"Będzie to robocze spotkanie poświęcone przede wszystkim ustaleniu warunków i zasad współpracy czy przekazywania informacji dotyczących tego postępowania" - poinformowała w poniedziałek PAP rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gliwicach Joanna Smorczewska.
Przypomniała, że strona polska zaproponowała powołanie międzynarodowego zespołu prokuratorskiego do wyjaśnienia okoliczności wypadku, w którego skład weszliby polscy i czescy śledczy. Dotychczas nie zapadła decyzja, czy taki zespół powstanie, czy też postępowanie będzie prowadzone na innych zasadach.
Zasady współpracy mają być dyskutowane podczas spotkania, do którego dojdzie w kolejnych dniach po Nowym Roku - prokuratura nie ujawniła dotychczas dokładnego terminu. Może to być jeszcze w tym tygodniu lub na początku kolejnego.
Wszczęte przez Prokuraturę Okręgową w Gliwicach postępowanie dotyczy "nieumyślnego sprowadzenia niebezpieczeństwa zdarzenia w postaci pożaru oraz gwałtownego wyzwolenia energii związanego z wybuchem metanu, zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób, w tym kilkunastu obywateli RP, którego następstwem była śmierć co najmniej 12 obywateli RP, do którego doszło w skutek niedopełnienia obowiązków przez osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo i higienę pracy".
Polskie śledztwo zostało powierzone do prowadzenia Wydziałowi Kryminalnemu Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach. Niezależne postępowanie prowadzi czeska prokuratura. Przyczyny i okoliczności wypadku wyjaśnia też czeski okręgowy urząd górniczy w Ostrawie - do udziału w jego pracach zostali zaproszeni dwaj polscy specjaliści - prezes Wyższego Urzędu Górniczego Adam Mirek i dyrektor departamentu górnictwa w tym urzędzie Zbigniew Rawicki.
Do wypadku w czeskiej kopalni CSM Stonawa w Stonawie k. Karwiny doszło 20 grudnia po południu. W wyniku zapalenia i wybuchu metanu ponad 800 m pod ziemią zginęło 13 górników, w tym 12 Polaków. Ciało jednej z ofiar wydobyto krótko po tragedii, a zwłoki trzech kolejnych górników - w niedzielę 23 grudnia. Pod ziemią nadal znajdują się ciała 9 górników.
Ze względu na trudne warunki - podziemny pożar, wysoką temperaturę i niebezpieczne stężenie gazów - rejon katastrofy został odizolowany od pozostałych wyrobisk specjalnymi tamami. Będzie tam można wejść dopiero po wygaśnięciu pożaru i ustabilizowaniu sytuacji. Specjaliści szacują, że może to potrwać co najmniej kilka tygodni, a nawet kilka miesięcy.
W szpitalu w Ostrawie wciąż przebywają dwaj ranni w wypadku górnicy. Stan jednego z nich, który doznał rozległych poparzeń ciała, nadal jest bardzo ciężki. Drugi z poszkodowanych jest w lepszym stanie.
Skomentuj artykuł