Niepokoi socjalistów, centroprawicę i media

Marta Fita-Czuchnowska / PAP / slo

Odkąd w niedzielę skrajnie prawicowy Front Narodowy odniósł zwycięstwo w wyborach kantonalnych i ogłosił się "pierwszą partią Francji", nie milknie debata o rosnącej niebezpiecznie popularności tej formacji, która niepokoi socjalistów, centroprawicę i media.

FN, któremu przewodzi Marine Le Pen, zagroził też procesami tym mediom, które będą go nadal nazywać skrajną prawicą. "Le Nouvel Observateur" przyjął wyzwanie i przypomniał w poniedziałek, że FN to całkiem skrajna prawica, skoro tylko "kilka mikroskopijnych ugrupowań" jest na prawo od niej. Dyrektor tygodnika Laurent Joffrin napisał, że liczy na spotkanie w sądzie.

Zwycięstwo wyborcze FN jest na razie symboliczne, bo odniesione w pierwszej turze, przy absencji sięgającej niemal 70 proc., a i to w kantonalnych wyborach uzupełniających w miasteczku Brignoles (południowy wschód). Ale 40 proc. głosów oddanych na rasistowski, nacjonalistyczny i antyeuropejski Front sprawiło, że "Brignoles stało się epicentrum francuskiej polityki" - podała telewizja France 24.

Od poniedziałku prezydent, premier, liderzy centroprawicowej opozycji, media i politolodzy komentują "przebicie się skrajnej prawicy" do głównego nurtu polityki.

Siła Marine Le Pen polega na umiejętności wygrywania wielu frustracji Francuzów naraz i łączenia raczej sprzecznych postulatów w populistyczne hasła wyborcze - wyjaśnia profesor politologii z Instytutu Nauk Politycznych w Grenoble Christophe Bouillaud.

Wielu Francuzów - zwłaszcza mniej wykształconych - wini za swe problemy globalizację i integrację europejską, innych martwi głównie bezrobocie, jeszcze inni potępiają liberalny kapitalizm, albo złości ich tolerancyjne, permisywne społeczeństwo. "Tylko FN jest w stanie dokonać syntezy tych złości" - mówi publicysta Jean-Francois Kahn w rozmowie z portalem Atlantico.fr.

"Większość Francuzów ma w sobie zarazem coś z reakcjonisty i socjalisty. Wielka siła, ale i osobliwość Marine Le Pen polega na tym, że umie się zwracać do tych obydwu aspektów" - tłumaczy dalej Kahn.

FN to partia, która gra na niechęci do imigrantów z Maghrebu, na obawach przed rosnącą przestępczością, na frustracji granicami otwartymi dla pracowników z innych krajów UE i lęku przed wolnorynkową gospodarką.

Laurent Pinsolle, autor politycznego blogu Gaulliste Libre uznaje, że popularność FN to wyraz rozczarowania partiami głównego nurtu. "Francuzi mają dość tych polityków (...), którzy nie potrafią zamknąć granic przed Romami lub pracownikami z Europy Wschodniej, którzy stanowią nieuczciwą konkurencję" - mówi Pinsolle, reprezentujący partię Debout la Republique (Powstań Republiko), niemal równie krytyczną wobec otwarcia rynku pracy we Francji jak FN.

Front został utworzony przez liderów ugrupowania Ordre Nouveau (fr. Nowy Porządek), które na przełomie lat 60. i 70. było najważniejszą formacją neofaszystowską we Francji. Pierwszym przywódcą FN był Jean-Marie Le Pen, ojciec Marine. Partia opublikowała w 1973 roku swój program w manifeście pt. "Bronić Francuzów". Front definiował się w nim jako ruch "antykapitalistyczny, antyliberalny i antymarksistowski".

Odkąd ogłosił się "pierwszą partią Francji", tak zwani "tenorzy" głównych partii wydają się bardzo zaniepokojeni. Christian Jacob z UMP nazywa wypowiedzi członków FN "idiotyzmami". Rzecznik socjalistycznych deputowanych Thierry Mandon powiedział, że FR "jest nie tylko skrajną prawicą", ale też "partią narodowo-faszystowską".

