Nabożeństwo w intencji Neila Armstronga

(fot. PAP/EPA/MICHAEL REYNOLDS)
PAP / mh

Z udziałem dygnitarzy rządowych w Katedrze Narodowej w Waszyngtonie odbyło się w czwartek nabożeństwo żałobne w intencji legendarnego astronauty Neila Armstronga, pierwszego człowieka, który postawił stopę na Księżycu.

Armstrong, kapitan statku kosmicznego Apollo 11, który 21 lipca 1969 roku wraz Buzzem Aldrinem wylądował na Srebrnym Globie, zmarł 25 sierpnia w wieku 82 lat w wyniku komplikacji po operacji serca.

Po dotknięciu stopą powierzchni Księżycu Armstrong wypowiedział słynne słowa: "To jest mały krok dla   jednego człowieka, ale wielki krok dla ludzkości"

Pogrzeb Armstronga odbędzie się na morzu w piątek; jego szczegółów na razie nie ujawniono.

Na czwartkowym nabożeństwie hołd oddał zmarłemu w przemówieniu Eugene Cernan, ostatni Amerykanin, który w 1974 roku odbył spacer po Księżycu. W sumie wylądowało na nim 12 amerykańskich astronautów.

Na uroczystości żałobnej przemawiali też: szef NASA Charles Bolden i były minister skarbu John W. Snow. Chór katedralny odśpiewał popularną patriotyczną pieśń "America the Beautiful". Kandyjska wokalistka i pianistka jazzowa Diana Krall wykonała znaną piosenkę "Fly Me to the Moon" (Weź mnie na Księżyc), przebój Franka Sinatry.

W 1974 roku Armstrong, Collins i trzeci uczestnik historycznego lotu Mike Collins - który pilotował wtedy statek krążący po orbicie księżycowej, od którego odłączył się moduł-lądownik Eagle - podarowali Katedrze Narodowej przywieziony ze swojego lotu fragment skał z Księżyca.

Czwartkowy "Washington Post" opublikował wspomnienie Collinsa o Armstrongu. Autor podkreśla w nim skromność zmarłego astronauty. "Wszystkie pochwały Neil przyjmował spokojnie. Nigdy nie okazał cienia arogancji, chociaż miał wiele powodów, by być aroganckim" - napisał Collins.

Znany komentator "Washington Post" i telewizji Fox News Charles Krauthammer przypomniał, że zanim Armstrong przystąpił do programu Apollo i wylądował na Księżycu, był oblatywaczem nowych typów samolotów. Odbył na nich ponad 200 lotów, m.in. na superszybkim odrzutowcu X-15 latającym z prędkością ok. 6 tys. kilometrów na godzinę.

"Kiedy ktoś zwrócił uwagę, jak to jest niebezpieczne, Armstrong odpowiedział: nie jest niebezpieczne, jeśli się nie popełni żadnego błędu" - wspominał Krauthammer.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nabożeństwo w intencji Neila Armstronga
Komentarze (2)
G
Groszek
13 września 2012, 23:01
DEON tak jak Wyborcza, zamieszcza teksty o nietuzinkowych obcokrajowcach, ale o nietuzinkowych Polakach brak im odwagi chyba??? Kryptograf w służbie Polsce Uniezależnił Służbę Kontrwywiadu Wojskowego od firm rosyjskich i wyeliminował ich wpływ na urzędy centralne, w tym na Kancelarię Prezydenta. Stawiał sprawę jasno: jego zadaniem jest stworzenie polskiego systemu kryptograficznego i oparcie go na narodowym systemie teleinformatycznym. Jerzy Urbanowicz był matematykiem, nauczycielem akademickim, kryptografem, działaczem politycznym, ale przede wszystkim był wielkim polskim patriotą. To dlatego współorganizował Solidarność w Warszawie, wstąpił do Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego, a potem działał w Prawie i Sprawiedliwości. To dlatego współtworzył Służbę Kontrwywiadu Wojskowego, poświęcił wiele czasu budowie narodowego systemu kryptograficznego, a ostatnio kierował sekretariatem naukowym konferencji smoleńskiej. Był też wydawcą dzieł zebranych swojego mistrza prof. Andrzeja Schinzela i pracy zbiorowej poświęconej Janowi Olszewskiemu w 80. rocznicę urodzin. Prezydent Lech Kaczyński odznaczył Jerzego Urbanowicza Złotym Krzyżem Zasługi. W ubiegłym roku Jerzy przeszedł poważną operację. Ale nie obawiał się o zdrowie, lecz o skutki działań nieznanych sprawców. Był zmęczony ciągłym nękaniem za służbę Polsce, nie ustawał jednak i nie wypierał się swojej misji. Zasłabł w domu. W karetce doznał zawału. Drugi zawał nastąpił już w szpitalu, gdy oczekiwał na przyjęcie. Potem nastąpił wylew i śmierć. Mam nadzieję, że wszystko to zostanie dokładnie zbadane. Chcę wierzyć, że był to nieszczęśliwy zbieg okoliczności i nie doszło do żadnego zaniechania. Jerzy pracował ponad siły, jakby wiedział, że ma już niewiele czasu.
Bogusław Płoszajczak
13 września 2012, 20:15
Odszedł człowiek nietuzinkowy.