"Nikt nie wierzy, że CETA nie zostanie podpisana"

(fot. GLOBAL 2000/flickr.com/CC BY-ND 2.0)
KAI / psd

Unia nie może sobie pozwolić na wycofanie z unijno-kanadyjskiej umowy handlowej CETA, bo to oznaczałoby koniec polityki handlowej UE. Będzie próbowała wywrzeć presję na Belgów albo poczeka na lepszą sytuację polityczną - oceniają eksperci po szczycie UE.

Dwudniowe obrady szefów państw i rządów UE w Brukseli nie zakończyły się porozumieniem w sprawie podpisania przez Unię umowy na szczycie UE-Kanada 27 października. Przeciwny CETA jest rząd Walonii, czyli francuskojęzycznego regionu Belgii. Zdaniem urzędników unijnych sprzeciw Belgów dyktowany jest względami politycznymi.

"Z perspektywy polityki handlowej Walonia nie ma żadnego powodu, żeby nie chcieć tej umowy. Sprzeciw wobec CETA to rozgrywka polityczna walońskich socjalistów, którzy są całkowicie marginalizowani przez rząd federalny Belgii i to jest ich pomysł na powrót do gry" - mówi PAP źródło w Komisji Europejskiej.

Kanada jest dla Unii dopiero dwunastym najważniejszym partnerem handlowym. Rynek unijny jest natomiast dla Kanady drugim najważniejszym rynkiem; tu trafia niemal 10 proc. kanadyjskich produktów eksportowych.

Belgijski ekonomista Erik van der Marel, autor bloga Bruxenomics, pisze, że Walonia ze swoją 3,5-milionową ludnością w 2015 roku miała 0,45 proc. udziału w handlu z Kanadą. Dla porównania udział Flandrii, flamandzkojęzycznego regionu Belgii, to ponad 7 proc.

Eksperci uważają, że czerwona kartka od Walonii wcale jeszcze nie oznacza ostatecznego fiaska CETA.

"Nie widzę paniki w instytucjach UE. Nikt nie wierzy, że CETA nie zostanie podpisana. Wszyscy liczą na to, że Walonowie złamią się jeszcze przed szczytem UE-Kanada" - mówi PAP urzędnik Komisji.

A jeśli tak się nie stanie? "Pozostaną dwa wyjścia: albo Unia będzie dalej walczyła o tę umowę, albo całkowicie ją odłoży. Myślę, że nie może sobie pozwolić na całkowite wycofanie z CETA, bo to by oznaczało śmierć całej polityki handlowej Unii Europejskiej. Jeśli nie uda się zawrzeć porozumienia, to będzie to sygnał na przyszłość dla wszystkich, że każdy rząd i każdy parlament regionalny będzie mógł zablokować umowy handlowe wynegocjowane przez UE. A mówimy tu o rynku dotyczącym 500 mln ludzi. To jest szantaż, na który Unia nie może się zgodzić" - podkreśla w rozmowie z PAP Tomasz Włostowski z brukselskiej kancelarii EUTRADEDEFENCE, ekspert od polityki handlowej UE.

"UE nie może też tej sprawy pozostawić nierozstrzygniętej. Będzie więc dalej negocjować z Belgami i próbować znaleźć wyjście z twarzą. Nie sądzę, żeby Walonia coś konkretnego otrzymała, bo ustępstwo ze strony Komisji pokazałoby, że blokowanie Unii może przynosić korzyści. W ostateczności UE odłoży umowę i będzie czekała na zmianę sytuacji politycznej" - przewiduje Włostowski.

Urzędnicy już dzisiaj mówią o tym, że sprawa CETA powinna być lekcją na przyszłość. "Niezależnie od wszystkiego KE będzie musiała zastanowić się nad zawieraniem umów mieszanych w przyszłości" - mówi urzędnik KE.

Umowa mieszana polega na tym, że znajdują się w niej elementy, które zależą od wyłącznych kompetencji UE, oraz takie, nad którymi pieczę mają państwa członkowskie. Ostatecznie umowę ratyfikować muszą także parlamenty krajowe.

"Nie obędzie się bez reformy w tym zakresie. Niebawem będą inne negocjacje, dotyczące umów handlowych, i nie może być tak, że jedno państwo czy rząd lokalny będą w stanie zablokować całość unijnych rozmów" - wskazuje źródło PAP.

Kanadyjska minister handlu międzynarodowego Chrystia Freeland poinformowała w piątek, że nie widzi szans dla CETA. Mimo to europejscy specjaliści uważają, że gra toczy się o zbyt dużą stawkę, żeby Kanadyjczycy mieli się naprawdę wycofać.

"Nastąpią zapewne reperkusje dyplomatyczne, ale tu chodzi o zbyt duże interesy, żeby opłacało im się całkowicie wycofać z umowy. Myślę, że to nie wchodzi w grę" - uważa Włostowski.

Z braku porozumienia cieszą się natomiast przeciwnicy CETA, w tym organizacje ekologiczne. "Sprzeciw wobec CETA rośnie po dwóch stronach Atlantyku, ludzie zaczynają zdawać sobie sprawę, że na szali są ich zdrowie, ich prawa i środowisko naturalne. Czas, żeby rządy odrzuciły tę umowę i zbudowały politykę handlową, która na pierwszym miejscu będzie stawiała człowieka, a nie interesy korporacji" - zaznacza Shira Stanton z Greenpeace.

Także organizacja Friends of the Earth (Przyjaciele Ziemi) uważa, że "czerwona kartka Walonii dla CETA to dobra informacja dla UE i jej mieszkańców".

"Opór wobec CETA nie ma nic wspólnego z samą umową, to jest kolejna emanacja niezadowolenia społecznego z sytuacji gospodarczej. Znaleziono sobie kolejnego wroga, jakim są umowy handlowe. Co do CETA to teraz chodzi o dojście do mety, a ona jest tuż tuż…" - ocenia z kolei Tomasz Włostowski.

Szacuje się, że gospodarka unijna zarobiłaby dzięki CETA 11,6 mld euro, a kanadyjska - 12 miliardów dolarów kanadyjskich.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

"Nikt nie wierzy, że CETA nie zostanie podpisana"
Komentarze (2)
MR
Maciej Roszkowski
22 października 2016, 12:41
CETA, czyli globalne korporacje w natarciu. Co bardzo ważne ewentualne spory maja rozsądzać nie sądy, tylko jakaś grupka cwaniaków zwanych arbitrażem. To ważny krok na drodze zwiększania uprawnień korporacji, które  będą mogły pozywać państwa nie przed trybunałem w Hadze,nie instancjami UE, czy ONZ (cokolwiek byśmy sądzili o skuteczności działania tych organizacji), tylko przed wymyślonymi przez siebie "organami".
Agamemnon Agamemnon
22 października 2016, 01:00
Umowa winna zawierać zasadę prostomyślności (zasada prostomyślności została sformułowana przez prof. zwycz. dr. hab. Józefa Bańkę z Uniwersytetu Śląskiego). Umowa CETA  stanowi 1500 stron, zatem jako nieczytelna, nieprostomyślna,mogąca być różnie interpretowana przez sąd arbitrażowy, nie może być podpisana. Czytelność i jednoznaczność treści stanowią podstawę wszelkich porozumień.