UMP, PS i ugrupowania lewicowe oskarżają się nawzajem o to, że tworzą idealne warunki do rozkwitu Frontu. Były premier i jeden z przywódców UMP, ubiegający się o nominację centroprawicy w wyborach prezydenckich w 2017 roku Francois Fillon ganiony jest za oczywiste umizgi do FN.

Rząd jest oskarżany o brak postępów w walce z bezrobociem i stagnacją gospodarczą, a UMP niemal skompromitowała się sporami o wynik wewnętrznych wyborów, co marginalizuje jedną z najpotężniejszych niegdyś francuskich partii.

"To okres żniw dla przywódczyni Frontu Narodowego, która łakomie oczekuje nadchodzących wyborów: do samorządów w marcu przyszłego roku (...), a zwłaszcza do Parlamentu Europejskiego, w których Le Pen ma szansę wyprzedzić listy wyborcze socjalistów i UMP" - prognozuje "Le Figaro".

Lewica oskarża popularnego socjalistycznego ministra spraw wewnętrznych Manuela Vallsa o to, że jego wypowiedzi o Romach podkręcają antyimigranckie nastroje, które kapitalizuje FN. Inni nazywają Vallsa "bronią socjalistów przeciw Frontowi" - pisze "Le Point". Rząd ma nadzieję, że jego twarda "republikańska" retoryka może odebrać Frontowi głosy wyborców, których głównym zmartwieniem jest przestępczość i brak poczucia bezpieczeństwa. Sam Valls powiedział o sobie w wywiadzie dla "Le Parisien", że jest "zaporą przeciw członkom Frontu".

Prezydent Francois Hollande zareagował we wtorek na sukces ultraprawicy, mówiąc, że "rozumie klimat pesymizmu, a często też złość i frustrację" Francuzów wywołane kryzysem. Premier Jean-Marc Ayrault powiedział w środę, że trzeba podjąć walkę z Frontem Narodowym na idee.

Na wiosnę "Economist" przedstawił kondycję Francji w tak ciemnych barwach, że przy okazji zapowiedział, iż stagnacja, bezrobocie i niepopularne reformy przełożą się na wzrost popularności Frontu Narodowego.

Nawet przed niedzielnym sukcesem wyborczym, na początku października po raz pierwszy w sondażach dziennika "Le Figaro" szefowa FN Marine Le Pen znalazła się na trzecim miejscu wraz z czołowymi politykami centroprawicowej UMP.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Niepokoi socjalistów, centroprawicę i media
Komentarze (5)
M
misio
10 października 2013, 13:47
czy Deon musi bezmyślnie powtarzać zbitkę pojęciową "skrajna prawica" wymyśloną w lewackich mediach? Dlaczego nigdy nie słyszymy o "skrajnej lewicy" chociaż cała Europa jest w łapach czerwonych, a forsowane przez nich ludobójcze pomysły wcale dużo nie ustępują koncepcjom forsowanym swego czasu przez socjalistów z NSDAP?
M
Max
10 października 2013, 13:34
A więc to co dzieje się we Francji to wojna między lewackimi socjalistami, a narodowymi socjalistami. Nie ma tam żadnej prawicy. (p.s. To samo obserwujemy w Polsce - np. Palikot i PIS). ... To wg ciebie Jan Paweł II też był socjalistą?
D
Dawid
10 października 2013, 11:06
A więc to co dzieje się we Francji to wojna między lewackimi socjalistami, a narodowymi socjalistami. Nie ma tam żadnej prawicy. (p.s. To samo obserwujemy w Polsce - np. Palikot i PIS).
D
Dawid
10 października 2013, 11:03
"Większość Francuzów ma w sobie zarazem coś z reakcjonisty i socjalisty. Wielka siła, ale i osobliwość Marine Le Pen polega na tym, że umie się zwracać do tych obydwu aspektów" Ludzie, skrajna prawica nie może odnosić się do socjalizmu! Jak jakaś partia odnosi się do socjalizmu to nie jest to partia prawicowa tylko co najwyżej narodowo socjalistyczna.
D
Desmond
10 października 2013, 10:21
No tak... Bo demokracja jest dobra tylko wtedy, gdy wygrywa establishment. A gdy nie wygra establishment, to trzeba zgonić w mediach zwycięską partię i mówić o zagrożeniach demokracji...