Liga Arabska nie wycofa obserwatorów z Syrii
Liga Arabska nie wycofa obserwatorów z Syrii - zapewnił w sobotę wiceszef panarabskiej organizacji Adnan Issa w odpowiedzi na żądania zakończenia misji. Issa dodał, że Liga, której szefowie MSZ spotykają się w niedzielę, planuje rozbudowanie misji.
"Nie jest rozważany żaden projekt wycofania obserwatorów z Syrii" - powiedział.
Jak podaje AFP, pojawiły się żądania, by zakończyć misję Ligi Arabskiej, uznaną przez niektórych za porażkę w świetle eskalacji przemocy w ogarniętej "bezprecedensową rewoltą" Syrii - pisze francuska agencja.
Premier Kataru szejk Hamad ibn Dżasim ibn Dżabr as-Sani powiedział telewizji Al-Dżazira, że obserwatorzy Ligi nie powinni pozostać w Syrii, by "tracić czas", skoro Syria nie stosuje się do uzgodnień, zobowiązujących ją do zaprzestania przemocy wobec opozycji. Dodał, że syryjska armia nie wycofała się z miast i nadal zabija się demonstrantów, choć misja krajów arabskich monitoruje sytuację od 26 grudnia. "Z wielkim żalem (stwierdzam), że wiadomości nie są dobre" - uznał Dżabr as-Sani.
Jednak Issa powiedział, że liczba obserwatorów w Syrii zwiększy się do 163. "Kraje arabskie chcą kontynuowania misji" - dodał, rozmawiając z dziennikarzami w przeddzień spotkania ministrów spraw zagranicznych Ligi Arabskiej w Kairze.
Niedzielne spotkanie szefów dyplomacji ma być poświęcone takim inicjatywom, jak ewentualne zaproszenie przedstawicieli ONZ, by dołączyli do obserwatorów Ligi. Katar zaproponował zaproszenie ONZ-owskich ekspertów ds. praw człowieka, aby wraz z arabskimi obserwatorami ocenili, czy Syria przestrzega uzgodnień dotyczących zaprzestania krwawego tłumienia protestów. Ministrowie spraw zagranicznych Ligi rozpatrzą też wstępny raport obserwatorów.
Napływają nowe doniesienia o stosowanych przez władze syryjskie skutecznych środkach i wybiegach, mających na celu uniemożliwianie obserwatorom z ramienia Ligi Arabskiej kontaktów z syryjską opozycją.
W Sanameinie obserwatorzy z ramienia Ligi Arabskiej mieli umówione spotkanie z przedstawicielami opozycji. Miało do niego dojść w piątek. Kiedy jednak przybyli na miejsce, czekali tam na nich jako rozmówcy przebrani po cywilnemu oficerowie policji. Dziennikarzy, między innymi agencję AFP, poinformowali o tym telefonicznie miejscowi liderzy opozycyjni.
W sobotę zwolennicy reżimu prezydenta Baszara el-Asada zorganizowali kilkutysięczną manifestację podczas pogrzebu 11 policjantów, którzy zginęli w piątkowym zamachu samobójczym na autobus policyjny w centrum Damaszku. Ciała, przykryte syryjskimi flagami, przyniesiono na modły do meczetu Al-Hassan. Jak podaje Reuters, orszakowi żałobnemu towarzyszyły tłumy, skandujące: "Lud chce Baszara el-Asada!" oraz "Lud Syrii stanowi jedność!".
W zamachu zginęło 26 osób, a rannych zostało 63.
Minister spraw wewnętrznych Syrii Mohammad Ibrahim esz-Szaar oświadczył w piątek: "Odpowiemy na to żelazną pięścią!".
Opozycja zażądała zaś niezależnego śledztwa, oskarżając siły lojalne wobec Asada o zorganizowanie tego zamachu, który miał "splamić wizerunek" przeciwników reżimu - podaje AP. Również Syryjscy Bracia Muzułmańscy zażądali międzynarodowego dochodzenia w sprawie zamachu. Zasugerowali w wydanym w piątek komunikacie, że była to prowokacja reżimu Asada. Libański Hezbollah, który jest sojusznikiem reżimu syryjskiego oraz Iranu, oskarżył o przeprowadzenie zamachu "siły zła reprezentowane przez Stany Zjednoczone".
W piątek wieczorem i w sobotę siły Asada zaatakowały dwie pokojowe demonstracje w dwóch miastach - na północy w Sarakeb i w Hims, zabijając i raniąc co najmniej 20 osób.
Skomentuj artykuł