Niemcy: Dzień pamięci o ofiarach wypędzeń

Bundestag, Berlin (fot. Delkarm / flickr.com)
PAP / wm

Rządzący w Niemczech chadecy i liberałowie proponują ustanowienie 5 sierpnia dniem pamięci o ofiarach wypędzeń. Projekt wniosku w tej sprawie, firmowany przez szefów frakcji CDU/CSU i FDP, trafił w tym tygodniu pod obrady niemieckiego Bundestagu.

W trakcie krótkiej, lecz pełnej emocji debaty nad projektem, która odbyła się w czwartek późnym wieczorem, niemiecka opozycja ostro skrytykowała inicjatywę partii koalicyjnych.

- Niemiecki Bundestag wzywa rząd federalny (...) do przeprowadzenia analizy, w jaki sposób można wziąć pod uwagę inicjatywę Bundesratu dotyczącą ustanowienia 5 sierpnia Dniem Pamięci o Ofiarach Wypędzeń - napisano w projekcie oświadczenia.

Jego autorzy nawiązują do przypadającej w tym roku 60. rocznicy ogłoszenia "Karty niemieckich wypędzonych ze stron ojczystych". Dokument, który został proklamowany w Stuttgarcie 5 sierpnia 1950 roku, był - zdaniem wnioskodawców rezolucji - "kamieniem milowym na drodze do integracji i pojednania", bo organizacje wypędzonych, zaledwie pięć lat po wojnie, wyrzekły się w nim zemsty i odwetu oraz zobowiązały się do budowy zjednoczonej Europy.

Żądając odpowiedniego upamiętnienia ofiar wysiedleń, wnioskodawcy rezolucji zastrzegają, że wypędzenie stoi "w nierozerwalnym związku z niemiecką winą za II wojnę światową". Stwierdzają jednocześnie: "Każde wypędzenie jest bezprawiem. Nie może być moralnie ani prawnie usprawiedliwiane wcześniejszą winą innych".

W rezolucji zażądano również wspierania międzynarodowej wymiany młodzieży w celu pielęgnowania pamięci o wypędzeniach. "Dotyczy to również pamięci o wypędzeniu ponad miliona Polaków z dawnych polskich terenów wschodnich oraz setek tysięcy Ukraińców (wysiedlonych) wskutek wymuszonego przez Związek Sowiecki przesunięcia Polski na zachód. Należy także uwzględnić w tym kontekście wypędzenie innych narodów, jak Bałtowie, Włosi, Finowie czy Tatarzy krymscy pod koniec drugiej wojny światowej" - zapisano w projekcie wniosku.

"Bundestag docenia również ważne znaki pojednania ze strony krajów, w których wypędzenia miały miejsce i które były pierwszymi ofiarami niemieckiej agresji. Należy tu wymienić list polskich biskupów do niemieckich biskupów katolickich z 1965 roku zawierający odważne i istotne słowa: «Przebaczamy i prosimy o przebaczenie». Ten gest umocnił zarówno wypędzonych jak i niemiecką politykę w przekonaniu, że pamięci i pojednania nie należy uważać za sprzeczne ze sobą, lecz pojmować pamięć o tragicznej przeszłości jako jedyny pomost prowadzący do wspólnej przyszłości" - podkreślono w dokumencie.

Rezolucja wzywa też rząd federalny m.in. do rychłych postępów w realizacji projektu "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie", którego celem jest stworzenie w Berlinie stałego ośrodka muzealnego i dokumentacyjnego na temat wypędzeń. Wnioskodawcy domagają się również wspierania badań nad kulturą i historią dawnych niemieckich terenów wschodnich.

W trakcie czwartkowej debaty w Bundestagu nad inicjatywą partii koalicyjnych posłanka opozycyjnej Lewicy Luc Jochimsen zarzuciła wnioskodawcom "fałszowanie historii". "Przemilcza się masowe wypędzenia całych narodów pod niemieckim panowaniem, w tym zagładę Żydów i ludności Sinti i Romów" - powiedziała Jochimsen.

Jak dodała, "Karta niemieckich wypędzonych z ojczyzny", którą uhonorować miałaby rezolucja, zawiera "niedorzeczne" stwierdzenie, że wypędzeni "rezygnują z zemsty i odwetu". "Rezygnują? Można zrezygnować z czegoś, co komuś przysługuje" - powiedziała polityk Lewicy.

W podobnym tonie wypowiedział się polityk Zielonych Volker Beck. Jak ocenił, Bundestag nie może pozytywnie oceniać "Karty niemieckich wypędzonych", w której stwierdza się, że wypędzeni cierpieli bardziej niż inne grupy ofiar. Przypomniał też, że pod Kartą podpisali się funkcjonariusze organizacji wypędzonych, uwikłani wcześniej w reżim nazistowski. "Potrzebujemy innej podstawy dla pojednania w duchu europejskim" - oświadczył Beck.

