"Mamy niekontrolowane tajne służby"
Rosyjskie służby bezpieczeństwa bardzo się zmieniły od późnych czasów radzieckich; dziś są o wiele gorsze, bo niekontrolowane - uważa dwoje młodych rosyjskich dziennikarzy, którzy opublikowali właśnie książkę o Federalnej Służbie Bezpieczeństwa (FSB).
Andriej Sołdatow i Irina Borogan zwracają uwagę, że FSB jest główną sukcesorką radzieckiego Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego (KGB). "KGB był potężną organizacją, ale jednak znajdował się pod ścisłą kontrolą partii komunistycznej" - powiedział w środę Reuterowi w Londynie Sołdatow, który wraz z Borogan promuje tam ich książkę zatytułowaną "Nowa arystokracja".
- W przypadku FSB nie ma żadnej kontroli partyjnej i żadnej kontroli parlamentarnej. (...) Mamy niekontrolowane tajne służby - dodał.
Reuters przytacza opinię znanej rosyjskiej obrończyni praw człowieka Ludmiły Aleksiejewej, której zdaniem u schyłku czasów radzieckich KGB był aparatem ucisku, ale nie tak niebezpiecznym jak dzisiejsze służby. - Były wtedy więzienia i szpitale psychiatryczne, ale nikogo nie zabijali. Morderstwa się nie zdarzały. A teraz się zdarzają... - powiedziała Alesiejewa w niedawnym wywiadzie.
Autorzy "Nowej arystokracji" twierdzą, że dzisiejsi generałowie FSB pod wieloma względami przypominają rosyjską arystokrację z czasów carskich. Wskazują na upodobanie do kosztownego, luksusowego i ekstrawaganckiego stylu życia. Zdaniem Sołdatowa i Borogan, w czasach radzieckich dostęp szefów tajnych służb do rozmaitych świadczeń i przywilejów był tymczasowy - kończył się, gdy odchodzili ze stanowisk.
- Nowe rosyjskie służby bezpieczeństwa są (...) właścicielami ziemskimi i potężnymi graczami - napisali autorzy "Nowej arystokracji". W książce tej, która nie ukazała się w Rosji i o której nie wspomniały rosyjskie media, opisano m.in., jak 99 akrów najdroższych terenów w Moskwie przeszło w latach 2003-2004 w ręce czołowych agentów FSB za symboliczne pieniądze, co miało być wyrazem uznania za lata służby.
Niektóre z tych działek - pisze Reuters - odsprzedano potem za dziesiątki milionów dolarów.
Sołdatow twierdzi, że agenci FSB i ich koledzy z wywiadu zagranicznego SWR są dziś coraz częściej wykorzystywani do obrony biznesowych interesów rosyjskich oligarchów. - W 2007 roku Putin otwarcie przyznał, gdy powołał byłego premiera Michaiła Fradkowa na szefa SWR, że nowym zadaniem tej służby jest ochrona interesów firm rosyjskich za granicą - wyjaśnił Sołdatow.
Autorzy "Nowej arystokracji" wyrażają jednak opinię, że bez względu na bogactwo i potęgę służb bezpieczeństwa prawdziwą władzę w Rosji wciąż sprawują oligarchowie. Szefowie służb bezpieczeństwa "absolutnie nie są przywódcami, nie mają własnej wizji systemu gospodarczego i politycznego w Rosji" - powiedziała Borogan.
Autorzy są zdania, że prezydent Dmitrij Miedwiediew nie zreformuje służb bezpieczeństwa. - Sądzimy, że jest całkiem zadowolony z systemu stworzonego przez Putina, ponieważ jest to system bardzo stabilny - uznał Sołdatow.
Skomentuj artykuł