W kilku miejscowościach na południu Izraela, przy granicy z palestyńską enklawą, w związku z ostrzałem rozległy się alarmy. Armia podała, że większość pocisków zneutralizował system obrony Żelazna Kopuła. Z kolei według izraelskich mediów kilka pocisków spadło na terytorium kraju, w tym jeden niedaleko przedszkola tuż przed jego otwarciem.
Wojsko w odpowiedzi ostrzelało cele w Strefie Gazy, skąd - jak podaje dpa - dobiegały odgłosy eksplozji. Z medialnych doniesień wynika, że za wtorkowy atak najprawdopodobniej odpowiada zbrojna organizacja palestyńska Islamski Dżihad.
W niedzielę zginęło trzech bojowników tej organizacji w izraelskim ostrzale dokonanym po znalezieniu przez armię ładunku wybuchowego podłożonego przy granicy. Islamski Dżihad zapowiedział odwet.
W poniedziałek również doszło do wymiany ognia - izraelskie wojsko ostrzelało pozycję radykalnego ruchu Hamas w Strefie Gazy, zabijając jedną osobę i raniąc drugą, gdy żołnierze znaleźli się pod ostrzałem podczas zatrzymania dwóch Palestyńczyków.
Wtorkowy ostrzał moździerzowy to prawdopodobnie najsilniejszy ostrzał Izraela od konfliktu zbrojnego między państwem żydowskim i Hamasem w 2014 roku - ocenia agencja AP.
Ponad 120 Palestyńczyków zginęło, a tysiące odniosły obrażenia w organizowanych od 30 marca masowych protestach i starciach z izraelskimi żołnierzami na granicy Strefy Gazy i Izraela.
Hamas zapowiedział dalsze demonstracje, Izrael twierdzi, że krytykowane za brutalność działania wojska są konieczne do obrony izraelskiego terytorium, i oskarża Hamas o próby dokonywania ataków pod osłoną demonstracji.
Skomentuj artykuł