Obama obiecuje intensyfikację walki z IS w Syrii
Prezydent Barack Obama obiecał w poniedziałek intensyfikację działań kierowanej przez USA koalicji walczącej z Państwem Islamskim w Syrii. Wskazywał na znaczne straty poniesione przez IS w Iraku, co jego zdaniem dowodzi, że to dżihadystyczne ugrupowanie można pokonać.
Podczas wystąpienia w Pentagonie Obama powiedział, że jak dotąd, kierowana pod przywództwem USA koalicja dokonała już ponad 5 tys. uderzeń lotniczych na cele IS w Iraku i Syrii, w rezultacie których "wyeliminowano tysiące bojowników", w tym także z dowództwa tej dzihadystycznej organizacji.
Prezydent podkreślił, że IS stracił około jedna czwartą terenów, jakie wcześniej zajmował w Iraku; poniósł też straty w Syrii, co świadczy, że "strategiczne słabości IS są realne". - IS może i będzie pokonane - dodał. Zastrzegł jednak, że walka z IS będzie długa i trudna a obok sukcesów będą zapewne pojawiać się problemy.
- Zintensyfikujemy nasze wysiłki przeciwko bazom IS w Syrii - obiecał Obama. - Będziemy kontynuować nasze uderzenia na infrastrukturę i instalacje gazowe i ropy naftowej, z których IS finansuje swoje działania w Syrii.
Zapewnił, że USA zwiększą też szkolenia lokalnych sił w walce z IS, co do tej pory najbardziej szwankowało w amerykańskiej strategii walki z tym ugrupowaniem. - Do tej pory odbywało się to zbyt wolno, ale wraz z wysiłkami podjętymi miesiąc temu, przyspieszymy szkolenia - obiecał Obama. Obiecał też większe wsparcie, zarówno pod względem szkoleń jak i sprzętu, dla umiarkowanej opozycji w Syrii.
Obama skrytykował też kontrolowany przez Republikanów Kongres za to, że jak dotąd nie zatwierdził jego nominacji Adama Szubina na stanowisko podsekretarza stanu w ministerstwie finansów, odpowiedzialnego za terroryzm i finansowanie grup przestępczych. - Jeśli Kongres chce widzieć większy postęp w walce z IS, to powinien zatwierdzić tę nominację - zaapelował Obama.
Prezydent podkreślił, że walka z IS nie może być prowadzone tylko środkami wojskowymi. Wymaga też działań w kraju mających na celu zapobieganie szerzeniu się radykalnego ekstremizmu i rekrutacji bojowników przez IS. - Ideologii nie da się pokonać pociągając za spust pistoletu, ale lepszymi ideami - powiedział. Podkreślił też, że walka z brutalnym ekstremizmem nie może być nakierowana na jakąś jedną wspólnotę religijną. Przyznał jednak, że IS jest szczególnie skuteczne, jeśli chodzi o rekrutację wśród muzułmanów, w tym także w USA.
Obama zapewnił, że nie ma obecnie planów, by do walki z Państwem Islamskim wysłać więcej żołnierzy USA. W czerwcu Obama zatwierdził wysłanie do Iraku dodatkowych 450 żołnierzy (ponad 3100 jest już na miejscu), którzy mają doradzać siłom irackim i szkolić je do walki z Państwem Islamskim. Jak poinformował wówczas Pentagon, celem tego posunięcia jest pomoc siłom irackim w odbiciu zajętego przez IS w czerwcu miasta Ramadi, w prowincji Anbar, na zachodzie Iraku.
Obama powiedział, że upadek Ramadi pobudził iracki rząd do działania i więcej sunnickich ochotników zgłasza się do walki z IS.
Wojskowi USA wielokrotnie zwracali uwagę na konieczność poprawy lokalnych sił walczących z IS, tak by szybciej i lepiej naprowadzały one na cele przeprowadzające bombardowania z powietrza siły amerykańskie. Po zdobyciu przez Państwo Islamskie Ramadi, Pentagon tłumaczył, że dowództwo irackie zdecydowało się opuścić to miasto z obawy, że nie otrzyma wsparcia lotniczego koalicji z powodu problemów w łonie irackiej armii.
Skomentuj artykuł