Niemcy: prasa o fiasku koalicji - jeszcze jeden kryzys w Europie
Niemieccy komentatorzy nie kryją zaniepokojenia skutkami fiaska rozmów o koalicji rządowej w kraju dla polityki międzynarodowej. Ich zdaniem Niemcy mogą stracić opinię wzorowej demokracji. Za jedną z przyczyn niepowodzenia uważają spór o politykę migracyjną.
"Europie nieoczekiwanie przybył w niedzielę jeszcze jeden kryzys" - pisze we wtorek Berthold Kohler na łamach "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
"Niemcy uważane były za zjawisko wyjątkowe wśród swoich sąsiadów: za kraj politycznie stabilny i obliczalny, zorientowany na zgodę i zdolny do kompromisu" - zaznacza komentator.
"Jedno uderzenie ze strony partii, która dopiero co powróciła do parlamentu (FDP), wystarczyło, by ten hymn pochwalny (na cześć Niemiec) zaciął się" - podkreśla "FAZ".
"Po raz pierwszy w historii RFN tworzona koalicja rządowa na poziomie kraju nie doszła do skutku. Obóz mieszczański jest podzielony" - pisze Koehler.
Autor zwraca uwagę, że za fiasko rozmów odpowiedzialność ponosi nie tylko FDP, która zerwała negocjacje, lecz także Zieloni ze swoją "ideologiczną zawziętością w polityce migracyjnej". Czterem partiom nie udało się "zasypać rowów, które dzielą Niemcy od jesieni 2015 roku".
Zdaniem Kohlera Merkel udało się usunąć z dyskusji publicznej jeden z ważnych tematów spornych, jakim była energia atomowa, jednak "nakazane przez nią i później bronione otwarcie granicy dla fali uchodźców na nowo podzieliło Niemcy i Europę". Komentator uważa, że problematyka migracyjna była również przyczyną fiaska rozmów koalicyjnych.
"Mamy do czynienia z kryzysem przy tworzeniu nowej koalicji i rządu, ale nie z kryzysem państwa. Krajowi powodzi się dobrze, decyzja FDP (o zerwaniu rozmów) nie wyrzuci Niemiec z orbity sukcesu" - podkreśla Kohler.
W drugim komentarzu w tej samej gazecie Klaus-Dieter Frankenberger zauważa, że obawy, iż Niemcy mogą się stoczyć w fazę niestabilności, są co prawda przesadzone i nie uwzględniają politycznej odporności kraju, to jednak są one faktem.
"Jeżeli centralnemu mocarstwu europejskiemu grozi niestabilność, jeżeli odpada ono jako siła dająca impulsy, co niepokoi prezydenta Francji, to można zapomnieć o reformach Europy" - zauważa komentator.
Jego zdaniem można uznać za "ironię historii" to, że podczas europejskiego kryzysu zadłużeniowego niemiecki rząd musiał wysłuchiwać niepochlebnych komentarzy o dyktacie i hegemonii, a także porównań z nazistowską przeszłością, a dziś sąsiadów i partnerów Niemiec irytuje nie siła, lecz ich rzekoma słabość i nieobliczalność.
Za "gorzką pointę" komentator uznał to, że Niemcy przez lata czekały na francuskiego partnera, żeby stanął gospodarczo na nogi, a obecnie same stały się problemem, podczas gdy w Paryżu "wieje wiatr gospodarczej i europejskiej odnowy".
"Sueddeutsche Zeitung" ostrzega, że Niemcy "tracą nimb nowoczesnej wzorcowej zachodniej demokracji".
Szef redakcji zagranicznej opiniotwórczej gazety podkreśla, że od czasów kryzysu finansowego, a szczególnie od populistycznego szoku w 2016 r., gdy doszło do Brexitu i zwycięstwa prezydenta USA Donalda Trumpa, Niemcy stały się "symbolem stabilności i kompromisu".
"Brak rządu w Niemczech oznacza, że Europie brak jest oparcia. Kryzys w Berlinie jest kryzysem całego kontynentu. Jeśli doda się do tego nieobliczalność Ameryki Trumpa, mamy do czynienia z kryzysem Zachodu" - pisze Kornelius.
Komentator uważa, że sytuacja, w jakiej znalazły się Niemcy, uznana zostanie przez "Erdoganów tego świata" za "oznakę słabości systemu zachodniego, za dowód na wyższość ich autorytarnego stylu".
"Kompromis demokratów, będący być może sednem marki «made in Germany», przestał funkcjonować. Wzór pozbawił sam siebie blasku" - konkluduje Kornelius w "SZ".
Zdaniem "Die Welt" fiasko rozmów o koalicji jest przede wszystkim porażką kanclerz Angeli Merkel. Jej styl rządzenia, polegający na mediacji i pośredniczeniu między różnymi stanowiskami, wyczerpał się - pisze Thomas Schmid.
"Metoda Merkel zbliża się do kresu. Jej dewizą było dotychczas: nie ma alternatywy. Ta metoda odnosiła szczególnie na arenie międzynarodowej znaczne sukcesy. Stosując tę metodę, Merkel doprowadziła jednak, przede wszystkim w polityce krajowej, ale i za granicą, do odpolitycznienia polityki, co jest szczególnie widoczne w utracie przez parlament swoich funkcji" - tłumaczy komentator.
Merkel wykonała prawidłowo wiele pojedynczych zadań, lecz popełniła błąd co do całościowej idei politycznej. "To, że obecnie nie jest w stanie zerwać koalicji jamajskiej (koalicja CDU, CSU, FDP i Zieloni-PAP) jak przynależnego jej owocu z drzewa polityki, ma też swoje dobre strony. Zbliża się coś nowego" - konkluduje Schmid w "Die Welt".
Skomentuj artykuł