Rasmussen: trzeba inwestować w obronność
Jeśli Europa chce odgrywać globalną rolę, to potrzebuje także zdolności wojskowych, a co za tym idzie - inwestycji obronnych - przekonywał w czwartek sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen.
Rasmussen, który w Akademii Obrony Narodowej w warszawskim Rembertowie wygłosił wykład "A strong Europe for a strong NATO", przypomniał, że 6 czerwca, 69 lat temu, alianci, w tym wojska polskie, rozpoczęli lądowanie w Normandii. "Pokazali, że kraj może osiągnąć więcej, działając z sojusznikami, niż sam. Ta nauka wciąż jest aktualna" - powiedział.
Nawiązał do sojuszniczej operacji w Afganistanie, która jako misja bojowa ma się zakończyć w przyszłym roku, dzięki temu, że coraz więcej obowiązków przejmują sami Afgańczycy. "Poprawiliśmy nasze bezpieczeństwo i bezpieczeństwo świata, ale inne zagrożenia istnieją. Nasz świat pozostaje nieprzewidywalny. Musimy być przygotowani na wszelkie niespodzianki" - mówił.
"W mojej opinii największe zagrożenie to nie wojna cybernetyczna, terroryzm czy proliferacja. To są wyzwania, ale nie przeszkody. Powiedziałbym, że rzeczywiste przeszkody to ograniczone ambicje Europy w dzisiejszym świecie" - powiedział Rasmussen. Wyraził przekonanie, że Europa, "powinna mieć wiarę, przekonanie i zdolności, by odegrać rolę w kształtowaniu XXI stulecia".
Przypomniał, że Polska była w pierwszej grupie byłych państw paktu warszawskiego, które przyłączyły się do NATO, a pięć lat później do UE. "Ostatnie 10 lat pokazało mądrość tego wyboru" - ocenił Rasmussen, który przewodniczył negocjacjom w sprawie rozszerzenia Unii.
"W NATO i UE i Polska jest bezpieczniejsza, silniejsza i bogatsza. Z integracją ekonomiczną polski handel rozkwitł, a Polska uniknęła niektórych trudności ekonomicznych, które trapią inne kraje. Dzisiaj te trudności zmuszają wiele państw NATO do redukcji inwestycji obronnych, ale niskie budżety obronne i mniejsze zdolności obronne mogą się przełożyć na mniejsze znaczenie Europy" - przestrzegł.
Według niego "zamiast być znaczącym aktorem na globalnej scenie, Europa ryzykuje, że stanie się po prostu obserwatorem". "Jesteśmy w historycznym punkcie zwrotnym. I musimy wiedzieć, czego chcemy - czy chcemy działać czy się przyglądać" - przekonywał.
Zwrócił uwagę, że dysproporcje w wydatkach obronnych rosną nie tylko między Stanami Zjednoczonymi i europejskimi członkami NATO, ale i między europejskimi krajami aliansu. "Jeżeli europejskie budżety obronne będą nadal malały, wiele krajów nie będzie zdolnych radzić sobie z kryzysami, czy to przez NATO, Unię czy Narody Zjednoczone. Musimy zatrzymać cięcia i ponownie inwestować w nasze bezpieczeństwo, gdy gospodarka odetchnie" - apelował.
Zaznaczył, że ważne jest przy tym, jak będą wydawane pieniądze. "Za wiele funduszy idzie na płace i statyczne wyposażenie, zamiast na rezultaty i zdolności, a wielu sojuszników wydaje pieniądze na zdolności, które już mają albo których nie potrzebują" - powiedział.
Wezwał do efektywnego wydawania funduszy i do międzynarodowej koordynacji wydatków zbrojeniowych. "Musimy więcej robić wielonarodowo. Rozumiem obawy związane z otwarciem europejskiego rynku obronnego, ale musimy pamiętać, że w dzisiejszych czasach czysto narodowa obrona jest czystą iluzją" - podkreślił. Wiele zdolności, których potrzebujemy, jest zbyt drogich dla któregokolwiek państwa, by mogło je sfinansować samodzielnie" - zaznaczył.
Dodał, że posiadanie właściwych zdolności jest ważne, ale niezbędna jest też "polityczna wola, by ich użyć". "Musimy być gotowi, by zmierzyć się z wyzwaniami dla bezpieczeństwa u wrót Europy" - powiedział. Zaapelował też o ściślejszą współpracę z północnoamerykańskimi członkami sojuszu. "Europa i Ameryka Północna potrzebują szczerej otwartej rozmowy o globalnych zjawiskach, które niepokoją nas wszystkich" - dodał.
Podczas wizyty w Polsce sekretarz generalny NATO został przyjęty przez prezydenta Bronisława Komorowskiego, spotkał się też z szefem MSZ Radosławem Sikorskim oraz ministrem obrony Tomaszem Siemoniakiem.
Skomentuj artykuł