"Niech nas Bóg błogosławi na tej drodze"
Modlitwą za Ukrainę zakończyła w piątek kampanię wyborczą kandydatka na prezydenta tego kraju, premier Julia Tymoszenko. W niedzielnej drugiej turze wyborów, będzie ona walczyć z Wiktorem Janukowyczem, kandydatem prorosyjskiej Partii Regionów Ukrainy.
W piątek o północy na Ukrainie rozpoczyna się cisza przedwyborcza.
Tymoszenko zgromadziła swych zwolenników na placu św. Zofii w Kijowie, położonym między XI-wieczną katedrą prawosławną pod tym samym wezwaniem, oraz pomnikiem przywódcy kozackiego, hetmana Bohdana Chmielnickiego.
– Dziękuję, że zebraliście się w tym świętym dla Ukraińców miejscu, by połączyć się w modlitwie o Ukrainę. Wspólna modlitwa wzmacnia nas w walce o dobre i uczciwe sprawy – powiedziała premier.
Na zaproszenie Tymoszenko na ustrojony niebiesko-żółtymi flagami narodowymi plac przybyli przedstawiciele obecnych na Ukrainie Kościołów. Najwyższym hierarchą był zwierzchnik ukraińskiej Cerkwi prawosławnej Patriarchatu Kijowskiego, Filaret. Obecny był także przedstawiciel Kościoła rzymskokatolickiego, biskup Markijan Trofimiak, zabrakło natomiast reprezentanta Cerkwi prawosławnej podległej Patriarchatowi Moskiewskiemu.
– Nasza walka jest walką o dobro i miłość. Nasza walka to bój między dobrem, a tym, co przeszkadza Ukrainie w rozwoju – mówiła.
– Proszę Boga o wybaczenie za władze, za siebie samą i za to zło, które uczyniła władza, w tym także ta, na czele której stoję. Przepraszam za działania, które nie podobały się ludziom, ale jeśli mi wybaczycie, to nasza dalsza droga poprowadzi nas w dobrym kierunku – oświadczyła.
Ostatnie słowa Tymoszenko na scenie na kijowskim placu św. Zofii nieznacznie zagłuszyła próba mikrofonów na innej scenie, ustawionej na położonym ok. 200 metrów dalej placu Michajłowskim. W piątek wieczorem zakończy tam swą kampanię rywal szefowej rządu w walce o najwyższe stanowisko w państwie, Wiktor Janukowycz.
W pierwszej turze wyborów 17 stycznia różnica w poparciu dla obu kandydatów wyniosła ponad 10 procent: na Janukowycza głosowało 35,32 proc., a na Tymoszenko 25,05 proc. wyborców.
Janukowycz: To koniec pomarańczowych
Druga tura wyborów prezydenckich przyniesie Ukrainie koniec "pomarańczowej władzy" – oświadczył prorosyjski kandydat na prezydenta Wiktor Janukowycz, kończąc kampanię wyborczą przed zaplanowanym na niedzielę głosowaniem.
– 7 lutego będzie dniem naszego zwycięstwa. Tak nam dopomóż Bóg – mówił Janukowycz do około dwutysięcznego tłumu, zebranego na placu Michajłowskim w Kijowie.
– 7 lutego stanie się dniem odpłaty dla pomarańczowej władzy i Julii Tymoszenko. Otrzyma ona czerwoną kartkę, która odprawi ją na polityczną emeryturę – podkreślił, mówiąc o swej kontrkandydatce w walce o najwyższy urząd w państwie.
Janukowycz nie lubi pomarańczowego, gdyż przypomina mu o porażce, której doznał, kandydując na prezydenta w poprzednich wyborach w 2004 r. Pomarańczowy był kolorem kampanii wyborczej jego ówczesnego rywala, obecnego prezydenta Wiktora Juszczenki, popieranego wtedy przez Tymoszenko.
Po starciu wyborczym z Juszczenką Janukowycz został wówczas obwołany zwycięzcą drugiej tury wyborów, która – jak się okazało – została sfałszowana na jego korzyść. Gdy w proteście przeciwko fałszerstwom Ukraińcy wyszli na ulice, wyniki wyborów anulowano, a w powtórce wygrał prozachodni Juszczenko. Wydarzenia te znane są jako pomarańczowa rewolucja.
Za kolorem pomarańczowym nie przepada także elektorat Janukowycza, skoncentrowany przede wszystkim na wschodzie i południu kraju. Niechęć ta była odczuwalna podczas połączeń telewizyjnych m.in. z Donieckiem, Charkowem i Odessą, do których dochodziło podczas ostatniego przed głosowaniem spotkania wyborczego.
– Wiktorze Fiodorowyczu! Czekamy, że przyniesie nam pan koniec tej pomarańczowej dżumy. Niech pan zakończy ten bezład i wprowadzi w państwie porządek – mówił zwolennik Janukowycza z Odessy.
Sam kandydat na prezydenta słuchał tych słów ubrany w czarny płaszcz, na który padały płatki gęsto sypiącego śniegu, uśmiechał się i machał ręką.
Skomentuj artykuł