Oczekiwanie na ograniczenie dostępności aborcji w USA
W Stanach Zjednoczonych w ostatnich tygodniach rozpaliła się na nowo dyskusja o zakresie dostępności legalnej aborcji. Czy Ameryka zwróci się w stronę większej ochrony życia? Aborcja będzie nadal legalna, ale w jakim zakresie? Ostatni „przeciek” z przygotowywanej decyzji Sądu Najwyższego wywołał wielkie zamieszanie.
Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych w słynnej sprawie Roe vs Wade z 1973 r. zalegalizował aborcję na poziomie federalnym. W ciągu minionych 49 lat zostało przeprowadzonych ponad 62 mln aborcji. Każdego roku średnio ponad milion nienarodzonych dzieci traciło życie.
Na początku maja br. wyciekła z Sądu Najwyższego USA przygotowywana opinia prawna, uzasadnienie wyroku sugerujące, że sędziowie SN w obecnym składzie całkiem poważnie rozważają zniesienie prawa z 1973 r. i pozwolenie poszczególnym stanom, by same regulowały kwestie dotyczące ochrony życia i dopuszczalności aborcji. Wiele stanów bowiem chciało znacząco skrócić czas, kiedy aborcja byłaby dopuszczalna, np. do 15 tygodnia, a nawet do 6 tygodnia ciąży, kiedy wyczuwalne jest bicie serca płodu (tzw. Texas Heartbeat Act).
Dyskusja przybiera na sile. Po przecieku wzmagają się nie tylko protesty, ale i przemoc, akty wandalizmu, zakłócanie spotkań liturgicznych w kościołach. Sędziowie Sądu Najwyższego zostali objęci wzmożoną ochroną.
Kilka dni temu na posiedzeniu senackiej Komisji Bankowości, Mieszkalnictwa i Spraw Miejskich przesłuchiwana była Yanet Jellen, Sekretarz Skarbu USA (odpowiednik naszego ministra finansów – nb. przebywająca w tych dniach w Polsce) i powiedziała, że aborcja pomaga ekonomicznie młodym kobietom – w tym także czarnoskórym kobietom o niskich dochodach – żeby odniosły sukces na rynku pracy. Stwierdziła, że prawo „Roe vs Wade i dostęp do opieki zdrowotnej w zakresie zdrowia reprodukcyjnego, w tym aborcji, przyczyniły się do wzrostu [ich] aktywności zawodowej” o 0,4% (!). Według amerykańskiego Biura Statystyki Pracy współczynnik aktywności zawodowej to procent ludzi, którzy pracują lub aktywnie poszukują pracy w odniesieniu do ogółu populacji powyżej 15 roku życia.
Na te słowa zareagował republikański, czarnoskóry senator z Karoliny Południowej, Tim Scott. Najpierw stwierdził: „jako człowiek wychowany przez czarnoskórą kobietę w skrajnym ubóstwie, jestem wdzięczny, że mogę być tutaj jako senator Stanów Zjednoczonych”.
Dopytał jeszcze czy rzeczywiście dobrze zrozumiał, iż powiedziała w swoim wystąpieniu, że „zakończenie życia dziecka jest dobre dla [wzrostu] współczynnika aktywności zawodowej?”. I dodał – „myślę, że ludzie mogą się nie zgadzać w kwestii bycia pro-life lub za aborcją, ale przedstawianie tego w kontekście udziału w rynku pracy jest dla mnie bezduszne… Myślę, że szukanie sposobu na prowadzenie debaty o aborcji podczas spotkania dotyczącego stabilności gospodarczej naszego kraju jest nazbyt szorstkie”.
Modlitwa o opiekę św. Antoniego
Senator Scott zauważył, że takie potężne państwo, jak Stany Zjednoczone ma wiele możliwości rozwiązywania problemów ekonomicznych dzieci w ubogich rodzinach czy wychowywanych przez samotne matki. Natomiast, „mówienie czarnoskórym nastoletnim matkom, że istnieje dla nich tylko jedna alternatywa – aborcja – jest przygnębiającym i wyzywającym przesłaniem”.
Argument, że kobiety decydują się na aborcję z powodu biedy, albo by poprawić swoje perspektywy na przyszłość, jest bowiem często podnoszony przez zwolenników przerywania ciąży.
Nie wiemy w jakim kierunku pójdą rozwiązania. Wydaje się, że coraz bardziej kwestionowane jest samo pojęcie „prawo do aborcji” i ukazywania go jako „zdobyczy cywilizacyjnej”. Natomiast działania w wielu stanach zdają się iść w kierunku ograniczania nazbyt liberalnego i swobodnego dostępu do przerywania ciąży do bardzo późnego jej etapu. Wyrok Sądu Najwyższego w tej sprawie pojawi się zapewne za kilka tygodni, a wszystko wskazuje na to, że może to być spory zwrot w polityce ochrony życia nienarodzonych.
Skomentuj artykuł