"Nowe władze zostaną rozliczone z obietnic"
Po obaleniu Muammara Kadafiego największe znaczenie będzie miało to, czy w Libii powstanie prawomocny rząd i czy nowe władze wywiążą się ze swych obietnic - powiedział w czwartek Shashank Joshi z ośrodka badawczego RUSI (Royal United Services Institute).
- Członkowie Narodowej Rady Libijskiej muszą przekonać Libijczyków, że stanęli na czele powstania przeciw Kadafiemu nie dlatego, że sami chcieli zająć jego miejsce, lecz dlatego, że bezinteresownie kierowali się szeroko pojętym interesem kraju - zaznaczył Joshi, ekspert w sprawach libijskich często cytowany przez brytyjskie i amerykańskie media, doktorant uniwersytetu Harvarda.
- Dlatego członkowie Rady nie powinni stawać do wyborów, zwłaszcza jeśli pamięta się im współpracę z obalonym reżimem, a ci, którzy kierowali powstaniem, powinni ustąpić i utorować drogę nowym twarzom, zwłaszcza jeśli są od dawna aktywni politycznie - dodał.
Nawiązując do niepotwierdzonych doniesień z czwartku rano, że przywódca Narodowej Rady Libijskiej (NRL) Mustafa Dżalil nosi się z zamiarem ustąpienia, Joshi powiedział, że "gdyby te pogłoski się potwierdziły, byłyby budującą wiadomością, ponieważ dowiodłyby, iż NRL nie chce za wszelką cenę kurczowo trzymać się władzy i zawłaszczyć rewolucji dla siebie".
- NRL powinna zadbać o to, by być instytucją reprezentatywną, doprowadzić kraj do wyborów, ale w nich nie uczestniczyć - ocenił ekspert.
Joshi nie widzi w Libii perspektyw, by zwolennicy Kadafiego mogli kontynuować opór lub przejść do walki partyzanckiej. - Do takiej walki nie ma w Libii ani warunków geograficznych, ani społecznego zaplecza. Niektóre plemiona mogą być nieufne wobec siebie i nawet wrogie wobec władzy centralnej, ale nie są autonomicznymi, zbrojnymi grupami, jak np. w Jemenie - zaznaczył.
Według niego zwolennicy Kadafiego skorzystają z politycznego otwarcia nowych władz, nawet jeśli będą mieli wobec nich zastrzeżenia. - Zachodzi bardzo duża różnica między brakiem sympatii dla rządu a występowaniem przeciw niemu z bronią w ręku - tłumaczył.
- Nowy system rządów musi być w Libii budowany od podstaw. Libijczycy nie mają historycznej pamięci, która sięgałaby tak daleko wstecz jak np. u Egipcjan, którzy przed 1952 r. mieli stosunkowo duży zakres swobód, czy u mieszkańców Europy Środkowo-Wschodniej w okresie rządów komunistycznych, którzy pamiętali czasy sprzed drugiej wojny światowej - dodał.
Jego zdaniem znaczenie będzie miało także to, czy jawne napięcia w ramach zwycięskiego, lecz niejednolitego obozu uda się wyartykułować i rozwiązać bez przemocy.
Skomentuj artykuł