Komisja o przyczynach katastrofy TU-154
Rozszyfrowano zapisy z czarnych skrzynek prezydenckiego samolotu TU-154, który rozbił się 10 kwietnia pod Smoleńskiem. Dziś wstępne wyniki śledztwa ujawniła Międzypaństwowy Komitet Lotnictwa (MAK).
W kabinie pilotów samolotu Tu-154, który rozbił się pod Smoleńskiem, były osoby spoza załogi - poinformowała w środę przewodnicząca międzypaństwowej komisji wyjaśniającej okoliczności tragedii Tatiana Anodina. Jak dodała, jeden z tych głosów został już zidentyfikowany.
Jedną z dwóch postronnych osób, których głos zarejestrowała czarna skrzynka w kabinie pilotów był generał broni Andrzej Błasik, dowódca sił powietrznych - informację tę PAP uzyskała od źródła w Moskwie znającego kulisy badania okoliczności katastrofy polskiego Tu-154 pod Smoleńskiem.
Czwarta czarna skrzynka Tu-154 - tzw. rejestrator eksploatacyjny został odkodowany w Polsce (gdzie go wyprodukowano). Jego odczyty są analogiczne do odczytów trzech czarnych skrzynek odszyfrowanych w Moskwie - podała w środę MAK.
Szefowa MAK Tatiana Anodina podkreśliła, że międzynarodowa komisja musi ustalić nie tylko techniczne, ale też systemowe przyczyny tej tragedii.
- Zdajemy sobie sprawę z własnej odpowiedzialności, że powinniśmy obiektywnie ustalić wszystkie okoliczności. Chcemy, by na nas nie wywierano żadnych nacisków - ani politycznych, ani prasy. Naszym zadaniem jest ustalić prawdę - zazanaczyła. Dodała, że dla niej jest to także bardzo trudne, bo jej przodkowie pochodzą z Krakowa.
Anodina podkreśliła również, że kwestia ewentualnego wywierania wpływu na załogę musi być jeszcze zbadana. Dodała, że ma to duże znaczenie przy wyjasnieniu okoliczności katastrofy.
Poinformował także, że polski ekspert - psycholog będzie oceniał, jaki był poziom stresu załogi Tu-154 tuż przed katastrofą. Ekspert będzie analizował zarówno nagrania rozmów załogi podczas feralnego lotu, jak i nagrania ich prywatnych rozmów.
Klich zaznaczył też, że w jego ocenie załoga na pewno zdawała sobie sprawę z tego, jak bardzo ważny jest udział prezydenta w uroczystościach 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. Dodał jednak, że w takiej sytuacji decyzja należała do pilotów i po przeanalizowaniu ryzyka i ewentualnych strat nie powinni lądować.
Podczas konferencji prasowej przewodniczący polskiej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, Edmund Klich powiedział, że nie jest w stanie w tej chwili powiedzieć czy osoby spoza załogi namawiały pilotów do lądowania. Jak powiedział, głosy te zostały zarejestrowane na 16-20 minut przed katastrofą.
Wiadomo także, że drzwi do do kabiny pilotów prezydenckiego samolotu były otwarte w trakcie podejścia do lądowania. Edmund Klich podkreślił jednak, że TU-154 należał do Sił Specjalnych, gdzie obowiązują inne procedury niż w lotnictwie cywilnym.
Przedstawiciele komisji na konferencji powiedzieli także, że załoga TU-154 nie przechodziłą regularnych ćwiczeń na symulatorze lotów i została skompletowana na kilka dni przed feralnym lotem.
- Na 18 sekund przed uderzeniem w przeszkodę, które doprowadziło do uszkodzenia samolotu, system TAWS wydał pierwszy komunikat "pull up" ("wznieś się wyżej) - powiedział Klich.
Członek MAK Aleksy Morozow podał, że po nawiązaniu łączności z wieżą w Smoleńsku uprzedzono załogę Tu-154M o mgle i złej widoczności na lotnisku w Smoleńsku i że nie ma możliwości lądowania; widoczność wynosiła 400 m, widoczność pionowa rzędu 50 m.
Identyczne były środki do zabezpieczenia lotniska w Smoleńsku na przyjęcie samolotów z premierami Rosji Władimirem Putinem i Polski Donaldem Tuskiem 7 kwietnia i 10 kwietnia - gdy miał tam lądować samolot z prezydentem Lechem Kaczyńskim - uznała MAK.
Akredytowany przy międzynarodowej komisji przedstawiciel RP Edmund Klich poinformował o tym w środę na konferencji w Moskwie, aby zdementować doniesienia, że na przyjęcie samolotów Tuska i Putina 7 kwietnia na lotnisku zamontowano dodatkowy sprzęt, który potem usunięto.
Według danych przedstawionych przez komisję wylot z Warszawy nastąpił o 7.27 (czasu polskiego), czyli z opóźnieniem. W trakcie lotu załoga otrzymywała informacje, że pogoda na lotnisku w Smoleńsku się pogarsza.
Morozow dodał, że załoga polskiego samolotu Jak-40, który wylądował w Smoleńsku wcześniej, poinformowała załogę Tu-154, że widoczność ocenia na 200 m, ale załoga Tu-154 podjęła próbę lądowania. - Po wykonaniu 3 zwrotów wieża powiedziała, że należy podjąć kolejną próbę - dodał. Było to na 18 sekund przed zderzeniem z pierwsza przeszkodą, która uszkodziła skrzydło.
Od pierwszego uderzenia w przeszkody na ziemi - 1100 metrów do pasa startowego - do zniszczenia maszyny minęło 6 sekund, wszystkie systemy i silniki działały, samolot nie rozpadł się w powietrzu - stwierdził MAK.
Pytany przez rosyjskiego dziennikarza, Edmund Klich potwierdził też, że tuż przed lądowaniem prezydent odbył za pośrednictwem telefonu satelitarnego rozmowę telefoniczną - To była rozmowa prywatna i nie dotyczyła niczego związanego z lotem - powiedział. Tatiana Anodina dodała, że telefon satelitarny nie mógł mieć wpływu na katastrofę Tupolewa. Komisja bada natomiast ewentualny wpływ telefonów komórkowych.
Komisja określiła dokładny czas katastrofy (godzina 10.41 czasu moskiewskiego), trajektorię lotu. Komisja zabezpieczyła także szczątki maszyny i zapisy rozmów pilotów z wieżą kontrolną.
Międzypaństwowy Komitet Lotnictwa jest zobowiązany do opublikowania wstępnego raportu ws. katastrofy zgodnie z konwencją chicagowską.
Skomentuj artykuł