Projekt wniosku skierowano do prac w komisjach niemieckiego parlamentu.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Niemcy: Dzień pamięci o ofiarach wypędzeń
Komentarze (5)
PZ
precz z komuną
8 lipca 2011, 13:07
chyba "DZIEŃ PAMIĘCI O WYPĘDZENIACH ZŁODZIEI"
ZW
ze wspomnień Polaka wysiedloneg
18 grudnia 2010, 16:12
Sytuacja Gdyni jako miasta prężnego, energicznego, budowanego przez ludzi świa­tłych, odważnych, bo trzeba było podejmować śmiałe decyzje, była zawsze solą w oku jakiejś władzy, czy to władzy okupacyjnej, czy władzy, która rywalizowała z Gdynią. Nie bez kozery z Gdyni wszystkie centrale morskie zostały systematycznie przenoszone do Gdańska. I choć po wojnie Gdańsk był zniszczony, to też je przenoszono. Trzeba pamiętać, że z Gdy­ni wysiedlono 80 proc. mieszkańców ze 123 tys. Powróciło 30-40 tys. My jesteśmy nie tylko pokrzywdzeni przez los. Jesteśmy pokrzywdzeni przez państwo niemieckie, które wypowiedziało druga wojnę światowa, bo od strony niemieckiej nie otrzymujemy żadnego odszkodowania, mimo że przedstawiamy dokumenty. Tylko 30 proc. z nas dostało zaliczkę od Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie za pracę, dwa tys. zł za dwa tys. dni okupacji, złotówkę za dzień niewolniczej pracy. Pokrzywdzeni jesteśmy rów­nież przez władze, które tworzyły w 1991 r. prawo o kombatantach i niektórych represjo­nowanych i nie uwzględniły nas w tej grupie ludzi. Wystarczyło kamieniem rzucić w mili­cjanta i dostać za to miesiąc aresztu czy mieć siedem dni zwolnienia lekarskiego w stanie wojennym i jest się kombatantem... Ci, co byli wysiedleni później, po 1940 r., po utwo­rzeniu tego wydziału ds. przesiedleń, mają dokumenty, to są kombatantami, bo przeszli przez tak zwane obozy przesiedleńcze. Są też ludzie, którzy już mieli dość tego niemiec­kiego panowania i zniszczyli swoje dokumenty, ausweisy czy arbeitskarty, bo nie chcieli mieć tego, a to teraz jest najważniejszy dokument. Ale my wszyscy jesteśmy dumni z te­go, że jesteśmy Gdynianami.
OT
o tych, których wypędzili
18 grudnia 2010, 14:47
 z poznańskiego, ze Śląska?
KI
kłamstwo i obłuda, gdzie Tusk
17 grudnia 2010, 20:29
W RFN wygnanie przechodzi z pokolenia na pokolenie i wszystkich krewnych. Gdy liczba członków Związku Wypędzonych spadła do pół miliona, zaczęto przyjmować urodzone w RFN potomstwo wysiedleńców oraz imigrantów z ostatnich lat – pisze publicysta Lepiej być nie może: w niemieckich mediach nie ma dnia bez Eriki Steinbach. Dzienniki, tygodniki, radio i telewizja spekulują, czym kanclerz Angela Merkel kupi szefową Związku Wypędzonych, aby ta nie rozbijała koalicji rządowej i łaskawie wycofała swą kandydaturę do rady muzeum wysiedleń. Ani rządowa posada, ani dofinansowanie BdV i dodatkowe miejsce w fundacji Ucieczka, wypędzenie i pojednanie nie są w stanie skłonić jej do rezygnacji z tego zamiaru. Steinbach uskrzydlają niemieckie media, w których bryluje w roli gołębicy z listkiem laurowym w dziobie, oddanej sprawie zbliżenia Niemców z Polakami. Czy komentatorom – od bulwarowego „Bilda” po telewizję publiczną – nie chce się sięgnąć do archiwów, czy też świadomie uczestniczą w kreacji wizerunku szefowej BdV, opartego na kłamstwach i obłudzie?
S
szary
17 grudnia 2010, 16:23
  Ile milionów Polaków zostało wypędzonych ze swoich Małych Ojczyzn i Ojcowizn?    Podziwiam i szanuję Niemców za ich podejście do sprawy pamięci historycznej,  myślę, że wiele moglibyśmy się od nich nauczyć, zamiast popadać w histerię z powodu działalności pani Steinbach.