Le Pen krytykuje naiwność Norwegów
Jean-Marie Le Pen, symbol skrajnej prawicy we Francji i założyciel Frontu Narodowego, krytykuje władze i społeczeństwo Norwegii za naiwność w obliczu imigracji. Komentarz padł tydzień po zamachach w Norwegii, w których prawicowy ekstremista zabił 77 ludzi.
82-letni Le Pen oświadczył, że zorganizowane 22 lipca przez Andersa Behringa Breivika zamachy są zapewne dziełem "szaleńca", ale jednocześnie wskazał na winę norweskich władz i społeczeństwa. Breivik był w przeszłości członkiem norweskiej skrajnej prawicowej Partii Postępu.
- Co uderza mnie jeszcze bardziej, to naiwność i bezczynność norweskiego rządu - oświadczył w blogu wideo, zamieszczonym w piątek na stronie internetowej nacjonalistycznego Frontu Narodowego. Jak ocenił, najpoważniejsza wina polega na tym, że "władze Norwegii i społeczeństwo były uśpione i nie wzięły pod uwagę globalnego zagrożenia masową imigracją, która jest głównym napędem tego zabójczego szaleńca, ale także terroryzmu, co jest zjawiskiem światowym".
Zapytany o te słowa w sobotę Le Pen powiedział Reuterowi, że nie chciał zbagatelizować czynów Breivika, ale jest krytyczny wobec odpowiedzi władz na ataki.
- To oczywiste, że odpowiedzialność za te zabójstwa ponosi morderca, ale dostrzec można także pewną słabość podstawowej ochrony ludzi w cywilizowanym kraju - tłumaczył. - To, że policji zajęło 1,5 godziny, żeby przejechać kilkaset metrów z Oslo - mówił Le Pen.
Po zdetonowaniu bomby w Oslo Breivik udał się na oddaloną ok. 40 km od stolicy wyspę Utoya, gdzie trwał obóz letni organizowany przez Norweską Partię Pracy premiera Jensa Stoltenberga. W strzelaninie na wyspie zginęło 69 osób, a w wybuchu w Oslo - osiem. Po zamachach pojawiły się głosy krytyczne, według których interwencja policji na wyspie była spóźniona.
Córka Le Pena, Marine, obecna przewodnicząca Frontu Narodowego i kandydatka w wyborach prezydenckich w 2012 roku, nie skomentowała wydarzeń w Norwegii.
Inny antyimigracyjny polityk, przywódca holenderskiej Partii na Rzecz Wolności (PVV) Geert Wilders oświadczył w tym tygodniu, że "gardzi wszystkim, co Breivik popiera, i wszystkim, co zrobił".
Z kolei skrajnie prawicowa austriacka Partia Wolności usunęła ze swoich szeregów jednego z posłów, który powiedział, że w Europie islamiści atakowali "tysiąc razy częściej" niż Breivik. (
Skomentuj artykuł