We właściwych momentach podejmował ryzyko, kończył długie wymiany, skutecznie serwował. Udane zagrania pozytywnie go nakręcały, a błędy Murraya, który do tej pory zarobił na korcie 23,5 mln dolarów więcej niż Polaka, wykorzystywał jak rutyniarz.
W ósmym gemie podopieczny słynnego Ivana Lendla zdołał obronić pierwszą piłkę meczową, ale po następnej akcji to Janowicz cieszył się ze zwycięstwa w trwającym dwie godziny i 26 minut pojedynku, w którym posłał 22 asy, przy dziewięciu Brytyjczyka. Obaj popełnili po trzy podwójne błędy.
Po zwycięskim ataku Polak wyrzucił w górę ręce w geście triumfu, a po chwili padł na kort, nie wierząc, czego dokonał. Publiczność obu graczom zgotowała owację na stojąco, bo poziom meczu mógł zadowolić nawet wybrednych kibiców tenisa.
Był to jego drugi pojedynek z Murrayem. W 2009 roku w spotkaniu Pucharu Davisa gładko zwyciężył Brytyjczyk.
Wcześniej w Paryżu Janowicz, który do turnieju przebijał się przez kwalifikacje, pokonał w stolicy Francji dwóch innych graczy z najlepszej "20" świata - Niemca Philippa Kohlschreibera i Chorwata Marina Cilica.
W hali Bercy zarobił do tej pory 60 110 euro oraz wywalczył 180 pkt do rankingu ATP.
W piątek w ćwierćfinale spotka się z Serbem Janko Tipsarevicem (nr 8.), który pokonał Argentyńczyka Juana Monaco (9.) 6:3, 3:6, 6:3.
Murray podzielił los Serba Novaka Djokovica, który odpadł w środę. Wcześniej z gry w Paryżu zrezygnował Szwajcar Roger Federer, a Hiszpan Rafael Nadal wciąż leczy kontuzję. Oznacza to, że po dwóch latach imprezę rangi Masters znów wygra tenisista spoza "wielkiej czwórki".
Skomentuj artykuł