Niemcy nie opuszczą Ukrainy w potrzebie?
Wizytę kanclerz Angeli Merkel w Kijowie należy odczytać jako dobitny sygnał pod adresem Rosji, że Unia Europejska, a przede wszystkim Niemcy, nie opuszczą Ukrainy w potrzebie - pisze w niedzielę dziennik "Tagesspiegel".
"Merkel nie jest hazardzistką; nigdy nie dałaby się namówić na nieprzemyślane gesty, szczególnie w polityce zagranicznej" - pisze komentator wydawanej w Berlinie gazety, Gerd Appenzeller.
Jeżeli Merkel złożyła teraz pierwszą od wybuchu kryzysu na Ukrainie wizytę w Kijowie, to znaczy, że "albo rysuje się rozwiązanie konfliktu z Rosją, mającego cechy wojennej konfrontacji (...), albo sytuacja stała się tak skomplikowana, że jej zdaniem tylko demonstracyjny gest pod adresem Władimira Putina może zatrzymać ekspansję rosyjską na Ukrainie" - czytamy w "Tagesspieglu".
Autor podkreśla, że sygnał wysłany przez Merkel "nie ma niebezpiecznego militarnego podtekstu", który jest cechą wypowiedzi sekretarza generalnego NATO Andersa Fogha Rasmussena. 7 sierpnia w Kijowie Rasmussen oświadczył, że NATO jest "gotowe do wsparcia Ukrainy", tak jakby Ukraina była członkiem Sojuszu.
Takie wypowiedzi służą Putinowi jako pretekst do przedstawiania agresji na Ukrainie jako "obrony przed ekspansją Zachodu" - zaznacza Appenzeller.
"Niemiecka kanclerz zaakcentowała w Kijowie, że reakcja UE i Niemiec (na prośby o pomoc) kraju, który nie jest członkiem NATO, nie będzie miała charakteru wojskowego, lecz może mieć jedynie wymiar polityczny i gospodarczy" - pisze komentator. Jak zaznaczył, szef państwa ukraińskiego, określając niemiecką pomoc dla swojego kraju mianem początku planu Marshalla, "zatoczył historyczne koło". Merkel przygotowała z kolei grunt pod spotkanie Poroszenki z Putinem w przyszłym tygodniu w stolicy Białorusi, Mińsku.
"Jeżeli obaj politycy zdecydują się na rozwiązanie dyplomatyczne, to z planu Marshalla II skorzysta w przyszłości także Rosja" - konkluduje "Der Tagesspiegel".
Skomentuj artykuł