Przełamując milczenie o izraelskiej okupacji

(fot. PAP/EPA/MOHAMMED SABER)
PAP / mh

Jehuda Szaul przeszedł długą drogę, zanim stał się twarzą organizacji weteranów izraelskiej armii, którzy opowiadają o służbie na palestyńskich terytoriach okupowanych. Ich wrogiem - mówi Szaul w rozmowie z PAP - nie są już Palestyńczycy, ale okupacja.

Organizacja "Breaking the silence", czyli "Przełamując milczenie", chce przełamać zmowę milczenia w głównym nurcie izraelskiego społeczeństwa o tym, co dzieje się na palestyńskich terytoriach okupowanych przez Izrael od 1967 roku.
"Wracasz na weekend do domu, całujesz dziewczynę, siadasz w kawiarni. Wyglądasz na zdrową psychicznie osobę. Ale nie byliśmy zdrowi, żyliśmy w stanie małej schizofrenii. W niedzielę zakładasz mundur i wracasz do bycia potworem, każdy z nas na swoim własnym poziomie" - mówił Szaul, gdy w 2004 roku wraz z żołnierzami ze swojego oddziału otworzył wystawę w telawiwskiej galerii, pokazującą codzienny wymiar izraelskiej okupacji w palestyńskim mieście Hebron.
Szaul zaczyna opowieść o sobie i o organizacji od tego, że wychował się w prawicowej, ortodoksyjnej rodzinie; że uczył się w liceum, które mieści się w jednym z izraelskich osiedli na terytoriach okupowanych; że jego siostra jest osadniczką na Zachodnim Brzegu, a jego kuzyni byli osadnikami w Strefie Gazy.
Gdy 12 lat temu, jak inni 18-letni Izraelczycy, rozpoczął obowiązkową służbę wojskową, palestyńska i izraelska przemoc drugiej intifady sięgała szczytu. Połowę służby spędził w Hebronie, którego mieszkańcy twierdzą, że "okupacja wżera się ludziom w dusze" - Palestyńczykom, mieszkającym w sercu miasta osadnikom i żołnierzom. Tysiące Palestyńczyków mieszkających w części miasta kontrolowanej przez Izrael zostało zmuszonych do opuszczenia domów i pozamykania sklepów w okolicach osiedli. Zabytkowe centrum, gdzie niegdyś tętnił życiem ogromny bazar, jest wymarłe.
Służba w tym miejscu zmusiła Jehudę do refleksji, a potem do działania. "To jedno z tych miejsc, które skłania do zadawania pytania" - mówi.
"Ale jako żołnierz zawsze znajdziesz sposób, żeby brnąć dalej. Nie ma czasu na prawdziwe pytania i wątpliwości; są za to misje i rozkazy" - dodaje. Na pytania przyszedł czas, gdy Jehuda skończył służbę w Hebronie. I - jak mówi - zdał sobie sprawę, że nie może znaleźć uzasadnienia dla 90 proc. działań, który były częścią jego służby.
"Zwróciłem się do moich kolegów z oddziału, zaczęliśmy rozmawiać. Okazało się, że mamy to samo poczucie - coś było nie tak. Najmocniej uderzył nas fakt, że nasze rodziny i znajomi nie mają pojęcia, co tu się dzieje. Nasze własne społeczeństwo, które wysłało nas na okupowane terytoria, żebyśmy odwalili całą robotę, nie wie, co to znaczy odwalić tam robotę" - mówi.
"Postanowiliśmy przywieźć Hebron do Tel Awiwu - to było nasze hasło". W czerwcu 2004 r. wraz z ponad 60 kolegami z oddziału otworzyli wystawę własnych zdjęć z czasów służby w Hebronie. Zaszokowali izraelskie społeczeństwo. "Natychmiast znaleźliśmy się w centrum zainteresowania; wszystkie media o nas pisały, otwieraliśmy wieczorne wiadomości" - mówi.
Na zdjęciach pokazali codzienność okupowanego miasto: hasło na murze "Arabowie do gazu", palestyńskie dzieci bawiące się w żołnierzy i Palestyńczyków, ale też skutych Palestyńczyków z zawiązanymi oczami; żołnierzy podczas patroli, zdjęcia z perspektywy wizjera karabinu, zza siatki z kamuflażem, zza krat. "Ludziom opadały szczęki" - mówi Szaul.
Odwiedzającym galerię tłumaczył, że w okupującej armii żołnierz traci zdolność odróżniania dobra od zła.
Zaczęli się zgłaszać kolejni weterani - z innych miejsc, ale z takimi samymi zdjęciami. Wystawa dała początek organizacji, która próbuje wytłumaczyć, że nie da się "w miły sposób" okupować innego narodu.
"Nie można służyć na palestyńskich terytoriach i jednocześnie postrzegać Palestyńczyków jako równych nam ludzi" - tłumaczy Szaul. "W Hebronie są specjalne jednostki patrolujące, których zadaniem jest sprawić, żeby nasza obecność była odczuwalna" - objaśnia były żołnierz. W praktyce oznacza to, że żołnierze czasem włamują się nad ranem do przypadkowego domu, ustawiają kobiety po jednej stronie a mężczyzn po drugiej, przeszukują wszystko, wywracając trochę rzeczy. "Na ulicy rzucisz kilkoma granatami hukowymi, narobisz trochę hałasu, wdrapiesz się na jakiś dach, itd." - rozwija Szaul.
Weterani z "Breaking the silence" chcą wywołać publiczną debatę o moralnych kosztach długofalowej okupacji. Do dziś zebrali i opublikowali zeznania blisko tysiąca osób, mężczyzn i kobiet, którzy odbyli służbę wojskową od początku drugiej intifady (2000-2004); niektórzy wciąż są w armii. Weterani dali tysiące wykładów, zorganizowali setki spotkań, wizyt i objazdów. Mimo ich intensywnej działalności, izraelskie społeczeństwo wcale nie jest bardziej przejęte okupacją, wręcz przeciwnie - twierdzi Szaul.
"Polityczna sytuacja dziś jest gorsza niż kiedykolwiek wcześniej, a okupacja ma się najlepiej, jak to tylko możliwe. Politycznie, ekonomicznie nic nas nie kosztuje; nie zagraża bezpieczeństwu (...). Mieliśmy walczyć z okupacją, ale mamy problem, bo okupacja przestała istnieć w izraelskim życiu publicznym. Naszym celem jest przywrócić jej miejsce w politycznym dyskursie" - kończy Jehuda.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Przełamując milczenie o izraelskiej okupacji
Komentarze (1)
B
baa
18 stycznia 2014, 16:27
Chwała Bogu, ze zaczęli mówić i pokazywać!