May: nie sprzeniewierzymy się wynikowi referendum

May: nie sprzeniewierzymy się wynikowi referendum
(fot. PAP/EPA/NEIL HALL)
PAP / sz

Premier Wielkiej Brytanii Theresa May zapowiedziała w środę, że jej rząd "nie sprzeniewierzy się wynikowi referendum" ws. Brexitu, akceptując porozumienie z UE, które nie spełniałoby wymogów dotyczących odzyskania kontroli nad wydatkami, prawem i granicami.

"Nikt nie chce dobrego porozumienia z Unią Europejską bardziej niż ja, ale to nigdy nie oznaczało gotowości do wypracowania umowy za wszelką cenę" - mówiła May. Odwołując się do niepowodzenia niedawnego nieformalnego szczytu UE w Salzburgu, dodała, że "traktowała UE wyłącznie z szacunkiem i Wielka Brytania oczekuje tego samego".

Szefowa rządu broniła jednocześnie swojej wizji wyjścia z UE, tzw. planu z Chequers, i przestrzegła posłów i aktywistów podzielonej w tej sprawie Partii Konserwatywnej, aby nie dali się wciągnąć w "gonitwę za własnymi wizjami perfekcyjnego Brexitu", a zamiast tego dbali o jedność ugrupowania w kluczowych miesiącach negocjacji z UE.

DEON.PL POLECA

"Ludzi nie interesują teoretyczne debaty, bo ich życie zależy od tego, abyśmy wypracowali korzystne rozwiązanie w praktyce. Brexit, który sprawi, że Wielka Brytania będzie silniejsza, za 50 lat na nic się nie przyda, jeśli utrudni nasze życie teraz" - przestrzegła, krytykując w ten sposób eurosceptyczne skrzydło swej partii, które domaga się zerwania negocjacji ze Wspólnotą i zastąpienia ich w przyszłości porozumieniami handlowymi z krajami trzecimi.

Jednocześnie zastrzegła, że rząd nie wyklucza zakończenia negocjacji w sprawie przyszłych relacji z UE bez osiągnięcia porozumienia.

Jak tłumaczyła, taki scenariusz byłby możliwy w szczególności w sytuacji, gdyby proponowany model przyszłych stosunków z Unią zagrażał jedności Zjednoczonego Królestwa przez nadanie specjalnego statusu prawnego Irlandii Północnej lub sprowadzał się do "wyjścia (Wielkiej Brytanii) z UE jedynie z nazwy", zmuszając rząd w Londynie do utrzymania członkostwa we wspólnym rynku i unii celnej, a także dalszego uznawania jurysdykcji Trybunału Sprawiedliwości UE.

"Nie sprzeniewierzymy się wynikowi referendum, nie dopuścimy do rozerwania naszego kraju" - zapowiedziała, oceniając jednocześnie, że "wyjście bez umowy, przywrócenie ceł i kosztownych kontroli granicznych byłoby złym wynikiem (rozmów) zarówno dla Wielkiej Brytanii, jak i Unii Europejskiej".

May wykluczyła zorganizowanie drugiego referendum w sprawie opuszczenia Wspólnoty, mówiąc, że taki ruch podkopałby zaufanie wyborców do brytyjskiej demokracji i zostałby odebrany jako próba pouczania ich przez niezadowolonych z ich pierwszej decyzji polityków. "Posłowie zwrócili się do Brytyjczyków z prośbą o podjęcie decyzji, ufając ich ocenie sytuacji. Oni z kolei zaufali nam, że zrealizujemy ich wybór, i ja ich nie zawiodę" - zapewniła.

W wystąpieniu kończącym konwencję programową Partii Konserwatywnej w Birmingham szefowa rządu zadeklarowała także zakończenie wieloletniej polityki zaciskania pasa oraz nowe inwestycje w służbę zdrowia (w tym program wczesnego wykrywania raka, który opowiedziała przedstawiając historię swojej zmarłej córki chrzestnej i ministra Jamesa Brokenshire'a, który odszedł z rządu na kilka miesięcy walcząc z chorobą) oraz mieszkalnictwo.

"Dekadę po kryzysie finansowym ludzie powinni wiedzieć, że nadszedł koniec polityki oszczędności (...), a ich ciężka praca się opłaciła" - tłumaczyła May, podkreślając, że Partia Konserwatywna "wierzy w siłę dobrze uregulowanego wolnego rynku - największego w historii narzędzia rozwoju ludzkości".

Odwołała się przy tym do historycznych przykładów, które jej zdaniem potwierdzały instynktowne dążenie ludzi do wolności, przypominając, że zamknięte gospodarki były "obalane nie przez wpływowe elity, lecz zwykłych ludzi", i wspominając m.in. Solidarność w Stoczni Gdańskiej, aksamitną rewolucję w Czechosłowacji i upadek muru berlińskiego.

Odnosząc się do czołowych polityków torysów, wywodzących się z różnych środowisk społecznych, w tym mniejszości etnicznych i seksualnych, premier tłumaczyła, że kluczowa jest "możliwość brania przyszłości w swoje ręce".

"To świadomość, że jeśli twój ojciec przyleciał z Pakistanu, ty możesz zostać ministrem spraw wewnętrznych (tak jak obecny szef tego resortu Sajid Javid - PAP); jeśli spędziłeś czas w domu dziecka, możesz być w rządzie; jeśli twoi dziadkowie przyjechali w ramach pokolenia Windrush (z Karaibów - PAP), możesz być następnym burmistrzem Londynu (jak kandydat torysów na to stanowisko Shaun Bailey - PAP); a jeśli jesteś w ciąży, oczekując pierwszego dziecka, i zaręczona ze swoją dziewczyną, możesz być przyszłą pierwszą minister Szkocji (jak Ruth Davidson - PAP)" - wyliczała.

Liderka Partii Konserwatywnej wykorzystała swoje przemówienie także do skrytykowania lidera opozycyjnej Partii Pracy Jeremy'ego Corbyna, którego oskarżyła o próbę wykorzystania negocjacji w sprawie Brexitu do "realizowania interesów partyjnych, a nie interesu narodowego". Zarzuciła mu też brak zbilansowanych planów budżetowych, przychylność wobec Rosji i tolerowanie antysemityzmu w swoim ugrupowaniu.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

May: nie sprzeniewierzymy się wynikowi referendum
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.