Manifestacje "oburzonych" w Portugalii
W dziewięciu portugalskich miastach rozpoczęły się w sobotę po południu manifestacje "oburzonych", w których bierze udział ogółem kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Najliczniejsze protesty mają miejsce w Porto i Lizbonie.
Protestujący domagają się wstrzymania programu oszczędnościowego rządu premiera Pedra Passosa Coelho i ukarania osób, które "doprowadziły państwo na skraj bankructwa".
Uliczne kontestacje zorganizowali aktywiści z ponad 30 organizacji politycznych i społecznych. W proteście biorą też udział przedstawiciele opozycyjnych partii lewicowych: Portugalskiej Partii Komunistycznej oraz Bloku Lewicy.
W Porto tłum zgromadzony w centrum miasta nawołuje do podjęcia konkretnych akcji przeciwko "portugalskiej klasie politycznej". Manifestanci, wśród których przeważa młodzież, krytykują też kanclerz Niemiec Angelę Merkel. Co chwilę któryś z demonstrantów zabiera głos, tłumacząc motywy swojego udziału w proteście.
Część policjantów w Porto, gdzie od kilku dni funkcjonariusze sił bezpieczeństwa protestują przeciwko redukcjom płac, zadeklarowała swoją solidarność z manifestantami.
W Lizbonie do marszu "oburzonych" przyłączyli się przedstawiciele związków zawodowych oraz duża grupa nauczycieli domagających się gwarancji rocznych kontraktów w szkołach publicznych.
W stolicy kraju nie obyło się bez incydentów. Już w piątek po południu grupa młodzieży obrzuciła kamieniami policjantów patrolujących teren uniwersytetu. Policja użyła gumowych kul, aby rozpędzić młodych ludzi. W kilku miejscach miasta interweniowali strażacy, gasząc podłożony przez młodzież ogień. W sobotę nad ranem nieznani sprawcy oblali czerwoną farbą pomniki usytuowane przed wejściem do portugalskiego parlamentu.
W marszu "oburzonych" w Coimbrze uczestniczy Marinho Pinto, przewodniczący Krajowej Izby Adwokackiej. "Przyszedłem tu jako zwyczajny obywatel. Solidaryzuję się z protestującymi i żądam wyciągnięcia konsekwencji wobec tych, którzy doprowadzili nasz kraj do tak dramatycznej sytuacji.
Winni są przede wszystkim politycy, przedsiębiorcy i cała tak zwana państwowa elita" - powiedział.
Skomentuj artykuł