Kohl, Gorbaczow i Bush w Berlinie
Trzej architekci zjednoczenia Niemiec: byli przywódcy ZSRR i USA, Michaił Gorbaczow i George Bush senior oraz były kanclerz Helmut Kohl spotkali się w sobotę w Berlinie na uroczystej konferencji w związku z obchodzoną tej jesieni 20. rocznicą zburzenia muru berlińskiego.
Dwugodzinna konferencja w berlińskim teatrze Friedrichstadtpalast zgromadziła ponad 1000 gości. Obecni byli kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent Horst Koehler.
- Niemcy nie mają wielu powodów, by odczuwać dumę ze swej historii. Ale wydarzenia sprzed 20 lat pozwalają na to. Ja nie mam lepszego powodu do dumy, niż niemiecka jedność - mówił wyraźnie wzruszony 79-letni Kohl, który poruszał się na wózku inwalidzkim i miał nieco trudności z mówieniem.
- Niemcy osiągnęli to wspólnie, z odwagą i w pokojowy sposób (...) Udało się, choć wielu miało wątpliwości, czy się powiedzie - dodał.
Kohl przyznał również, że siedzących w sobotę u jego boku Gorbaczowa i Busha, uważał za swoich najważniejszych partnerów na świecie, pomimo wielu różnic zdań. - Miałem szczęście, że mogłem z nimi współpracować - mówił. Zapewnił, że Niemcy dotrzymają swych zobowiązań na przyszłość.
85-letni George Bush, prezydent USA w latach 1989-1993, podkreślił, że drogę ku zjednoczeniu Niemiec 3 października 1990 r. utorowano nie tylko w stolicach, lecz w "sercach i umysłach ludzi, którzy długo musieli walczyć o swoje prawa, dane im przez Boga". Jak dodał, żaden mur nie mógł pozbawić ludzi w bloku komunistycznym marzeń o wolności.
Z kolei Gorbaczow przyznał, iż jeszcze latem 1989 r. sądził, że zjednoczenie Niemiec to kwestia XXI wieku. - Tymczasem kilka miesięcy później otwarto drogę ku niemieckiej jedności - dodał. Wezwał, by wyciągnąć lekcję z ówczesnych wydarzeń. - Nie doprowadzimy projektu europejskiego do dobrego końca, jeśli oparty on będzie na antyrosyjskich i antyamerykańskich nastrojach - ocenił 78-letni Gorbaczow.
Prezydent Niemiec Horst Koehler podziękował w swym wystąpieniu trzem mężom stanu za ich wkład w zwycięstwo wolności w 1989 r.
- Umiłowanie wolności przez narody, pokojowe rewolucje 1989 r. i kunszt polityczny tych trzech mężczyzn otworzyły bramy milionom ludzi, zmieniły mapę Europy i podarowały światu zupełnie nowe szanse oraz zadania - mówił Koehler.
Zaapelował przy tej okazji o kontynuację budowania na zdobyczach 1989 r. i wypracowanie mocnej europejskiej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, która uwzględniałaby partnerstwo z Rosją, jako uzupełnienie partnerstwa transatlantyckiego.
- Propozycja (byłego szefa MSZ Niemiec) Hansa-Dietricha Genschera, by stworzyć przestrzeń bezpieczeństwa, wolności i dobrobytu od Vancouveru po Władywostok, pozostaje opcją na przyszłość - dodał.
Po uroczystości Tadeusz Mazowiecki przyznał, że nieco zabrakło mu w jej trakcie słowa "Solidarność". "Być może musimy być bardziej obecni i o tym przypominać, ale nie należy się skarżyć - mówił dziennikarzom. - Cieszę się, że mogłem być na tej uroczystości, że Polska była tu obecna".
W chwili, gdy w nocy 9 listopada 1989 r. otwarto granicę między NRD a Berlinem Zachodnim, Helmut Kohl był z oficjalną wizytą w Polsce.
Przerwał ją, by w historycznej chwili być w Berlinie.
- Bardzo chciał pojechać do Berlina. My obawialiśmy się, czy wróci, ale wrócił. Było to bardzo ważne, bo podkreślało rangę tej wizyty - ocenił Mazowiecki.
Bartoszewski zauważył z kolei, że berlińska uroczystość, która miała głównie na celu uhonorowanie schorowanego Helmuta Kohla, świadczy m.in. o tym, że "myślenie Kohla się przebiło i wraca".
Jak dodał, jest tym bardziej pełen optymizmu, że nowym ministrem spraw zagranicznych Niemiec został Guido Westerwelle, polityk wywodzący się z partii Hansa-Dietriecha Genschera (FDP). Za kraj swej pierwszej wizyty zagranicznej wybrał Polskę. - To dobry znak. Nie przesadzajmy, można mu dać może nie nieograniczony, ale duży kredyt zaufania - powiedział.
Organizatorem sobotniej uroczystości była związana z chadecką CDU Fundacja im. Konrada Adenauera.
Skomentuj artykuł