Nord Stream – narzędzie presji na Polskę
Ceniony rosyjski analityk rynku gazowego Michaił Korczemkin oświadczył, że Gazociąg Północny, na którego ułożenie zgodziły się poprzedniego dnia - w ślad za Danią - Szwecja i Finlandia, z ekonomicznego punktu widzenia nie jest potrzebny ani Rosji, ani Unii Europejskiej. Według niego jest to projekt polityczny, związany z presją na Polskę.
- Tak naprawdę magistrala ta nikomu nie jest potrzebna – ani Rosji, ani UE. Przede wszystkim dlatego, że celem tego projektu nie jest zwiększenie dostaw rosyjskiego gazu. Takiego wzrostu po prostu być nie może, gdyż gaz z Rosji jest najdroższy na rynku – zauważył Korczemkin, cytowany przez rosyjską "Gazietę".
Jego zdaniem eksport gazowego paliwa z Rosji na długo zatrzyma się na poziomie 150 mld metrów sześciennych rocznie.
Korczemkin, dyrektor spółki consultingowej East European Gas Analysis, zwrócił uwagę, że w lutowej prezentacji dla zagranicznych inwestorów Gazprom nawet słowem nie wspomniał o zwiększeniu eksportu gazu, a jedynie poinformował o planach dywersyfikacji tras przesyłu surowca.
- Nie wierzę, że Rosja nastawia się na wieczną konfrontację z Ukrainą. Raczej jest to kwestia polityczna, związana z naciskiem na Polskę – ocenił analityk i wyjaśnił, że "pojawi się możliwość zmniejszenia do zera strumieni tranzytowych przez Polskę i Białoruś".
Korczemkin zaznaczył, że "zgodnie ze starym schematem w wypadku zakręcenia 'kurka' Polsce lub Białorusi ucierpiałyby Niemcy, które otrzymują gaz z gazociągu Jamał-Europa". "A w nowym, proszę bardzo, można spokojnie kurek zakręcić i przesłać te same ilości paliwa za pośrednictwem Nord Stream" – dodał.
Analityk zwrócił też uwagę, że Gazprom nie ma gazu na zapełnienie bałtyckiej rury. – Gazprom forsuje budowę gazociągu, który pozostanie pusty. Jeśli wierzyć opisowi projektu, to pierwsza nitka ma być zapełniona gazem z magistrali Griazowiec-Wyborg, a druga – ze złoża Sztokman. A gdzie jest dzisiaj Sztokman? Gdzie jest gaz? – powiedział.
Gazociąg Griazowiec-Wyborg, o którym wspomniał Korczemkin, jest dopiero budowany, a wydobycie surowca z pola Sztokman, na Morzu Barentsa, to projekt istniejący tylko na papierze.
– Dodatkowego eksportu nie będzie, dlatego Nord Stream nie przyniesie zysku – podsumował analityk.
Budowa gazociągu, który przez Morze Bałtyckie bezpośrednio połączy Rosję z Niemcami, ma się rozpocząć wiosną 2010 roku. Nord Stream będzie się składał z dwóch nitek o długości 1220 km i przepustowości po 27,5 mld metrów sześciennych surowca rocznie. Pierwsza nitka powinna być oddana do eksploatacji w końcu 2011 roku, a druga – w 2012 roku. Budżet projektu wynosi 7,4 mld euro.
Komentując decyzje rządów Finlandii i Szwecji, dziennik "Kommiersant" ocenił, że "Rosja odniosła ważne zwycięstwo w realizacji jednego ze swoich kluczowych projektów energetycznych". "Szwecja na przestrzeni czterech lat była jednym z najbardziej nieprzejednanych przeciwników Nord Stream" – podkreśliła gazeta.
"Kommiersant" przytacza też opinię innego rosyjskiego analityka Konstantina Simonowa, który zauważył, że nie jest jasne, co dzięki temu projektowi uzyskają Szwedzi.
– Finowie dostaną zerową stawkę eksportową na parę lat na drewno z Rosji. Duńczycy – poparcie Moskwy dla ich inicjatyw na konferencję klimatyczną ONZ w grudniu w Kopenhadze. A co otrzyma Szwecja, która faktycznie nie używa gazu, nie jest jasne – oświadczył Simonow.
Analityk zaznaczył, że "to właśnie Szwedzi swoją decyzją ostatecznie pogrzebali alternatywne projekty w rodzaju Amber czy Jamał-Europa-2".
"Kommiersant" podał, że władze Szwecji postawiły operatorowi projektu szereg warunków, w tym wstrzymywania budowy gazociągu w okresie tarła dorszy, czyli między majem a październikiem, co może nieco opóźnić inwestycję.
Z kolei dziennik "Wriemia Nowostiej" przekazał, że Finlandia zażądała, by gazociąg został ułożony tak, aby nie zagrażał przyszłym projektom infrastrukturalnym, w tym w sferze energetyki i transmisji danych.
Skomentuj artykuł